Kolejka nie tylko po jedzenie
Wzrosło kryterium dochodowe, to i liczba osób uprawnionych do skorzystania ze wsparcia wzrosła. W ośrodkach pomocy społecznej - tłumy.
Samotna matka z siódemką dzieci mieszka w wynajmowanym mieszkaniu w Śródmieściu. Kobieta nie pracuje.
- Nie mogłabym nawet, gdybym chciała. Troje dzieci jest niepełnosprawnych - dodaje matka. Alimenty i zasiłki z ośrodka pomocy społecznej wynoszą prawie 3 tysiące złotych miesięcznie. Niby sporo, ale przecież trzeba podzielić na osiem osób.
Pan Marian z rozwalającej się kawalerki przy ul. Toruńskiej ma 556 złotych zasiłku. - Po 28 latach pracy, w tym kilku za granicą, za tyle muszę wyżyć - przyznaje. - Do pracy mnie już nikt nie przyjmie. Skończyłem 60 lat. Za stary jestem na robotę, ale za młody na emeryturę.
Nie tylko oni korzystają z opieki społecznej. Takie przypadki w Bydgoszczy można mnożyć. W ośrodkach pomocy zrobił się tłok. I to nie tylko dlatego, że idą święta i każdy chce dostać zasiłek chociaż na skromne przygotowanie wigilijnego stołu.
Po zmianach
Od października zmieniło się kryterium dochodowe uprawniające do korzystania ze wsparcia. Do końca września mogły o nie ubiegać się rodziny, u których dochód nie przekroczył 456 złotych na rękę w przeliczeniu na osobę. Gdy była to osoba samotna, próg wynosił 542 złote.
Po nowemu w przypadku rodzin kryterium wynosi 514 złotych, a u osób samotnych - 634. Wyższy próg, to i podopiecznych więcej. Tak zdecydował rząd.
We wrześniu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej miał w swoich rejestrach 4,8 tysiąca bydgoszczan. W październiku - 5,3 tysięcy.
- A już w zeszłym miesiącu było to prawie 5,8 tysięcy osób w całej Bydgoszczy - informuje Renata Dębińska, dyrektor MOPS.
Liczba prawdopodobnie wzrośnie, ponieważ nie wszyscy uprawnieni już się zgłosili.
W mieście działa sześć rejonowych ośrodków pomocy społecznej. W każdym jest teraz tłok. I w każdym liczba podopiecznych zwiększyła się przynajmniej o 20 procent w ciągu dwóch miesięcy.
- U nas we wrześniu mieliśmy prawie 700 podopiecznych, w październiku blisko 770, a w listopadzie już ponad 860 - mówi Aleksandra Skowron, kierownik ROPS Śródmieście.
Ludzie, często bez jakiegokolwiek dochodu, przychodzą najczęściej po zasiłki. - Te celowe można przeznaczyć np. na zakup żywności, odzieży, opału, lekarstw, przyborów szkolnych - wymienia kierownik Skowron. - Z tych pieniędzy częściowo opłacają też czynsz.
Uprawnieni mogą też otrzymać zasiłki okresowe i stałe. Niektórzy mówią wprost: - Nie mamy za co przygotować świąt, dajcie cokolwiek na gwiazdkę.
I socjalni, jeśli wnioskodawca spełnia wymogi, dają.
Żywność najbiedniejsi też dostają za darmo. W samym Śródmieściu z darmowego dożywiania korzysta już ponad 1200 osób. - To nie tylko podopieczni, którym przyznaliśmy zasiłki - podkreśla pani kierownik.
Pracownicy socjalni wykupują podopiecznym obiady abonamentowe w wybranych stołówkach, współpracujących z MOPS. Przyznają również zasiłki celowe na zakup artykułów spożywczych (przeciętnie 70 złotych na osobę) albo oferują jedzenie ufundowane przez Unię Europejską.
Wycieczka do Fordonu
Po bezpłatną żywność unijną trzeba jechać natomiast do magazynu przy schronisku dla mężczyzn w Starym Fordonie. Przed laty, pod koniec roku bywało, że magazyn świecił pustkami, a kolejka liczyła dziesiątki osób. Teraz podopieczni mają zapewnione dary unijne prawie przez okrągły rok.
Co przywożą do domu? - Między innymi gotowe dania obiadowe w słoikach, mąkę, kaszę, ryż, masło, ser, czasem słodycze - wymieniają w ROPS w Śródmieściu.
Nie wszyscy uprawnieni kwapią się do odbioru unijnego jedzenia. - Gdzie ja tam będę po Starych Fordonach jeździła? - zastanawia się głośno matka siedmiorga dzieci. Ta z centrum.