Kobiety głosują od stu lat, ale wciąż mają te same problemy
Szukałem w Poznaniu pomników kobiet. Nie znalazłem - mówi Adam Suwart, badacz historii miasta. - Jak to możliwe? - dziwi się. Jedyne, co udało mu się znaleźć, to monumenty z wizerunkami kobiet, które nie honorują żadnej konkretnej osoby znanej z imienia i nazwiska, ale idee albo odwołują się do estetyki. - Szukałem długo pomnika jakiejś zasłużonej, ale może o czymś nie wiem, może ktoś mnie zaskoczy - zastanawia się.
W najbliższą sobotę będzie próbował przywrócić pamięć wyjątkowych mieszkanek Poznania i Wielkopolski na nocnym spacerze w ramach 9 Kongresu Kobiet.
Spacer śladami kobiet poprzedzi Herstoryczna Wieczornica, czyli prezentacja pt. „Poznajcie Wielkie Wielkopolanki”. Specjalnymi gośćmi spotkania będą Dorota Tułodziecka-Adams i Katarzyna Męczyńska. Pierwsza to potomkini sióstr Tułodzieckich, zasłużonych dla ruchu kobiecego w Poznaniu i Wielkopolsce podczas zaborów. Druga to potomkini Zofii Sokolnickiej, posłanki na Sejm Ustawodawczy w 1918 r.
Prawie sto lat praw wyborczych
Wydarzenia są częścią Kongresu Kobiet, który odbędzie się w najbliższy weekend w Poznaniu. Do stolicy Wielkopolski zjadą najbardziej wpływowe kobiety z całej Polski, swój udział zapowiedziały m.in. dotychczasowe pierwsze damy RP.
- Jest to najważniejszy i jedyny w Polsce megaiwent poświęcony kwestiom życia społecznego, gospodarczego i politycznego, w którym dominuje perspektywa kobiet - mówi dr Marta Mazurek, pełnomocniczka prezydenta Poznania ds. przeciwdziałania wykluczeniom i współorganizatorka Kongresu.
Kongres jest w przededniu świętowania 100-lecia praw kobiet, które przypada w przyszłym roku.
Jedną z uczestniczek będzie wspomniana Dorota Tułodziecka-Adams, z rodziny, do której należały Aniela i Zofia Tułodzieckie, poznanianki, działaczki ruchu kobiecego z początku XX w. Aniela organizowała tajne nauczanie języka polskiego i kultury polskiej pod zaborami, a Zofia działała na rzecz kobiet, była m.in. współzałożycielką pierwszego związku zawodowego kobiet pod nazwą Stowarzyszenie Personału Żeńskiego w Handlu i Przemyśle.
- Obie były pannami, bo trudno zdziałać tyle co one, mając dzieci, szczególnie, gdy dzieci są małe. Widzę to i po Kongresie Kobiet, najwięcej angażują się panie z odchowanym potomstwem, młode matki, choć jest coraz więcej, są wciąż w mniejszości - przyznaje Dorota Tułodziecka-Adams.
Przyznaje, że historię sióstr Tułodzieckich odkryła dla siebie 20 lat temu, kiedy częściej zaczęła przyjeżdżać do Polski. Na co dzień swoje życie dzieli między między Północną Karolinę w USA a Poznaniem i Dusznikami koło Szamotuł.
- Siostry Tułodzieckie traktuję jak swoje patronki i mentorki. Czuję ich siłę - mówi.
W listopadzie zeszłego roku pierwszy raz mówiła o nich publicznie. Na regionalnym Kongresie Kobiet w Poznaniu. Była ubrana w strój z epoki.
- Kiedy opowiadałam o ich losie, karach więzienia, na jakie były skazywane, o ich sile, nieugiętości, łzy polecały mi ze wzruszenia. Dotarło do mnie, że czas nie ma znaczenia, my kobiety nadal powinnyśmy trzymać się razem i troszczyć o siebie - mówi.
W sobotę Tułodziecka-Adams opowie o swoich praciotkach ponownie podczas Kongresu Kobiet. Panel z jej udziałem rozpocznie się o godz. 14.30 w pawilonie 15 na MTP. Tuż przed nim spod Sali Ziemi na MTP wyruszy pochód kobiet, w którym wezmą udział m.in. emancypantki stylizowane na te sprzed stu laty.
- Uważamy, że symboliczny „Marsz Kobiet” trwa już ponad sto lat, a wiele spraw, o które walczą kolejne pokolenia Polek pozostaje niezałatwionych. Wciąż mamy nierówne płace, spotykamy się z przemocą wobec kobiet, widzimy nierówne traktowanie samotnych matek, osamotnienie rodzin dzieci niepełnosprawnych. Mierzymy się ze stałym zagrożeniem dla praw reprodukcyjnych i wolności decydowania o sobie. Widzimy wycofywanie kobiet z życia publicznego do sfery domowej i wiele, wiele innych - piszą organizatorki.
Pochód potrwa do 14.25 i zakończy się wspólną fotografią na zewnątrz Pawilonu 15.
Wciąż te same problemy
- Kiedy czyta się publicystykę Boya, np. „Piekło kobiet”, widać jasno, że wiele z problemów sprzed stu lat wciąż jest aktualnych - mówi prof. Ewa Graczyk, literaturoznawczyni z Uniwersytetu Gdańskiego, która będzie panelistką w ramach Centrum stulecia kobiet w sobotę. - Gdy chodzi walkę o prawa kobiet wykonujemy stale ruch w przód, ale zaraz potem w tył. Jednak za każdym razem ruch w przód jest intensywniejszy, a natarcie, które ma odebrać nam nasze prawa, mniej radykalne - uważa profesor.
