Kolekcjoner ust ze Śląska - historia informatyka, który został detektywem [WIDEO]
O tym, że media okrzyknęły go „kolekcjonerem ust” zadecydował przypadek. Gdy zastanawiał się nad tematem swojej pracy doktorskiej odwiedził Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Wtedy po raz pierwszy dowiedział się, że ekspertyzie policyjnej poddawane są zebrane na miejscu zbrodni odciski dosłownie każdej części ciała. Policja zabezpiecza też odciski ust. Te ostatnie analizuje się najtrudniej. – Więc usta. To będzie temat mojej pracy doktorskiej – pomyślał Łukasz Smacki. I tak też zrobił.
Wizyta, o której wspominamy w pierwszych zdaniach reportażu miała miejsce pięć lat temu. W tym czasie powstał program komputerowy, który ma być zwieńczeniem pracy doktorskiej Łukasza Smackiego, założyciela firmy informatycznej k12 oraz doktoranta Instytutu Informatyki Uniwersytetu Śląskiego. Powstała też unikatowa na skalę światową baza odcisków czerwieni wargowej – tworzy ją 300 odcisków ust pochodzących od 50 osób w różnym wieku. Zaś skrzynka mejlowa Smackiego wypełniła się wiadomościami z ośrodków naukowych zlokalizowanych na całym świecie. Po tym jak przetarł szlaki w dziedzinie rozwoju cheiloskopii, więcej osób zainteresowało się analizowaniem odcisków czerwieni wargowej. A Śląsk stał się regionem, który na całym świecie łączy się z tą dziedziną kryminalistyki. Za rok, kiedy Smacki zakończy prace nad programem, te powiązania mogą być jeszcze mocniejsze.
Głównym zadaniem programu, który informatyk cały czas udoskonala, jest pomoc i wsparcie ekspertów kryminalistyki w ich żmudnej i czasochłonnej pracy. Zastosowany algorytm pozwala na wprowadzenie unikatowej metody analizowania odcisków ust. – Okazuje się, że dokonanie analizy zebranych z miejsc zbrodni odcisków ust jest najtrudniejszymi i najbardziej pracochłonnym rodzajem ekspertyzy – zauważa informatyk. – Praca nad jednym odciskiem, a dokładniej nad jego fragmentem (trudno znaleźć przypadek, w którym przestępcy na miejscu zbrodni zostawiliby pełny i wyraźny odcisk dolnej i górnej wargi – przyp. red.) może trwać nawet jeden, dwa miesiące – wylicza.
Dzieje się tak dlatego, że od jednego podejrzanego policjanci pobierają nawet 10 odcisków ust. W przypadku 5 podejrzanych w jednej sprawie kryminalistyk ma do przeanalizowania aż 50 papierków z odbitymi śladami ust. – Choć mamy XXI wiek, w tej dziedzinie analitycy nadal pracują bez użycia komputerów. Przypomina to bardziej zabawę dzieci, w której poza ołówkiem, kredkami, papierkiem czy linijką używa się szkła powiększającego i mikroskopu. To powoduje, że cheiloskopia jest dziedziną bardzo podatną na wystąpienie błędu ludzkiego. Wystarczy, że kryminolog będzie miał gorszy dzień, będzie zmęczony czy poirytowany, by jego oko i zmysły nie były już tak sprawne – wyjaśnia Smacki. Porównuje to do automatycznego uzupełniania przez nas brakujących liter w wyrazie. Robimy to po najmniejszej linii oporu. – Sami „wkładamy” je, niejako, z automatu w najprostszy sposób, który wymaga od nas jak najmniejszego wysiłku. W przypadku dokonywania analiz taki mechanizm, który przecież jest naturalnym dla człowieka, prowadzi do wystąpienia błędu – dodaje. Od razu jednak zaznacza, że nawet najlepszy system komputerowy nigdy nie będzie decydował za człowieka. Jego program ma pomóc we wstępnej analizie i wskazaniu odcisków najbardziej i najmniej podobnych do śladu z miejsca zbrodni. – Dzięki temu praca analityków będzie mogła być bardziej efektywna, bo zamiast przeglądać wszystkie 50 śladów, będzie mógł przyjrzeć się wyłącznie 10 czy 20 najbardziej zbliżonym – wyjaśnia informatyk.
