Przez kilka dni próbowano ustalić czyje zwłoki znaleziono w tzw. scheiblerowskich stawach przy ul. Przędzalnianej. Później okazało się, że w tę zbrodnie zamieszane są trzy kobiety.
Pod koniec 1935 r. Łódź obiegła informacja, że ze stawu przy ul. Przędzalnianej, blisko fabryki Scheiblerów wyłowiono kadłub człowieka. Zauważył go 9-letni Oleś, syn jednego z robotników. Ojciec zawiadomił dozorcę. Na miejsce przyjechała policja. Zaczęto wspominać, że w tej okolicy działał Łaniucha, zabójca małżonków Tyszerów. A rok wcześniej z tego samego stawu wydobyto zwłoki staruszka, który popełnił samobójstwo. Później zauważono w stawie metalową puszkę. Były w niej zwłoki noworodka.
Rozpoznała go kuzynka
Kadłub został zawinięty w papier i zawiązany sznurkiem. Wszyscy byli pewni, że ktoś został zabity, a jego ciało poćwiartowano.
- Zabity był młodym mężczyzną, średniego wzrostu i śmierć najpewniej nastąpiła przez poderżnięcie gardła - stwierdził biegły lekarz sądowy. - Mógł utonąć we własnej krwi. Najpewniej ktoś w sposób mistrzowski odciął mu głowę.
Po kilku dniach zakomunikowano, że ciało należy do 23-letniego Stanisława Kubika, mieszkańca Zarzewa. Pracował w Widzewskiej Manufakturze. Był synem grabarza, który pracował na cmentarzu Zarzew. Razem z ojcem mieszkał na tzw. Szlezyngu, a więc na osiedlu, którego granice wytyczały ulice: Milionowa, Tatrzańska, Zbaraska i Łęczycka. Bardzo lubił grać w karty. Był jednak spokojnego usposobienia. Nie lubił wszczynać awantur. To jego spokojne uspokojenie znikało, gdy wypił wódkę. Stawał się wtedy agresywny. Był uważany za narzeczonego Zofii Bielczyk.
Zidentyfikowano go dzięki Janinie Kubik. Była kuzynką Stanisława. Przeczytała w gazecie o tym, że znaleziono kadłub człowieka. A od dwóch tygodni nie widziała swojego kuzyna Staśka. Pomyślała, że pewnie został zamordowany.
Jednocześnie aresztowano pięć osób związanych z tą zbrodnią. Były wśród nich trzy kobiety. Morderców szybko okrzyknięto wampirami z Łodzi. I podano nazwiska osób zamieszanych w morderstwo. Byli to: 48-letnia Agnieszka Bielczyk, wdowa, jej córka 25-letnia Zofia Bielczykówna, 23-letnia Anna Jabłonka oraz 21-letni Henryk i 16-letni Stanisław Bielczykowie.
Okazało się, że zbrodni dokonano w mieszkaniu Bielczyków przy ul. Dąbrowskiego 67. Był to jednopiętrowy, drewniany dom. Bielczykowie wynajmowali w nim mieszkanie, a właściwie jeden pokój, od roku. Sąsiedzi twierdzili, że nie należeli do spokojnych ludzi. Nie było dnia, by nie wybuchały u nich awantury. Często się kłócili, a nawet bili.
Razem z Bielczykami mieszkała sublokatorka, Anna Jabłonka. Dobrze znała Zofię, córkę wdowy Bielczykowej. Razem pracowały w Widzewskiej Manufakturze. Ich kolegą z fabryki był Stasiek Kubik. Był przystojnym mężczyzną i podobał się kobietom. Wzbudził więc zainteresowanie zarówno Zośki Bielczykówny, jak i Anki Jabłonki.
Sąsiedzi opowiadali, że Zośka miała innego chłopaka, ale jak poznała Staśka to zupełnie straciła głowę. Zerwała z tym pierwszym. Sąsiedzi Bielczyków dobrze go zapamiętali, bo chodził zawsze w cyklistówce. Nie chciał się pogodzić z tym, że Zośka go rzuciła. Nachodził Bielczyków, groził Kubikowi.
Sąsiedzi opowiadali, że wielka awantura wybuchła u Bielczyków 15 maja. Tego dnia Zośka obchodziła imieniny. Polała się krew. Wtedy do solenizantki przyszedł były chłopak, kawaler w cyklistówce. Pobił się ze Staśkiem Kubikiem. Sąsiedzi widzieli jak opuszczał dom Bielczyków z zakrwawioną głową. Potem jednak zaczęły się inne problemy. Okazało się, że Stasiek podoba się bardzo Ance, koleżance Zośki. Na tym tle dochodziło do awantur.
- Wyrwę ci z głowy wszystkie włosy, jak będziesz podchodzić do Staśka - krzyczała Zośka Bielczykówna.
Odgłosy awantury dochodziły też z domu Bielczyków pod koniec grudnia. Ale sąsiedzi je zlekceważyli. Pomyśleli, że nie pierwszy i nie ostatni raz się kłócą.