Dlaczego kobiety powinny być bardziej aktywne w życiu społecznym i politycznym? Zdaniem profesor Graczyk, system patriarchalny, który działał przez kilka tysięcy lat, dziś już się nie sprawdza. Co więcej może doprowadzić nas do bankructwa.
- Mężczyźni nastawieni są na rywalizację, socjalizuje się ich do tego, by widzieli świat w systemie zero-jedynkowym, są wygrani i przegrani, nie ma nic pośrodku. Mają w sobie kult wartości wojennych. Widać do w ich podejściu zarówno do gospodarki, jak i natury czy polityki. Kiedyś, gdy w walce mieli do dyspozycji jedynie miecz czy szablę, kult męskich wartości nie był tak niebezpieczny. Dziś, kiedy w użyciu są nowe technologie, także wojenne, jak bomby atomowe, jedna decyzja może zakończyć istnienie całych społeczeństw. Męska dominacja staje się dla nas po prostu niebezpieczna. W ośrodkach decyzyjnych potrzebny jest udział kobiet, by zaburzyć tę jednorodność męskiej logiki. Kobiety są bardziej skłonne do kompromisu, mniej skłonne do ryzyka i dzięki temu ratują wiele sytuacji. Także sytuacje przedsiębiorstw. Badania wykazały, że tam, gdzie w radach nadzorczych nie zasiadają wyłącznie samcy alfa, ale też kobiety i ludzie w różnym wieku o różnych doświadczeniach, rzadziej dochodzi do bankructw, są w lepszej kondycji finansowej. Obecnie potrzebujemy pierwiastka kobiecego w świecie bardziej niż kiedykolwiek. Patrząc na politykę światową, to dla nas sprawa życia i śmierci - uważa prof. Ewa Graczyk.
Żeby zwiększyć udział kobiet w życiu publicznym potrzebna jest edukacja równościowa. Zwracanie uwagi na drobne rzeczy: mówienie dziewczynkom, że są równie zdolne z matematyki, co chłopcy, uczenie chłopców, by zmywali po sobie naczynia, że ich siostry nie służą do obsługiwania. - Potrzebne są też parytety i kwoty, bo od pewnego poziomu obecności kobiet w życiu publicznym, coś zaczyna się zmieniać - mówi prof. Graczyk.
Uzupełnić historię
Małgorzata Tkacz-Janik z Gliwic, twórczyni Centrum stulecia praw kobiet na Kongresie dodaje do tego herstorię. Czym ona jest? To dosłownie „jej opowieść”, neologizm stworzony na podstawie gry językowej his-story czyli „jego opowieść”. Przywracanie kobiecej wizji historii, przypominanie o ważnych kobietach.
- Radosna gra językowa obnaża gorzką prawdę. Historię tworzyli mężczyźni, historię mężczyźni spisywali - tłumaczy Lucyna Marzec w artykule „Herstoria żywa, nie zawsze jedna, nie zawsze prawdziwa”. - Interesowali ich przede wszystkim władcy i ich praktyki wojenne, stosunkowo niewiele wyczytamy o życiu, działalności czy aktywności twórczej kobiet: żon i córek królów, królowych, możnowładczyń, przeorysz zakonów, o bogatych mieszczankach nie wspominając. (…) Herstoria to nie tylko akt dopisania rozdziału o kobietach w historii powszechnej, ale przede wszystkim gest polityczny, ideowy. (…) - czytamy.
Małgorzata Tkacz-Janik stworzyła Śląski Szlak Kobiet, który opowiada o losach ważnych dla tego regionu pań. Przede wszystkim o Janinie Omańkowskiej, która w 1922 r. otwierała i prowadziła pierwsze obrady Sejmu Śląskiego. Omańkowska zresztą związana byłą wcześniej także z Wielkopolską, gdzie nauczała w majątkach tutejszego ziemiaństwa.
- Dzięki szlakom kobiet i herstroii odzyskujemy ważną cześć niezapisanej historii: losy rodów, rodzinnych rytuałów, codziennych czynności. Stało się to możliwe, gdy w II poł. XX w. na jaw zaczęły wychodzić pamiętniki żon znanych mężczyzn. To potężny obszar nieujawnionych historii - mówi Tkacz-Janik.
- Nie chcę zdradzać wszystkich, ale mogę powiedzieć, że jest wśród nich Dobrawa, czeska księżniczka, która przyniosła tu chrześcijaństwo, na którym zasadza się powstanie państwa Polskiego - mówi Suwart. - Będzie wśród nich także poznanianka Monika Rataj, która opisała swoje wspomnienia w książce „Grzeszne miasto”. Nie było jej łatwo, wytykanej palcami w czasie dzieciństwa na Wildzie, córce Niemca, który opuścił rodzinę. Na szlaku pojawi się też Natalia Tułasiewicz, heroiczna działaczka, która zginęła w Ravensbrück. Ostatecznie wyniesiona na ołtarze - mówi.
Kongres Kobiet to nie tylko panele dyskusyjne i warsztaty, ale także wydarzenia kulturalne i m.in. wystawy. Pełen program dostępny jest na stronie kongreskobiet.pl. Obowiązuje bezpłatna rezerwacja.