Na odcisk ust składa się około tysiąc cech charakterystycznych. Analitycy szukają rzucających się w oczy skrzyżowań, rozwidleń czy połączeń linii znajdujących się na naszych ustach. Czym człowiek jest starszy, tym odbicie jego ust wyraźniejsze. Każdą linię, zagłębienie widać intensywniej. Tak jakby życie odbijało się na naszych ustach. By potwierdzić, że dany ślad pasuje do konkretnej osoby wystarczy znaleźć wspólny układ 9 cech. By to zrobić, trzeba być naprawdę drobiazgowym.
Skóra na wargach jest kilkanaście razy cieńsza niż na innych częściach ciała. Do tego napinając ją (marszcząc przy dawaniu całusów czy rozciągając, gdy zaczynamy się śmiać) możemy modelować pozostawiane odciski. W wypadku odcisków palców nie ma tyle problemów. Skóra na opuszkach jest napięta, dlatego odcisk linii papilarnych zazwyczaj wygląda tak samo i łatwiej dopasować go do przestępcy. Ta zdolność do zmiany kształtu ust powoduje, że zebranie odcisków do badań jest wyjątkowo trudne. – W zależności od siły, jakiej użyjemy do pobrania odcisku, od odkształcenia się ust, od ułożenia ich przez podejrzanego czy jego nastroju, otrzymamy trochę inne linie. By zebrać pełny odcisk musimy wykonać kilka prób – wyjaśnia Smacki.
On rozpoczynając doktorat zdecydował się na zgromadzenie 10 odcisków od jednej osoby. Pierwszy zestaw odcisków, które trafiły do bazy, pobrał od siebie samego. Jak każdy z pozostałych 50 zestawów opatrzony jest numerem identyfikacyjnym – 001, na karcie podana jest też informacja o wieku osoby – 28 lat oraz płci – mężczyzna. – Może to mało medialne, że zacząłem od siebie. Żeby odpowiednio pobrać odcisk trzeba mieć sporo wprawy. Musiałem na kimś trenować. Później ćwiczyłem na ustach mojej partnerki. Wałkiem cheiloskopijnym nauczyłem się wprawnie posługiwać po dwóch miesiącach ciągłego próbowania – wspomina. Po tym, jak opanował tę sztukę rozpoczął pobieranie odcisków na całego. W jego ręce trafiły odciski ust kolegów z pracy, rodziny, znajomych oraz studentów. – Nie miałem problemu z namówieniem ich do pomocy, po prostu rodzina i studenci nie mieli wyjścia, a znajomi chętnie pomogli - śmieje się Smacki.
Choć doktorant UŚ nie jest policjantem, a cheiloskopia stała się jego pasją, już został poproszony o rozwiązanie tajemnicy śmierci młodej kobiety. Do jej zabójstwa doszło w 2005 roku w RPA. Kobieta o godz. 15 wypożyczyła film DVD. Godzinę później, po powrocie do domu, już nie żyła. Na opakowaniu płyty znaleziono odciski palców jej chłopaka. Co wskazywałoby, że był z nią tuż przed śmiercią. W jego samochodzie śledczy znaleźli młotek pasujący do śladów na ciele ofiary. To wszystko wskazywałoby, że zabił ją jej chłopak. Tymczasem jego zamożni rodzice zatrudnili najlepszych adwokatów, którzy podważyli dowody znalezione na miejscu zbrodni. W rozwiązaniu tej zagadki miało pomóc stwierdzenie czy jeden z zabezpieczonych śladów był odbiciem ust sprawcy czy palca technika policyjnego, który miał na dłoniach lateksowe rękawiczki. – Wtedy poczułem, że to co robię jest istotne – przyznaje Smacki. – Po raz pierwszy znalazłem się tak blisko śmierci. Czułem, że muszę pomóc wyjaśnić tę sprawę - dodaje. Ale nie jest to takie łatwe. By stworzony przez niego algorytm powiedział, na ile procent może to być odcisk palca, a na ile ust, musi otrzymać z RPA bazę do badania. Zebraną w czasie pogody podobnej do tej, jaka panowała w czasie morderstwa (upał i wilgoć) oraz od osób zbliżonych wyglądem do podejrzanego. Nadal czeka na te dane. – Po tym wszystkim zupełnie inaczej spojrzałem na swoje badania. Przestałem je traktować jak dobrą zabawę, zrozumiałem, że mogę nimi wyjaśnić wiele tajemniczych historii. Na ich rozwiązanie czekają rodziny ofiar - przyznaje.
