Kocham motocykle! - mówi niepełnosprawna Gorzowianka
- Dla wielu niepełnosprawnych dom to więzienie. Ja nie mam zamiaru w nim siedzieć - mówi przykuta do wózka Teresa Pruska Kołodziej
Nie obrazi się pani, jak zacznę nieco z grubej rury?
Nie, nie należę do tych, co się obrażają.
Rozbawiło mnie, gdy podjechała pani do mnie na swoim wózku podczas sobotniej parady motocykli i powiedziała: - Kocham motocykle! Kocham wolność!
(Śmiech) ale ja naprawdę kocham motocykle i wolność.
Tylko że w kontekście wózka i niepełnosprawności zabrzmiało to... no nie wiem. Zabawnie? Dziwnie? Niecodziennie. Aż się zrugałem za tę myśl!
Niepotrzebnie. Prawda jest taka, że widok osoby na wózku to cały czas rzadkość. A osoba na wózku i do tego na imprezie masowej, to w Gorzowie rzadkość wyjątkowo rzadka (śmiech).
Do tego zmierzam. Z osób na wózkach, które regularnie widuję w Gorzowie, jest pani, pan Bogusław Nowak oraz moja pełnosprawna sąsiadka z Górczyna, która wszędzie jeździ ze swoją córką, która jeździ na wózku. To trzy osoby! Trzy! A żyjemy przecież w 120-tysięcznym mieście, w którym niepełnosprawnych - w różnym stopniu - jest około 20 tys. ludzi!
Mnie też to boli. Osoby niepełnosprawne są więźniami swoich mieszkań na drugim czy trzecim piętrze, swojego podeszłego wieku, swojego braku sił albo braku bliskich. Przez to ich świat ogranicza się do salonu i telewizora. To straszne męki, bo człowiek odzwyczaja się od kontaktu z innymi. Godzi się na takie życie i obumiera w środku. Ja się na to nie godzę. Jeżdżę, gdzie się da. Zaliczam imprezy, wydarzenia. Jeżdżę po mieście.
Ten pani elektryczny wózek daleko może ujechać?
Akumulatory wystarczają na około 75 kilometrów. Najdalej dojechałam nim do Choszczna. Czasami robię wypady do Kłodawy. Jestem ciekawa świata, okolicy, nie chcę spędzać czasu w domu. W tym roku chciałabym się wybrać na Nocny Szlak Kulturalny, na Dni Gorzowa. Podjadę też do Parku Kopernika na bieg wielkanocny, który będzie 8 kwietnia. Lubię patrzeć jak ludzie biegają!
Na koniec poproszę jeszcze o małą poradę. Widzę osobę na wózku czy o kulach, która zmaga się z krawężnikiem czy innym schodkiem. Jak się zachować? Zareagować? Czekać aż poprosi o pomoc? Zaoferować ją samemu?
To bardzo proste. Proszę zapamiętać: podchodzi pan, uśmiecha się i pyta „może pani/panu pomóc?”. Jak widać to żadna filozofia (śmiech). Wystarczy zwykła uprzejmość, zwykły ton. Jak ktoś będzie chciał pomocy, na pewno z niej skorzysta. Jak nie będzie chciał, podziękuje. Im więcej będzie takich - przyjaznych, zwykłych reakcji, tym więcej osób będzie się odważało wyjeżdżać wózkami na spacery i przyjeżdżać nimi na imprezy.
No dobrze, rozumiem. Jednak i tak jestem pewny, że czasami ludzie się na panią gapią. Co wtedy?
Nic! Spojrzenia mnie nie zatrzymają. Zatrzymać może mnie tylko ulewa, bo nie lubię, jak mi deszcz moczy joystick od mojego wózka (śmiech).