Kod pedofila ma 4-5 proc. ludzi
- Pedofilii nie da się wyleczyć - mówi dr Wojciech Śledziński. Ale można uczynić, żeby tacy ludzie nie byli groźni. Tymczasem w Polsce wciąż nie ma programu terapii przestępców seksualnych.
Pedofile Pana odstręczają?
Nie. Zresztą sama pedofilia w Polsce nie jest karalna. Każdy ma prawo żyć z tym, z czym się urodził. Karane są czyny pedofilne. Bo czym jest pedofilia? Zgodnie z międzynarodową klasyfikacją chorób, to zaburzenie preferencji seksualnych, charakteryzujące się podnieceniem i satysfakcją seksualną tylko w kontakcie z dzieckiem do 15 lat. Innymi słowy, dla pedofila jedyną formą pełnego zaspokojenia jest kontakt z dziećmi. Ale niekoniecznie fizyczny. Pedofil fantazjuje, myśli, dąży do takich kontaktów. Ale rzadko do nich dochodzi. Pedofilem nie jest więc tylko ten, kto molestuje dzieci. Zdziwiłaby się pani, jak jest ich dużo w populacji.
Ilu?
Z publikacji naukowych wynika, że ok. 4-5 proc. O wielu nigdy się nie dowiemy. Często mają normalne rodziny i relacje seksualne z dorosłymi, chociaż niechętnie. I w ogromnej większości to nie są ludzie niebezpieczni.
Nie spotkałem się z sytuacją, żeby kobieta polowała na dziecko gdzieś w ciemnej ulicy.
Jak to nie?
To często ludzie ze stopniami naukowymi: lekarze, profesorzy. I oni z patologicznymi emocjami dobrze sobie radzą. Przychodzą do poradni, kiedy czują, że nadchodzi kryzys. A my im pomagamy: przepisujemy leki, prowadzimy terapię. Kiedy kryzys przechodzi, znowu normalnie funkcjonują. Taki człowiek mógłby sam się powstrzymywać, ale to dość trudne. A on chce mieć święty spokój; chce, żeby ktoś pomógł mu w rozładowaniu emocji. Najczęściej wystarczy rozmowa i recepta na zwykłe antydepresanty, środki neuroleptyczne, przeciwlękowe. Bo obniżają popęd „przez głowę”: pacjent się uspokaja.
Rodziny pedofilów wiedzą o ich skłonnościach?
Nie. To tajemnica między terapeutą a nimi. Wielu z nich zapisuje się pod fałszywym nazwiskiem. Nie chce, by przepisywać im recepty z ich nazwiskiem. Wypisuję więc pełnopłatne recepty, bez podania Peselu. I nie widzę w tym problemu. Lepiej, żeby się leczyli i nie popełniali przestępstw. Zresztą, większość przestępstw seksualnych na dzieciach to dzieło osób, które pedofilami nie są.
Jak to?
Dziecko łatwiej jest napaść, obezwładnić, wyżyć się. Takie zbrodnie popełniają najczęściej ludzie z zaburzeniami osobowości, dodatkowo uzależnieni od alkoholu lub narkotyków. One powodują zwiększony popęd i obniżony krytycyzm. Choć, oczywiście, lekkie skłonności do dzieci mogą mieć. Ale nie są to klasyczni pedofile. Orzekałem jako biegły w sprawie morderstwa na tle seksualnym 14-letniej prostytutki. Pewnego dnia młody mężczyzna i jego matka, jej klienci, zgwałcili ją, a potem okrutnie zamordowali. Byli pijani. Potem jeszcze zjedli rosół, który zastali w mieszkaniu dziewczyny, i poszli. Nikt ich nie złapał. Po pięciu latach ten mężczyzna po pijanemu przyznał się kolegom. Mówił: dajcie znać na policję, nie daję sobie z tym rady. Zamknęli jego i matkę. Dlaczego to zrobił? Nie był pedofilem. Był natomiast pijany. Zrobił to, i już...
Większość pedofilów po wyrokach, umiejętnie prowadzonych terapeutycznie na wolności, bardzo rzadko wraca do przestępstwa.
Kobiety też bywają pedofilami?
Oczywiście, choć rzadziej się o tym słyszy. Doktor Gerulf Rieger z University of Essex twierdzi, że większość kobiet jest biseksualna lub homoseksualna. Więc jeśli kobieta jest pedofilem, a jej ofiara ma skłonności do swojej płci, takie przypadki rzadziej są ujawniane. Ale oczywiście: nianie, pomoce domowe dopuszczają się przestępstw na dzieciach. Sąd karze je tak samo surowo jak mężczyzn. Używają innego rodzaju przemocy niż mężczyźni: manipulację, terror psychiczny. Nie spotkałem się z sytuacją, żeby kobieta polowała na dziecko gdzieś w ciemnej ulicy.
