Kolejny etap „zabijania” legendy Wałęsy czy historyczne ustalenia?
Do 31 stycznia powinny być znane wyniki badań z dziedziny pisma porównawczego, a dotyczących teczki TW „Bolek”. Wśród znajdujących się w niej dokumentów jest odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa, które sygnowano: Lech Wałęsa „Bolek”.
Materiały te zostały przejęte od wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku, który w latach 80. był ministrem spraw wewnętrznych. Według nieoficjalnych informacji PAP, przygotowana przez krakowski Instytut Badań Sądowych opinia potwierdza współpracę Lecha Wałęsy z bezpieką. We wtorek ma się odbyć konferencja IPN w tej sprawie.
Wczoraj historycy, do których dotarł „Dziennik Bałtycki”, nie chcieli komentować nieoficjalnych informacji. - Pamiętajmy, że biegli mieli do przebadania bardzo obszerny materiał. Nie wiemy, którymi dokumentami się zajmowali, trudno więc wyciągać przedwczesne wnioski. Być może będzie tak, że potwierdzona zostanie autentyczność części z nich, a inne uznane zostaną za fałszywki. Poczekajmy na oficjalny komunikat - mówi jeden z badaczy.
Także politycy, zarówno ci, którzy sprzyjają legendzie Solidarności, jak i ci, którzy są mu niechętni, byli oszczędni w komentarzach. Jak mantra padało zdanie: „Poczekajmy do wtorku, wtedy przyjdzie czas na formułowanie opinii”.
W obronie ojca stanął europoseł Jarosław Wałęsa. - Na podstawie spreparowanych i wymyślonych dokumentów po raz kolejny „zabija się” mojego ojca - powiedział.
Uprzedzając wydarzenia, w ostatnich dniach Lech Wałęsa wielokrotnie zaprzeczył, jakoby współpracował z komunistyczną bezpieką. Na swoim facebookowym profilu stwierdził, że „komunizm w wykonaniu Kiszczaka i pomocy braci Kaczyńskich, Macierewicza, Rydzyka, Gwiazdy, Wyszkowskiego, Cenckiewicza i innych przez nich przekonanych stara się przekonać i zwerbować Was do współpracy przeciw mnie. Wobec mnie zastosowano wszelkie możliwe metody walki od wrabiania mnie we współpracę, poprzez propozycje przekupstwa, szantaż, a nawet udokumentowane zamachy na moje życie. Walka jak walka, ale w walce co najmniej w dwóch miejscach ewidentnie przeszarżowano.
Jak widać z teczek Kiszczaka wszystkie paszkwile przeciw mnie rozprowadzane w Polsce i świecie pochodziły z zasobów Kiszczaka. Przeszarżowanie miało miejsce, kiedy w 1981 r. w czasie internowania Kiszczak doniósł na mnie dostarczając P. Walentynowicz dokumenty z tych teczek. Drugi raz, kiedy doniósł na mnie listem z tymi teczkami”.
Słowa te korespondują z wypowiedzią byłego prezydenta, która padła 20 stycznia na konferencji IPN w Warszawie.
„(...) Ani na sekundę nie byłem po tamtej stronie, nie napisałem na nikogo donosu. To nie są w ogóle moje papiery. A jak te papiery powstały? (…) Wszędzie, gdzie się pojawiałem, zakładano podsłuchy. (...) bezpieka nagrywała nasze rozmowy, potem te rozmowy przepisywała na kartki i podpisała Bolek. A te urządzenie, które podsłuchiwało, też nazywało się Bolek. A teczkę, gdzie składano to wszystko, też nazywało się Bolek (...)”.
Były prezydent podkreśla, że jest „czysty jak łza”. Kolejny raz zapewniał o tym wczoraj. - Nie wierzę, że bez przymusu grafolog potwierdził to, co jest oczywistą nieprawdą - powiedział Lech Wałęsa. Były prezydent dodał, że we wtorek, kiedy ma się odbyć konferencja IPN, będzie na zjeździe w Kolumbii i wróci dopiero za tydzień.
- Znów wybrali taki termin, kiedy mnie nie będzie w Polsce. Oni będą mnie obrażać, a ja nie będę mógł zareagować - dodał Wałęsa.
Ekspertyza teczki TW „Bolek” została zlecona w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach „Bolka”, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Wszczęto je w lutym 2016 roku, po pierwszych wypowiedziach Wałęsy o sfałszowaniu akt z teczki, m.in. pokwitowań odbioru pieniędzy.
W 2000 roku Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Wałęsę lustrował sąd z urzędu, jako kandydata w wyborach prezydenckich.