Jak ustaliła policja do zbrodni doszło w mieszkaniu Bielczyków. Stanisława Kubika zamordowały trzy kobiety: Agnieszka i Zofia Bielczyk oraz Anna Jabłonka. Pomagał im chory umysłowo syn Agnieszki - Stanisław. Henryka Bielczyka, który był początkowo wymieniany wśród podejrzanych, gdy doszło do morderstwa nie było w domu.
Ćwiartowały w domu
Na kilka dni przez Bożym Narodzeniem rodzinę Bielczyków odwiedził Stanisław Kubik. Był kompletnie pijany i bardzo się awanturował. By go uspokoić kobiety dały mu wódki. Tę noc Kubik spędził u Bielczyków. Spał w jednym łóżku z Zofią. Rano wyszedł z domu. Odchodząc mówił, że kogoś zabije. Kiedy wrócił trzymał w ręku tasak i żądał wódki.
Trzy kobiety posadziły go na łóżku. Wtedy w głowie Zofii Bielczyk pojawiła się myśl, by zabić Kubika. Miała go już dość. Stasiek ciągle żądał od niej pieniędzy na wódkę. Anna z Agnieszką przytrzymały mężczyznę, a Zofia podcięła mu gardło brzytwą. Brzytwę podała jej matka. Kubik zmarł po kilku chwilach.
Zwłoki całą noc leżały na łóżku. Obok, w maleńkim pokoju spokojnie spała cała rodzina Bielczyków i Jabłonka. Rano zdecydowały, że poćwiartują ciało Kubika. Potem wyniosły je w kilku paczkach. Kadłub wrzuciły do stawu. Po jakimś czasie odnaleziono pozostałe części ciała Kubika - w dołach kloacznych.
- By wynieść ciało Staśka wypiły dla kurażu, piły też wcześniej, gdy ćwiartowały jego ciało - pisała łódzka prasa.
Zbliżało się Boże Narodzenie. Kobiety zaczęły więc w domu wielkie sprzątanie. Zmywały ślady krwi Staśka, jego palto spaliły w piecu. Później cała rodzina usiadła do wigilijnej kolacji.
Policja dosyć szybko wpadła na ich trop. Proces kobiet i 16-letniego upośledzonego Stanisława wywołał w Łodzi wielkie zainteresowanie.
27-letnia Zofia została oskarżona o zabójstwo. Jej matka 49-letnia Agnieszka Bielczyk, 25-letnia Anna Jabłonka oraz Stanisław Bielczyk o to, że nie udzieliły pomocy Kubikowi i pomagały morderczyni.
- Zofia Bielczykowa to blondynka o gładko zaczesanych włosach - tak opisywały ją gazety. - Jest niepozorna, ma ziemistą cerę i podkrążone oczy, które świadczą o nieprzespanych nocach. Ubrana jest w wyszarzałe palto, spod którego widać ciemny sweter.
Zośka dostała 15 lat
Na dziennikarzach Zofia zrobiła dobre wrażenie.
- Ma miłą aparycję, jest delikatnie zbudowana i gdyby nie to spojrzenie spuszczonych oczu pewnie nikt by jej nie podejrzewał o tak potworną zbrodnie - pisano.
Matkę Zofii, Agnieszkę opisano jako kobietę apatyczną, wodzącą bezmyślnym wzrokiem po sali sądowej.
- To ona podała córce brzytwę, którą zamordowano Stanisława Kubika - przypominano. - Jest przygarbiona, wynędzniała.
Natomiast Anna Jabłonka była blondynką o zaokrąglonej twarzy i jasnych oczach. Była ubrana w skromną suknię i zielonkawe palto z czarnym futrzanym kołnierzem.
- Od czasu do czasu podnosiła do ust chusteczkę i ociera łzy - pisał w relacji z procesu dziennikarz „Expressu Wieczornego Ilustrowanego”. Reporter „Ilustrowanej Republiki” dodawał, że Jabłonka wyglądała na chorą. - Jest sina, widać, że jest zła - relacjonował. - Ze współoskarżonymi nie rozmawia, odsuwa się od nich. Nie chce nawet patrzeć w ich stronę.
Na sali pojawił się też odpowiadający z wolnej stopy Stanisław Bielczyk.
- Rozglądał się z ciekawością po sali, widać od razu, że jest niedorozwinięty umysłowo - zauważali dziennikarze relacjonujący proces.
Prokurator ze względu na drastyczność zbrodni, także na to, że jeden z oskarżonych Stanisław Bielczyk, jest niepełnoletni, wystąpił z wnioskiem o utajnienie rozprawy. Wniosek został uwzględniony.
Sąd uznał Zofię Bielczykową winną zabójstwa i skazał ja na 15 lat więzienia. Agnieszka za pomoc w zbrodni miała spędzić w zakładzie karnym 10 lat, a Anna Jabłonka 12 lat. Stanisław Bielczyk został uniewinniony od zarzutu nieudzielenia pomocy i uniewinniony.