Baza i sprzęt Smackiego wyglądają dość niepozornie. Pierwsza na świecie baza odcisków czerwieni wargowej, o którą proszą ośrodki badawcze z całego świata, mieści się w najzwyklejszym, niebieskim segregatorze. To 50 kartek A4 włożonych w foliowe koszulki. Na papierze, w dwóch rzędach znajdują się skany 10 odcisków ust. Powyżej krótki opis: numer identyfikacyjny, wiek i płeć, nic więcej. Technicy z warszawskiego laboratorium podpowiedzieli mu gdzie zamówić fachowy sprzęt. W plastikowym pudełku znajduje się wałek cheiloskopijny. Karteczki cheiloskopijne, na których odciska się usta. Kilka rodzajów proszku daktyloskopijnego, za pomocą którego uwidaczniamy ślad ust odbity na karteczce. Aplikator magnetyczny do nakładania proszku. Brakuje tylko pędzelka z puchu marabuta. – Jest tak delikatny, że pozwala usunąć nadmiar proszku podczas zbierania odcisków ze szklanych powierzchni – wyjaśnia Smacki. Po kilku latach pracy przy ściąganiu odcisków ust, informatyk z UŚ doszedł do takiej wprawy, że przygotowanie gotowej karty cheiloskopijnej z 10 dobrymi śladami ust, zajmuje mu ok. 30 minut.
Zaczyna od posmarowania cienką warstwą kremu czy wazeliny ust „podejrzanego”. Musi bardzo uważać, by krem rozprowadzić wyłącznie po czerwonej części ust. Jeśli zbierze się przy skórze twarzy czy będzie go za dużo, odcisk będzie niewyraźny. Tak przygotowane usta są gotowe od odbicia. Do tego potrzebna jest karteczka założona na wałek. Jednym, szybkim ruchem wałek trzeba przyłożyć do ust. W tym momencie nie wolno się uśmiechać. Na tak przygotowany odcisk trzeba nałożyć proszek daktyloskopijny. Jego nadmiar zebrać specjalnym aplikatorem. Jeszcze zdjęcie odcisku ust, zapakowanie karteczki do foliowego woreczka i gotowe. Odcisk został pobrany i zabezpieczony. Po zeskanowaniu i umieszczeniu na karcie, w formie pliku graficznego trafi do policyjnego komputera.
Informatyk w przyszłym roku planuje obronić tytuł doktora. Tym samym w 2016 roku program wspierający pracę ekspertów cheiloskopii zostanie ukończony. Co dalej? - Szczegółowo będę o tym myślał, jak zdobędę tytuł, jednak wstępne plany już mam – przyznaje. Chce rozszerzyć zakres pracy stworzonego przez siebie programu. – Od 1985 roku, kiedy to wprowadzono do polskiej kryminalistyki badania cheiloskopijne, wykonano ich ok. 150 (średnio 5 na rok – przyp. red.), to pokazuje, jak bardzo niszową dziedziną jest analiza śladów ust. Policjanci nie potrzebują osobnego programu do ich analizy – mówi. Dlatego kolejnym krokiem miałoby być dostosowanie programu do analizy innych śladów, jakie można znaleźć na miejscu zbrodni. – Najwyższa skuteczność, jaką udało mi się uzyskać w przypadku odcisków ust wynosiła 92 proc. Taki wynik nadal mnie nie satysfakcjonuje. Cały czas poprawiam zastosowaną technikę – przyznaje. Na początku algorytm potrzebował odcisk dolnej i górnej wargi, by dopasować go do człowieka. W kolejnej wersji wystarczyła dolna warga. Kilka miesięcy później prawidłowo rozpoznawał już tylko fragment dolnej wargi. Teraz Smacki chce, by mógł dobrze dopasować niewielki fragment, nieraz rozmazany czy nawarstwiony. Właśnie w takim stanie policjanci znajdują je w miejscach popełnienia przestępstw. – Jednak zdaję sobie sprawę, że nigdy nie uda mi się uzyskać nawet 99 proc. skuteczności, nie w przypadku ust. Dopiero, gdy będę zadowolony z wyniku, pomyślę nad rozszerzeniem programu na inne rodzaje śladów. Biorąc pod uwagę, że usta są najtrudniejsze do analizy, w pozostałych przypadkach, skuteczność powinna być bardzo wysoka – podsumowuje Smacki.