Prawa reprodukcyjne kobiet i ich obecność w przestrzeni publicznej oraz współczesny i historyczny feminizm były głównymi tematami III Słupskiego Kongresu Kobiet, który w minioną sobotę odbył się w usteckim kinie Delfin. Imprezę organizuje od trzech lat stowarzyszenie Kobiecy Słupsk. Jego prezeska, Danuta Wawrowska, na początku krótko podsumowała: - I kongres wyzwolił energię kobiet, II pokazał im miejsce w społeczeństwie, a ten pokaże siłę kobiet - ile zrobiłyśmy i ile jeszcze zrobimy.
Trzy warunki równouprawnienia
Gościem jednego z paneli - „Bukietu feministów” - miał być były premier, eurodeputowany Jerzy Buzek. Pilne sprawy w Brukseli nie pozwoliły mu przyjechać do Ustki, ale wystąpił z telebimu. Mówił o warunkach pełnego równouprawnienia.
- Pierwszy to strzegące równości zapisy w konstytucji i prawie - wyliczał. - Ten w Polsce spełniamy. Drugi warunek to przestrzeganie tego prawa. Z tym także nie jest u nas źle, chociaż są jeszcze pewne mankamenty. Trzeci warunek jest najtrudniejszy do spełnienia - dotyczy pozbycia się uprzedzeń i myślenia o wyższości jednej płci nad drugą. Tutaj mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Jako przykład podał nierówne wynagrodzenia kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach, co zresztą - jak zauważył - dotyczy wielu krajów Europy, nie tylko Polski.
Gwałcenie słowem
Przez większość uczestniczek kongresu za bardzo ciekawy został uznany wykład inauguracyjny wygłoszony przez prof. Ewę Graczyk z Uniwersytetu Gdańskiego. Mówiła o tym, jak mężczyźni bronią przed kobietami sfery publicznej, agory, która oznacza jednocześnie prestiż, władzę i pieniądze.
- Kobieta, która zdecyduje się wejść do polityki, zostaje poddana słownemu gwałtowi seksualnemu - mówiła pani profesor. - Jest taksowana wzrokiem, oceniana za wygląd, klasyfikowana jako młoda, stara, ładna, brzydka du...a. To ma ją unicestwić jako gracza. Seks jest użyty jako broń.
Jak sobie z tym poradzić? - Nie dać się wpisać w jedną z ról, jakie mężczyźni będą jej chcieli narzucić: pomocnicy, niani, „honorowego mężczyzny’, czyli kobiety przyjmującej męski punkt widzenia - radziła Ewa Graczyk. - Dobrze jest zbijać mężczyzn z tropu. Można to zrobić, zaskakując ich wyglądem, teatralizując go, wypracowując swój styl ironii. Trzeba narzucić swoje gry i zasady.
Jest bunt, musi być zmyślna taktyka
Prawa reprodukcyjne kobiet były tematem I panelu kongresu „Chcemy mieć wybór. Bunt kobiet”. Jego uczestniczki opowiadały o czarnych protestach organizowanych w Polsce, Niemczech i Anglii.
- Bunt wybuchł z taką siłą, ponieważ po raz pierwszy od 1989 roku mamy w Polsce Sejm w całości prawicowy i nie ma komu bronić w parlamencie kompromisu aborcyjnego - mówiła Kazimiera Szczuka, której zdaniem trzy podstawowe prawa reprodukcyjne kobiet: dostęp do edukacji seksualnej, antykoncepcji i legalnej aborcji, są zagrożone.
Czołowa polska feministka, mocno krytykując rządzących, jednocześnie przestrzegała przed próbami wykorzystania buntu kobiet przez polityków opozycji parlamentarnej.
- Myślą, że z nami, kobietami, uda się obalić ten rząd - mówiła. - Dlatego opozycja będzie chciała nas na swoich listach, ale bez naszych postulatów. Pamiętajmy więc, że ten protest jest nasz. Musimy być solidarne, zdeterminowane i przebiegłe, musimy obmyśleć cwaną, zmyślną taktykę, jak spełnić nasze feministyczne marzenia o postępowym kraju. Nie chodzi przecież o to, żeby parę z nas wbiło się do Sejmu, ale o to, żeby z tej gorączki, upajania się wspólnotą, wynikło coś trwałego.
Miśki i potwory
Ciekawą konfrontacją skrajnie różnych postaw wobec mężczyzn było spotkanie na scenie tancerki Krystyny Mazurówny i malarki oraz pisarki Hanny Bakuły - uczestniczek panelu „Kobiety kreatorkami rzeczywistości społecznej poprzez sztukę”.
- Kreujmy siebie i nie bądźmy przeciwko mężczyznom. To takie miłe miśki. Jeśli dobrze ich zmanipulować, da się z nimi żyć! - wołała z emfazą Mazurówna, wzbudzając wybuchy śmiechu opowiadaniami o swojej rodzinie.
- Moje książki są prokobiece i antymęskie. O sprawach poważnych piszę zabawnie, więc boksuję mężczyzn w białych rękawiczkach okrytych puchem. Walczę z facetami, bo chcę ich obudzić - opowiadała Hanna Bakuła. - Tygodniowo trzy, cztery kobiety dziękują mi, że po lekturze moich książek zdobyły się na odwagę, by się rozwieść czy zrobić prawo jazdy.
Obie panie zgodziły się w jednej kwestii: w sztuce kobiety nie są dyskryminowane, bo w niej liczy się nie płeć, lecz talent i kreatywność.
Feminizm ma wiele twarzy
Taki wniosek wypłynął z panelu „Odczarować feminizm”. Jego uczestniczki mówiły, jak go pojmują. - Dla mnie to wolność - stwierdziła Ewa Graczyk. - Chciałabym, żeby w feminizmie było więcej polityki, a mniej mody na niego - mówiła blogerka Lady Pasztet, czyli Katarzyna Maria Barczyk. Ubolewała, że najbardziej odwiedzany wpis na jej blogu dotyczy kwestii, czy feministki mogą mieć makijaż. - Mój feminizm to elementarna empatia, równość i różnorodność - deklarowała Anita Kucharska-Dziedzic, zajmująca się przemocą wobec kobiet. - Wystarczy przeczytać szkolne lektury, żeby zostać feministką - śmiała się Kazimiera Szczuka. - Dla mnie feminizm to dążenie do świata równych praw, lepszego dla obu płci - dodawała. Jednocześnie apelowała, żeby pamiętać o przeszłości tego ruchu. Sekundował jej w tym Maciej Duda, historyk literatury z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Warto czytać przedwojenne pismo emancypantek „Ster” - mówił. - Wiele problemów sprzed 100 lat jest nadal aktualnych! Warto wiedzieć, że i wtedy nie brakowało mężczyzn walczących o prawa kobiet. Tak Maciej Duda nawiązywał do panelu, którego był uczestnikiem, czyli „Bukietu feministów”. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć prezydenta Słupska Roberta Biedronia.