- Mężczyźni nie powinni decydować o ciele kobiety - powiedział nam Mariusz Dubacki, mąż jednej z kobiet protestujących wczoraj w Słubicach
Na Czarnym Proteście w Gorzowie spotkaliśmy m.in. Romana Bukartyka, byłego radnego a zarazem ojca znanego piosenkarza i tekściarza Piotra. - Ten protest to jest pierwsza impreza, której rząd PiS-u się boi i który daje im do myślenia, czy dobrze robi - mówił naszemu dziennikarzowi.
Na plac przed katedrą Bukartyk przyszedł ze swoją siostrą. W jakim celu? - My też mamy córki, wnuczki. Czy rząd ma im dyktować, ile dzieci mają rodzić? - pytała Adela Kozłowska, siostra byłego radnego.
Protestowała też 17-letnia Martyna Wojtkowiak. - Jeśli życie jakiejś kobiety będzie zagrożone, gdy będzie ona w ciąży, to właśnie ta kobieta powinna wybierać, kogo ratować - mówiła.
Na Czarny Protest w poniedziałkowe popołudnie w Gorzowie przyszło ok. 150 osób.
Przyszłam dla córek
Wczoraj w Słubicach, przy fontannie na pl. Przyjaźni, zebrało się ok. 40 na czarno ubranych kobiet. W milczeniu sprzeciwiały się zakazowi aborcji. Strugi deszczu lały się z parasolek, ale żadna z kobiet nie opuściła miejsca solidarności słubiczanek. - Chcemy swoim milczeniem i swoim smutkiem pokazać, jak źle się dzieje w Polsce. Ja tutaj dzisiaj przyszłam nie dla siebie, ale dla swoich córek. Chcę, żeby one mogły żyć w wolnym kraju. Nie możemy się bać Kościoła, który ma wpływ na ludzi. Mam znajome, które mają takie same poglądy jak ja, ale nie przyjdą tutaj, bo się boją, że dziecko nie zostanie dopuszczone do komunii - mówiła Ewa Guzik, mieszkanka pobliskich Kunic, która specjalnie przyjechała, żeby wspomóc protest. Wśród kobiet stało również kilku mężczyzn. - Mężczyźni nie powinni decydować o ciele kobiety. Nie powinni o tym decydować szczególnie księża. Niech decydują o tym, co się dzieje w kościele, a kobiety niech decydują o swoim zdrowiu - powiedział Mariusz Dubacki, mąż jednej z protestujących kobiet.
Walczymy o godność
Około pół tysiąca kobiet i mężczyzn wzięło udział wczoraj w czarnym proteście w Zielonej Górze. Na placu Bohaterów o 17.00 zebrały się przeciwniczki zaostrzenia ustawy antyaborcynej. Protestujący nie wierzą, że wycofanie restrykcyjnego projektu z prac Sejmu kończą spór o prawa kobiet. - Przecież Jarosław Kaczyński zapowiedział własny projekt, który ma zlikwidować prawo do aborcji w przypadku uszkodzenia czy nieuleczalnej choroby płodu. Planują w Polsce wprowadzić plany katolickich fundamentalistów tylnymi drzwiami. Jestem tutaj, żeby się temu przeciwstawić - powiedziała nam protestująca Justyna.
To już druga taka manifestacja w Zielonej Górze. Poprzednia - 3 października - przyciągnęła ponad 2 tys. osób. Wczoraj było ich już mniej. - To nie znaczy jednak, że mniej osób interesuje się tą sprawą - mówiła Karolina. - My tak naprawdę nie występujemy tylko przeciwko projektowi Ordo Iuris. My walczymy o naszą godność, o wolność wyboru. O to, żeby to kobietom zostawić prawo o decydowaniu o sobie i swoim ciele. Mam wrażenie, że tam w Warszawie, w parlamencie decydują o naszych sprawach mężczyźni, fanatycy religijni, fundamentaliści kierowani przez kler katolicki, którzy nie mają pojęcia o naszym życiu i należnym nam prawach.
Reprezentantka Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet Baba zapowiedziała, że będzie publikować w internecie adresy aptek, które odmawiają sprzedaży środków antykoncepcyjnych.
Myślę, czuję i decyduję!
W Żarach w czarnym marszu poszło ponad 30 osób. Głównie panie. Wśród nich byli również mężczyźni, którzy towarzyszyli swoim żonom. - Jestem tu, bo myślę, że to naturalny odruch, gdy ktoś zaczyna ograniczać naszą wolność, przede wszystkim wolność kobiet pod płaszczykiem jakichś haseł politycznych - mówi Piotr Zabilski, który na manifestację przyszedł z żoną Agnieszką Ankudowicz. - Nie ma co udawać, że nas nie ma i zamiatać temat pod dywan. Właśnie dlatego jestem w naszym mieście, a nie w Warszawie, czy Zielonej Górze, by pokazać, że tu też są mądre inteligentne kobiety, które potrafią walczyć o swoje prawa.
- Nie występuję z ramienia żadnej partii, nie jestem babochłopem z wąsami, tak jak mówią ci, którzy chcą zaszufladkować kobiety, domagające się praw do decydowania o własnym ciele - mówiła A. Ankudowicz. - Jako kobieta nie jestem za aborcją, a za wolnym wyborem. Bo wszędzie w małych miastach są mądre kobiety, które myślą, czują i decydują, i jak ja - mają odwagę protestować. Jestem doświadczoną kobietą, która wychowuje trójkę dzieci, nie chciałabym być nigdy przymuszana, ale chciałabym decydować, czy nosić w sobie chory płód, który z góry skazany jest na śmierć, albo urodzić dziecko z gwałtu. I chcę by taki wybór miała moja córka.