Kolekcja zbędnych tatuaży
Kraków od wieków jest najpiękniejszą polską perłą i dowodem prężności umysłów ludzi zamieszkujących przez stulecia nasz kraj. Bo o wielkości narodów nie świadczą pojedyncze zabytki, ale duże struktury miejskie: trwałe, rozwijające się projekty, potrafiące dostosować się do burzy dziejów i radzić sobie, czy wręcz odradzać w obliczu klęsk i zniszczeń.
Nasze królewskie miasto przeżywało długie okresy upadku, gdy piękne kamienice, a nawet Wawel, traciły swój blask, wyludniały się i popadały w ruinę.
Nigdy jednak nie doświadczyliśmy tak potężnych klęsk, jak Kalisz, Gdańsk, Wrocław, a przede wszystkim Warszawa. Los dał nam to szczęście, że w XXI wieku możemy świadomie kształtować swą przestrzeń, odnosząc się do światłych założeń i pięknych realizacji z przeszłości.
Nawet jeśli uwzględnimy w tym rachunku, że komunizm zostawił nas ze smutną spuścizną ponurych blokowisk, to dał nam też jedną perłę - starą część Nowej Huty.
Co z tą spuścizną robimy dziś? Śmiem twierdzić, że - z małymi wyjątkami - ostatnie lata to jeden z najczarniejszych okresów w architekturze ponad 1000-letniego miasta. I żadnej winy nie możemy zrzucić na opresyjny system, bo z demokracją pod rękę żyjemy już niemal 30 lat.
A im dłużej ją mamy, tym bardziej wybrana przez nas władza zachwaszcza Kraków, pozwalając zapychać niemal każdy wolny teren przeciętnymi, szarymi blokami. I nawet jeśli kiedyś zmienią się gospodarze, wszystko to zostanie, jak rozsiane po całym ciele tatuaże, których nie da się wywabić, choć człowiek w końcu wydoroślał.
WIDEO: Co ty wiesz o Krakowie - Kluby studenckie