Czy zgłaszają się do Pana również tacy, którzy już zrobili coś złego?
Przypominam sobie przypadek pedofila, który odsiadywał wyrok za granicą 10 lat za gwałty ze szczególnym okrucieństwem na dzieciach. Kiedy wyszedł, zgłosił się do nas.
Miał wyrzuty sumienia?
Nie. Wiedział, co go czeka w więzieniu, jeśli tam wróci. Tam pedofile to tzw. majtkarze, są gwałceni, maltretowani. Myślę, że on szukał przed tym ratunku. Rozmawiałem z nim trzy godziny. To był pedofil z zaburzeniami osobowości, narkoman. Co prawda mówił, że czuje się winny, ale twierdził, że nie mógł się powstrzymać.
Był molestowany jako dziecko?
To nie jest regułą. Według mnie, podstawową sprawą przy zaburzeniach preferencji seksualnych jest kod genetyczny. Oni tacy się rodzą. Ale czy te cechy osobowości są rozwijane, zależy od środowiska.
Ale na to, że rodzi się pedofilem, wpływu nie ma?
Nie. Ma wpływ na to, czy popełni czyn pedofilski, czy nie. Nie ma czegoś takiego, że nie można się powstrzymać, o ile ktoś nie jest niedorozwinięty umysłowo lub chory psychicznie. Bo gdyby ktoś stał obok niego, to wtedy by się powstrzymał, prawda? A wracając do gwałciciela, który siedział za granicą: okazało się, że nie możemy go objąć programem leczenia zaburzeń, bo nie ma skierowania z sądu! 10 lat temu sądy nie wpisywały takich decyzji w wyroku. Napisałem do NFZ prośbę, żeby go objąć terapią. Ale nie, nie można, koniec dyskusji. Niedawno dostałem informację, że został aresztowany. Jak mi powiedziano, za próbę gwałtu na chłopcu w okolicy Krakowa.
Nie był Pan więc zdumiony, że mężczyzna, który wyszedł z więzienia w Sztumie i miał do was trafić na terapię, też zgwałcił chłopca?
Pomyślałem: mają efekty swojego programu terapii przestępców seksualnych. Bo on w Polsce nie funkcjonuje. Nasz ośrodek jest chyba jedyny w Polsce, który zajmuje się ambulatoryjnym leczeniem tego typu schorzeń, a to i tak już tylko do grudnia.
Dlaczego?
NFZ daje warunki finansowe nie do przeskoczenia. Do tego typu działalności trzeba dopłacać. NFZ bez potrzeby upiera się przy zawyżonych kwalifikacjach dla personelu. Poza tym, program terapii przestępstw seksualnych w Polsce opracowali urzędnicy, którzy nie mają pojęcia o problemie. Półtora roku temu wyciągnęli mi z programu 30 osób, ponieważ nie mieli oni skierowań z sądu. I rozwaliła się terapia grupowa. Mam już cztery czy pięć zapytań z różnych sądów o tych ludzi. Wie pani, co to znaczy? Że już coś popełnili.
Czyli teraz, jeśli przestępca wychodzi po wyroku i chce się leczyć, nie będzie miał gdzie?
Nie wiem. Jeżeli do końca roku nic się nie zmieni, wycofujemy się z programu. Bo dopłaty, wymagania duże, a praca obciążająca. Bo człowiek po wyroku ma nakaz sądu, żeby do nas przyjść. Ale np. często trzeba go przekonać, żeby chciał się leczyć. To nie jest łatwe. Staramy się nauczyć go panowania nad emocjami, zachowaniem.
Namawianie, przekonywanie... A może lepiej wykastrować, zamknąć i problem z głowy?
Można i tak. Ale kastracja problemu nie rozwiąże. Są oczywiście osoby, które nie nadają się do terapii ambulatoryjnej i muszą odbywać terapię w zakładzie karnym. Jednak większość pedofilów po wyrokach, umiejętnie prowadzonych terapeutycznie na wolności, bardzo rzadko wraca do przestępstwa. Mnie to się w praktyce nie zdarzyło.
Pedofilię da się wyleczyć?
Nie. Te skłonności są na zawsze. Mam pacjentów, którzy przychodzą do mnie od kilkunastu lat, ale nigdy nie popełnili przestępstwa. I tak będzie, aż się zestarzeją i ich popęd osłabnie. Ale można spowodować, że nie będą groźni dla dzieci. I to jest najważniejsze.
Dr n. med. Wojciech Śledziński
Szef Poradni Seksuologii i Patologii Współżycia w Centrum Zdrowia Psychicznego i Terapii Uzależnień Pro Vita w Krakowie. To jedyna placówka w Polsce, która leczy ambulatoryjnie pedofilów, którzy m.in. odsiedzieli wyrok i są na wolności. Jest psychiatrą (od ponad 50 lat), seksuologiem i biegłym sądowym w sprawach o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej.