Kolędy. Nie nasz wynalazek, za to nasza specjalność
Polacy kochają kolędy. Nie tylko za to, że przypominają nam dzieciństwo. Po prostu: kolędowanie mamy we krwi.
Jako pierwszy miał wyśpiewać kolędę święty Franciszek z Asyżu, skądinąd także twórca bożonarodzeniowej szopki. Jakkolwiek nie są więc kolędy naszym wynalazkiem, z czasem stały się one polską specjalnością kulturową.
Niewątpliwie mamy czym się chwalić.
Zdaniem profesora Wiesława Delimata, kierownika Katedry Muzyki Kościelnej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, pod tym względem wyróżniamy się z pewnością na tle innych krajów.
- Głównie przez liczbę kolęd, które znamy, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący i praktykujący, czy nie - zauważa profesor Delimat.
Kolęd czar
Lubimy kolędy. To raczej nie ulega wątpliwości. Nie tylko dlatego, że przypominają nam dzieciństwo, wieczory wigilijne, nocne wyprawy na pasterkę...
- Są głęboko wrośnięte w naturalne odczuwanie muzyki przez każdego z nas - tłumaczy profesor. - Posiadają najczęściej budowę zwrotkową z powtarzanym refrenem, co sprawia, że każdy może się włączyć w śpiew w miejscu, które jest mu znane.
Naukowiec kontynuuje: - Kolędy to muzyka, która płynie w naszym krwiobiegu. Łatwo jest nam je zapamiętać, a jeśli nawet nie znamy melodii zbyt dokładnie, kolejne fragmenty sugerują niejako co nastąpi - profesor Wiesław Delimat wyjaśnia naszą fascynację kolędami.
Kolędami, które stały się u nas - jak chyba w żadnym innym kraju - elementem kultury narodowej.
Zapewne każdy z nas ma jakąś ulubioną czy ulubione kolędy. Inna sprawa, że trochę jak w „Rejsie” Piwowskiego, najchętniej śpiewamy kolędy, które znamy...
Zaś profesor Wiesław Delimat wśród - jego zdaniem - najładniejszych i najwartościowszych kolęd najwyżej stawia te dwie:
„Anioł pasterzom mówił” - za prostotę i wewnętrzną spójność.
„O Gwiazdo Betlejemska” - ze względu na idealne dopasowanie napięć melodycznych do przebiegu tekstu.
Czekając na hit
Trochę szkoda, że nie prowadzi się u nas kolędowej listy przebojów...
Ale jeszcze bardziej szkoda, że w szerszym kolędowym obiegu pojawia się stanowczo za mało nowych utworów mogących zdobyć szerszą popularność.
- Bo zwykle są gorsze i mniej naturalne melodycznie i rytmicznie niż stare - ocenia prof. Wiesław Delimat. - Poza tym okres Bożego Narodzenia, mimo że dość długi, kończy się niepostrzeżenie, a my zaczynamy myśleć o wiośnie - uzupełnia.
Waldemar Domański, szef Biblioteki Polskiej Piosenki (znany m.in. z racji cieszących się dużym wzięciem Krakowskich Lekcji Śpiewania) uważa, iż potencjalnym autorom przebojowych kolęd trzeba dać trochę czasu.
- Przecież ścisła liga kolędowa kształtowała się u nas przez kilka stuleci. Poza tym potrzebna jest również promocja, wylansowanie utworu. Gdyby nie filharmonicy wiedeńscy, „Cicha noc” być może nie stałaby się najbardziej rozpoznawalną kolędą na świecie - przypomina Waldemar Domański.
Szansą powstania nowych przebojowych kolęd może być na przykład prowadzony przez Bibliotekę Polskiej Piosenki festiwal kolęd, pastorałek i piosenek bożonarodzeniowych (najbliższa edycja odbędzie się w sobotę, 4 stycznia, w Nowohuckim Centrum Kultury). Podczas tego festiwalu najczęściej wykonywane są utwory autorskie. - Festiwal cieszy się wielkim zainteresowaniem, zgłaszają się setki chętnych - nie kryje satysfakcji Waldemar Domański. - Być może z tego coś się urodzi - dodaje.
Przypadek „Cichej nocy”
Zatem poczekajmy. Wykonana po raz pierwszy podczas pasterki w 1818 roku w austriackim Oberndorf bei Salzburg wspomniana „Cicha noc” z dnia na dzień nie stała się przebojem.
Musiało minąć sporo czasu, by została światowym hitem kolędowym, z tekstem przetłumaczonym na ponad 300 języków i dialektów, utworem wykonywanym również przez królów estrady, takich jak Frank Sinatra czy Elvis Presley, którzy „Silent Night Holy Night” mieli w swoim podstawowym repertuarze.
Swoją drogą - podczas owego prawykonania „Cichej nocy” w Oberndorfie organy zostały zastąpione przez gitarę.
A wszystko przez… myszy, które przegryzły skórzane miechy w kościelnych organach. Na naprawienie instrumentu było już za późno - stąd ta gitara.
Warto może dodać, że przez pewien czas w okresie powojennym „Cicha noc” zbyt kojarzyła się z latami okupacji niemieckiej i stąd też raczej z rzadka śpiewano ją po domach czy w kościołach. Teraz pobrzmiewa już bardzo często. Mało tego, nie brakuje u nas osób uważających ją za jak najbardziej polską kolędę.
Słowo i muzyka
Większość dawnych kolęd ma anonimowy charakter, ale są też teksty, które wyszły spod pióra uznanych autorów. Na przykład Jana Kochanowskiego, Piotra Skargi, Andrzeja Morsztyna, Franciszka Karpińskiego czy Teofila Lenartowicza.
Dawni kompozytorzy kolęd nieraz wykorzystywali między innymi rytmy ówcześnie modnych tańców polskich, dworskich czy ludowych. Był więc polonez, mazur czy krakowiak. Przykładem chociażby polonezowa kolęda „Bóg się rodzi” z tekstem Karpińskiego.
- Dzisiaj na parkiecie królują tańce discopolowe. Aż strach pomyśleć, gdyby zaczęły powstawać kolędy z podkładem w rodzaju „Jesteś szalona” czy „Oczy zielone” - pół żartem, pół serio konstatuje Waldemar Domański.
Odwieczne pytanie: do kiedy
Kolędy i pastorałki są u nas tradycyjnie śpiewane do drugiego lutego, czyli do Matki Boskiej Gromnicznej. A nawet jeszcze dłużej.
Jak informuje ksiądz Jarosław Antosiuk, proboszcz prawosławnej parafii Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie, prawosławni wierni śpiewają kolędy do 15 lutego. Kolędy polskie, ale także łemkowskie, ukraińskie, białoruskie czy rosyjskie.
Niejako na drugim biegunie mamy kraje anglosaskie, w których finałem kolędowania jest praktycznie Christmas Day.
Zostawmy już na boku kwestię, czy „Last Christmas” lub „White Christmas” są kolędami w naszym rozumieniu...