Kolegiata, gdyby nadal stała, byłaby poznańskim kościołem Mariackim [WIDEO]
O wykopaliskach na placu Kolegiackim rozmawiamy z dr hab. Marcinem Ignaczakiem, zastępcą dyrektora ds. dydaktycznych Instytutu Archeologii UAM, kierownikiem projektu badawczego „Kolegiata”.
Jaki cel przyświeca pracom archeologicznym na placu Kolegiackim?
Gdy pojawił się projekt rewaloryzacji placu, nastała konieczność ochrony zabytków znajdujących się pod ziemią. Obowiązująca ustawa o ochronie zabytków nakłada na inwestora obowiązek przebadania reliktów, jeśli inwestycja może je w jakiś sposób zniszczyć. W związku z tym od 2015 roku, w porozumieniu z Urzędem Miasta i Miejskim Konserwatorem Zabytków, pracownicy uniwersytetu prowadzą badania archeologiczne.
Jak przebiegają prace?
Zaczęliśmy od badań rozpoznawczych. Najpierw staraliśmy się ustalić, w jakim miejscu znajdują się pozostałości dawnej kolegiaty. Nie było to zadanie łatwe. Kolegiata była w mieście kościołem znaczącym. Należałoby się więc spodziewać, że zachowały się plany i rysunki, które pozwoliłyby umiejscowić ją w przestrzeni placu. Takich źródeł jednak nie ma. Wykorzystując mniej inwazyjne metody, jak odwierty geologiczne oraz badania georadarowe i geomagnetyczne, wyznaczyliśmy kilka miejsc, w których mogły znajdować się mury. W kwietniu 2016 roku rozpoczęliśmy tam badania wykopaliskowe. Nie obyło się bez zaskoczenia. Już na bardzo małej powierzchni - 10 m kw. odkryliśmy pierwsze relikty posadzki kolegiaty. Była ona zachowana w bardzo małym fragmencie, ale pozwoliła wierzyć, że zapisy w źródłach o jej całkowitej rozbiórce nie muszą być prawdziwe. Pojawiła się nadzieja, że pod ziemią czekają na odkrycie pozostałości dawnych murów.
To oznacza, że cegły dawnej kolegiaty mogą być rozsiane po różnych miejscach Poznania?
Tak, są dowody, które na to wskazują. Właścicielka znajdującego się w sąsiedztwie Hotelu Kolegiackiego, który powstał w 1803 roku, powiedziała nam, że jego piwnicę zbudowano z cegły, przypominającej tę odkrywaną przez nas w trakcie wykopalisk. Takich obiektów jest pewnie więcej. Możemy się spodziewać, że budując coś nowego w tym czasie, wznoszono to częściowo na materiale pozyskanym z kolegiaty.
Co jeszcze udało się odkryć?
Oprócz posadzki natrafiliśmy na fragmenty murów dawnej kolegiaty. Problem zaczął się, gdy staraliśmy się umieścić elementy architektoniczne w bryle kościoła. Kolegiata stała na obszarze obecnego placu od lokacji miasta aż do 1798 r. Między innymi XIV i XV wiek oraz okres późniejszy to czas przebudowy tego monumentalnego kościoła. W związku z tym trudno powiedzieć, z jakiego okresu pochodzą elementy fundamentów. Gdy już zakończyliśmy badania w części północnej, gdzie dokopaliśmy się do najstarszych murów, kolejnym krokiem było zdjęcie na całej powierzchni przyszłej inwestycji 60-centymetrowej warstwy ziemi i gruzu, która będzie wymieniona w ramach rewaloryzacji. Okazało się, że już na tak niewielkiej głębokości, przed samym wejściem do Urzędu Miasta, pojawiły się chodniki oraz dobrze zachowane wejście. Sądzimy, że mamy do czynienia z południowym wejściem do kolegiaty. Niestety, zarówno w tym, jak i w innych przypadkach na zawsze pozostaną wątpliwości, bowiem bez przebadania całego obszaru i odtworzenia przebiegu dawnych murów jest to tylko jedna z wielu interpretacji. Gdybyśmy chcieli powiedzieć, że kolegiata wyglądała tak a nie inaczej, musielibyśmy „przekopać” cały plac Kolegiacki. Prace musiałyby być rozłożone na długie lata.
Oprócz murów dawnej kolegiaty, odkryto także miejsca pochówków...
