Knurów: 35-letni Artur miał krwiaka mózgu. Trzy godziny czekał na karetkę. Zmarł
Jak skończyłaby się ta historia, gdyby karetka dojechała na czas, nie wiadomo. 35-letni Artur Turowski z Knurowa miał krwiaka mózgu, a tu liczy się każda minuta. Ale na karetkę, która miała zawieźć go na operację, musiał czekać trzy godziny. Ostatecznie zmarł, a sprawą zajmuje się prokuratura.
Rodzinna tradycja. Na niedzielny obiad u rodziców w Gierałtowicach Dawid Turowski przyjeżdża zawsze razem z żoną i synem. Do początku lipca przyjeżdżał także jego brat ze swoją narzeczoną i synkiem. - W tę niedzielę były akurat imieniny mojej babci, która dwa tygodnie wcześniej pochowała męża. Pojechaliśmy do niej, więc nie spotkałem się z Arturem - mówi Dawid Turowski. To byłby jego ostatni wspólny obiad ze starszym bratem.
Artur Turowski, jego narzeczona Barbara i 14-miesięczny synek Dominik 1 lipca przyjechali do Gierałtowic. Zjedli obiad z rodzicami Artura i około godziny 17 poszli na spacer. Wybrali drogę prowadzącą na działki, w kierunku autostrady A1 w Knurowie. Barbara odebrała telefon i w czasie rozmowy szła 3-4 metry za Arturem, który prowadził wózek z Dominikiem. Nagle 35-latek upadł i uderzył głową o asfalt. Zaczął się trząść, a z ust leciała mu piana.
Co działo się między godziną 17.32 a 20.30
Czytaj w dalszej części tekstu
- Co działo się przez 3 godziny dramatu?
- Dlaczego na karetkę trzeba było aż tyle czekać?
- Co może ustalić prokuratura?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień