Kobieta usłyszała wołanie syna: - Mamo, ratuj!
16-letni Michał o mały włos nie stracił życia w rzece. Na ratunek pospieszyła mu matka. - Do tej pory słyszę krzyk Michała - mówi Bernadeta Kowalska.
Kobieta do końca życia zapamięta wydarzenia sprzed tygodnia. Razem z szesnastoletnim synem wybrali się nad Bóbr, żeby się trochę ochłodzić. Chłopak nie umie pływać, więc zawsze kąpią się w dość płytkim miejscu. Wydarzenia potoczyły się w szybkim tempie. Wypoczywająca na brzegu kobieta nagle usłyszała dramatyczny krzyk: „Mamo, ratuj!”.
Michała porwał nurt, szedł już pod wodę. Przerażona matka rzuciła się do wody na ratunek. Zdołała chwycić syna i podpłynąć z nim do wystającego z wody powalonego drzewa. Michał złapał za gałąź i wdrapał się na konar.
Bernadeta Kowalska resztkami sił podpłynęła do brzegu i wezwała na pomoc straż pożarną. - Wezwanie dostaliśmy o godz. 13.50, na akcję od razu wyjechały dwa wozy bojowe - mówi „GL” Paweł Grzymała, oficer prasowy żagańskiej straży pożarnej.
Chłopak był w rzece, wciąż potrzebował pomocy. Strażacy wydostali go z wody za pomocą koła ratunkowego asekurowanego liną. Szczęśliwie tym razem nie doszło do tragedii, ale fachowcy przestrzegają przed takimi kąpielami.
- Rzeka jest bardzo niebezpieczna, wchodząc do niej, narażamy się na porwanie przez nurt. Bóbr jest nieuregulowany, ukształtowanie dna ciągle się zmienia. Tam, gdzie jeszcze rok temu było płytko, ryzykujemy natknięcie się na głęboką wodę - mówi Krystian Rębacz, prezes żagańskiego WOPR-u. Wybierając kąpiel na niestrzeżonym kąpielisku trzeba mieć świadomość, że robimy to na własną odpowiedzialność. - Nie ryzykujmy niepotrzebnie, korzystajmy z kąpielisk strzeżonych - apeluje K. Rębacz.