Kolegiata była miejscem, gdzie ostateczny spoczynek znajdowali przedstawiciele patrycjatu miejskiego. Powszechnie wiadomo, że pochówek w tym miejscu nie przysługiwał każdemu. Trzeba było na to zasłużyć lub mieć odpowiednie możliwości finansowe. Mimo to, co jest zaskakujące, liczba odkrytych warstw grobów waha się od 12 do 14. Świadczy to o tym, jak wiele osób spoczęło w kolegiacie. Często groby układano jeden nad drugim. Oprócz pochówków ziemnych, jesteśmy w stanie odtworzyć zasięg kilku krypt, które zachowały się stosunkowo dobrze. Wyciągając wnioski, musimy jednak pamiętać, że pracujemy w zachodniej części kościoła, w której prawdopodobnie znajdowała się wieża. Nie badamy natomiast najważniejszej części kościoła, czyli prezbiterium. Tam moglibyśmy się spodziewać odkrycia jeszcze bardziej okazałych krypt, w których spoczęły najbardziej znaczące osoby w mieście. Być może pod dawnym basenem pożarowym, wzniesionym przez Niemców w czasie II wojny światowej, zachowały się jakieś ślady kolegiaty. Na razie nie będziemy jednak tego wiedzieć, bo projekt rewaloryzacji nie wymaga eksploracji tej części placu. Wracając do pochówków, warto wspomnieć o naszym największym odkryciu. W części północnej odkryliśmy szczątki zmarłego, który został poddany sekcji zwłok. Odcięta pokrywa jego czaszki świadczy o tym, że mamy do czynienia ze śladami sekcji zwłok. Pochówek jest datowany na połowę XVI lub początek XVII w. W tamtych czasach, jeżeli wykonywano autopsję, to najczęściej na szczątkach ludzi z niższych stanów społecznych i przestępców. Zważywszy, że zmarły spoczął w kolegiacie, czyli miejscu, gdzie chowało się najbardziej znamienitych mieszkańców, jest to zadziwiające odkrycie. Świadczy o tym, że już w tamtym czasie w Poznaniu ktoś zajmował się medycyną na bardzo wysokim poziomie. Oprócz tego mamy bezpośrednie dowody na to, że w kolegiacie często chowano duchownych, którzy prawdopodobnie byli z nią związani. Odkryliśmy pochówek, w którym przy zmarłym znajdował się medalik z Włoch, różaniec i fragment ornatu.
Które znaleziska można uznać za najważniejsze?
Trudno to wskazać. Odkryliśmy blisko 7,5 tys. zabytków, na obszarze stanowiącym zaledwie 4 proc. dawnej świątyni. Każde z tych znalezisk ma swoją historię. Mamy dewocjonalia, odnalezione w grobach - krzyżyki, fragmenty różańców, choć jest ich zaskakująco mało, co świadczy o tym, że zmarłych chowano skromnie. Wśród nich jest prawdopodobnie największy w Polsce zbiór krzyżyków „karawak”. To dewocjonalia przypominające relikwiarz z miejscowości Caravaca de la Cruz w Hiszpanii, mające chronić przed nieszczęściami i chorobami. Mamy fragmenty dzwonów kościelnych, rzeźb, płyt nagrobnych, wiele pozostałości fajek oraz około 3,5 tys. monet. To jeden z największych w Europie zbiorów monet znalezionych w kościele. Musimy jednak pamiętać, że część zabytków została przemieszana i nie zawsze pochodzi z miejsca odnalezienia. Część z nich trafiła tam wtórnie, podczas rozbiórki kolegiaty lub pochodzi z czasów Nowego Rynku, który pojawił się na placu po zburzeniu kościoła. Gdybyśmy mieli podzielić te znaleziska, powiedzielibyśmy, że część z nich jest związana z funkcjonowaniem kościoła, a część z codziennym życiem miasta.
Istnienie kolegiaty świadczy chyba, że Poznań był wówczas bardzo bogatym miastem...
Dopotopu szwedzkiego mieliśmy doczynienia zdobrą koniunkturą dla miasta. Świadczy otym wiele znalezisk zróżnych stron świata. Potęgę kościoła imiasta złamał dopiero potop szwedzki. Wtedy najcenniejsze rzeczy zostały zkolegiaty zrabowane, aona sama podpalona. Kościół był później odbudowany irestaurowany, ale wcześniejszej potęgi już prawdopodobnie nie odzyskał, choć nadal był okazałym budynkiem. Gdy debatowaliśmy kiedyś zinnymi naukowcami natemat kolegiaty, rektor UAM, prof. Pilarczyk powiedział, że to mógł być poznański kościół Mariacki. Rzeczywiście, właśnie tak należy nato wszystko patrzeć. Nawet dzisiaj, gdyby kolegiata nadal stała, górowałaby nadmiastem. To przemawia dowyobraźni.