Kobieta żyje pieszczotą. Krótka historia wibratora
Gdyby nie filmy porno z lat 20. to niewinne urządzenie leżałoby w każdej łazience obok lokówki i szczoteczki do zębów...
Jego historia to także historia kobiecej seksualności. Wiadomo, że w starożytności stworzyli go mężczyźni, ale bynajmniej nie powodowani troską o jakość kobiecych doznań, bo kobieta była wówczas istotą bez własnej seksualności. Pani Kwaśna Landrynka, badaczka erotyki w kulturze, twierdzi że wciąż myśli się o wibratorze jako oznace zepsucia obyczajów. - Ludziom się wydaje, że powstał kilkanaście lat temu i teraz szturmem zdobywa rynek - mówi pani Kwaśna.
Najpierw był masażer kojarzony z funkcją medyczną, ale po debiucie w pierwszych filmach pornograficznych w latach 20. ubiegłego wieku przemianowano masażer na wibrator.
Tymczasem był on już znany 28 tys. lat temu - mierzył 20 cm długości i 3 cm grubości. Znaleziono go w okolicach Ulmy w Niemczech. Był z drewna powleczonego skórą. Z angielska mówi się, że było to pierwsze dildo. Dildo pochodzi od włoskiego słowa diletto (przyjemność).
Później Grecy, potrafiący nazwać wszystko, nazwali go olisbos (odwzorowanie męskiego penisa, ocierać się, podrażniać). Grecy niemal wszystko też wynaleźli, to w końcu z ich plemienia wywodzi się Hipokrates, ojciec medycyny dla ludzkości, lecz przekleństwo dla piękniejszej jej części, która według Maksyma Gorkiego „żyje pieszczotą jak grzyb wilgocią”.
Hipokrates wyobrażał sobie, że macica to ruchliwe, wiecznie pragnące owej wilgoci zwierzątko. W porze suchej przemieszcza się w jej poszukiwaniu, dociera do wątroby, blokując drogi oddechowe, a jak jest zawzięte, to dotrze do serca. Stąd duszności, białka oczu wywracają się, kobieta staje się zimna, a nawet sina, ślina spływa jej do ust, a zęby zaciskają i przypomina epileptyczkę.
Jest na to jedno remedium: stosunek płciowy. Niestety, wróg u bram i mężczyzna musi iść na wojnę, zostawiając swej bogdance ów olisbos, żeby nieboga nie udusiła się w oczekiwaniu na remedium. Hipokratesem myślano bardzo długo, bo jeszcze staruszek Freud przychylał się do jego brzmiącej alegorycznie teorii histerii. - W jednej z tragedii greckich kobieta skarży się, że jej przyjaciółka bez przerwy pożycza od niej olisbos, przez co sama nie może zaznać przyjemności, a mąż jest na wojnie - opowiada Kwaśna Landrynka.
Czas biegnie, ziemia staje się okrągła, duszy nie szuka się już w szyszynce mózgowej, Tesla spiera się z Edisonem o prąd przemienny, co okaże się bardzo ważne w tej historii. Tymczasem „żyjące pieszczotą” wciąż tylko o niej śnią, mając reglamentowany gorsetami dostęp do ciał. W wiktoriańskiej i edwardiańskiej Anglii też nie szukano w psychice klucza do tajemniczej kobiecej seksualności. Rozkojarzenie, zdenerwowanie, fantazje erotyczne, brak łaknienia to wciąż były objawy histerii - choroby macicy.
Dżentelmeni, choć zawsze bronią spraw przegranych, nie dopuszczali myśli, że są zwyczajnie kiepscy w łóżku, a ars amandi wyniesiona z burdeli nie była żadną sztuką. Zresztą słynny brytyjski urolog Wiliam Acton (1813-1875) głosił, że kobiety nie są zdolne do przeżywania orgazmu.
Histerię leczono metodą „to samo przez to samo”. Stosując masaż intymny doprowadzono panie do jej apogeum. Żaden tam orgazm: apogeum histerii, a chodziło wyłącznie o to, żeby kobieta nie była „nieprzyjemna dla otoczenia”. Obejrzyjcie komedię romantyczną „Histeria. Romantyczna historia wibratora” . Widać tam, że tę metodę stosowano na gigantyczną skalę. Głównemu bohaterowi, młodemu lekarzowi, po miesiącach takiej pracy palce odmówiły posłuszeństwa.- Panowie lekarze strasznie się wtedy męczyli, skurcze nadgarstka były ich chorobą zawodową - potwierdza Kwaśna Landrynka.
Dodajmy, że masaż intymny był bardzo humanitarną terapią, podobnie jak jazda konna, ale często polewano kobiety lodowatą wodą, izolowano, ogłupiano doprowadzając nieraz do samobójstw. Na ogół leczenie histerii było przejściem piekła. Masaż sromu nie zawsze skutkował, podobnie jak jazda konna, czy strumieniowy prysznic, a z tych zabiegów korzystało aż 75 proc. Angielek. W ostateczności usuwano chirurgicznie macicę. Nie wiadomo, jak długo trwałaby owa ciemna historia „męskiej medycyny”, gdyby nie przerwały jej wynalazki Nicola Tesli. To dzieki nim w 1888 r. brytyjski fizyk Weiss zaprojektował pierwszy elektromechaniczny wibrator, którego wkrótce wyposażono w baterię. Pierwszy model napędzany był parą wodną. - Wyglądał jak perwersyjna ciuchcia - mówi Landrynka. Sapał i warczał. Był też wibrator na korbkę.
Warto wiedzieć, że pierwsze wibratory napędzane elektrycznie były piątym wynalazkiem do domowego użytku - wymyślone przed żelazkiem i odkurzaczem...
„Wprawi cię w młodzieńcze kołatanie serca”, „Twój Najbliższy Przyjaciel”, tak subtelnie przedsiębiorcy zaczęli go reklamować. To oni pierwsi wyczuli, że to nie jest narzędzie medyczne. Pod cichym przyzwoleniem wibrator szalał na masową skalę w sprzedaży wysyłkowej. Problem pojawił się dopiero, gdy zadebiutował w pornosach na początku XX w. Przecież to jest urządzenie do masturbacji kobiet, a nie leczenia - zagrzmieli moraliści i nasz bohater zszedł do podziemia. Marketingowe sztuczki sprawiły, że występował jako sprzęt do masażu karku, pleców i twarzy.
Polski wibrator powstał w czasach PRL. Był, duży, biały, plastikowy i przypominał rakietę. Reklamowano go również do masażu innych części ciała, ale wyraźnie dając do zrozumienia, że wibruje. Nazywał się „masażerem turystycznym”. Współcześnie większość tego typu zabawek wymyślają kobiety i nie mają one bynajmniej kształtu penisa.