Kłopot z patronem szpitala w Dębicy. Ktoś chce wywołać ferment?
Będzie wstyd, jeśli Dębica nie będzie miała szpitala im. Marii i Lecha Kaczyńskich, a taki szpital będzie miał Gabon - mówi inicjator pomysłu nadania imienia Tomasz Bałycz.
Związki zawodowe, działające przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Dębicy, wraz z licznymi pracownikami zwracają się z wnioskiem o nadanie Szpitalowi w Dębicy nazwy „Szpital w Dębicy im. Marii i Lecha Kaczyńskich” - pismo o takiej treści pojawiło się na biurku starosty dębickiego z początkiem lipca. Polityczna sprawa się z tego zrobiła. Lewicowym kręgom dębickim nie wypada forsować tego pomysłu, bo Maria i Lech nie z ich bajki politycznej. Choć z drugiej strony chętnie by to zrobili. A zrobiliby na złość dębickim kręgom Prawa i Sprawiedliwości, które wniosek związkowców przyjęły co najmniej z zakłopotaniem. Nie zamierzają pomysłu sabotować wprost, bo nie wypada, ale poprzeć go też nie zamierzają. Choć brak poparcia dla takiego wniosku też może zostać różnie odczytany, stąd kłopotliwość sytuacji. W dębickim PiS szepcze się, że ten pomysł to prowokacja dębickich lewaków. Od lipca starostwo, rada powiatu, działacze polityczni powiatu krążą wokół pomysłu jak pies wokół jeża i nie bardzo wiedzą, jak go ugryźć. A przecież kiedyś w końcu będą musieli.
- Chcemy uczcić pamięć pary prezydenckiej - wyjaśnia Tomasz Bałycz, przewodniczący Związku Zawodowego Sierpień ’80 w dębickim ZOZ, główny inicjator pomysłu. - Chyba nikt nie ma zastrzeżeń co do Marii Kaczyńskiej, nawet lewa strona powinna ją cenić za stanowisko w sprawie ustawy antyaborcyjnej. I nagle wszyscy są oburzeni, że ten szpital ma być Marii i Lecha Kaczyńskich.
Szpital, imię i polityka
PiS zakłopotany, lewica skłonna podłożyć mu minę, ale jak uzasadnić poparcie dla takiego wniosku, kiedy kontestuje się w całym kraju inicjatywy nadania ulicom, rondom, placom imienia pary prezydenckiej i stawiania pomników? Bałycz przyznaje, że związkowcy pomysłu nie konsultowali wcześniej z działaczami PiS-u. Chyba się na nich trochę obrazili, bo kiedy późną wiosną zwracali się do nich z prośbą o pomoc w rozwiązaniu spraw szpitalnych i związkowych - odbili się od ściany. Ale Bałycz trochę dziwi się temu pisowskiemu brakowi entuzjazmu.
- Ilu posłów z Podkarpacia weszło do Sejmu i Senatu, ilu z nich jest z PiS-u, jakie w regionie były wyniki wyborów? - analizuje Bałycz. - Z jaką formacją polityczną utożsamia się społeczeństwo? I żeby w takim miejscu nie było poparcia dla takiej inicjatywy!
Jan Warzecha, poseł PiS z Dębicy, stwierdził, że ta inicjatywa może wywołać więcej zamieszania niż korzyści, spowodować kłótnie społeczne, podziały i że nikt z kręgami PiS-u w powiecie tego pomysłu nie konsultował.
- To nie jest nasza inicjatywa - potwierdza proszący o anonimowość działacz partii w powiecie. - To nie do końca dobry pomysł. Szpital kojarzy się z bólem, tragedią i nie jest dobrze kojarzyć takie miejsce z pamięcią o parze prezydenckiej. Zastanawialiśmy się nad tym, dlaczego ta inicjatywa tak właśnie została przeprowadzona, żeby wywołać ferment społeczny, żeby jego konsekwencje spadły na PiS. Bo przecież wiadomo z góry, że generalnego poparcia społecznego dla tej inicjatywy by nie było.
O takiej interpretacji słyszał też Stanisław Skawiński, radny powiatowy i członek Rady Społecznej ZOZ w Dębicy. A to ona będzie dla rady powiatu opiniować wniosek związkowców.
- Przypuszczam, że wszyscy niezwiązani z PiS członkowie rady będą przeciw, ci z PiS albo za, albo - co bardziej prawdopodobne - w ogóle nie będą uczestniczyć w głosowaniu - prognozuje.
Zapewne z tego powodu nie ma oficjalnego stanowiska powiatowego PiS dla pomysłu związkowców, a tym bardziej zdecydowanego poparcia. Co dziwi o tyle, że w każdym innym miejscu w kraju partia walczy o budowę pomników Lecha Kaczyńskiego, nazywania jego imieniem ulic, placów i rond. W Dębicy też wywalczyli pomnik. Gwałtownie oprotestowany już na etapie pomysłu, tłumnie oprotestowany przy okazji odsłonięcia, a potem kilkakrotnie oblewany farbą przez „nieznanych sprawców”. Nie bez podstawy są obawy, że i przy okazji szpitalnej inicjatywy dostałoby się zmarłemu tragicznie prezydentowi.
Bałycz przekonany jest, że na lewą stronę społeczeństwa liczyć nie może. Liczył na prawą, ale się przeliczył.
- Pewnie przez zawiść, że to nie ich pomysł - dodaje. - Albo boją się czegoś. A słyszałem, że wszystko robione jest po to, żeby rozbić struktury PiS w powiecie.
Niektórzy z przywódców zakładowych związków zawodowych chyba zdają sobie sprawę z tego, że uchylili wieczko puszki Pandory. Bałycz przyznaje, że siódmy związek w szpitalu - Związek Zawodowy Lekarzy - wprost odmówił wsparcia dla pomysłu, bo nie chce być utożsamiany z PiS-em.
Przewodnicząca ZZ Pielęgniarek i Położnych w ZOZ nie bardzo chce mówić o inicjatywie, pod którą się przecież podpisała.
- Muszę odpowiadać? - broni się Marzena Dzięglewicz. - Chyba nie muszę. To nie jest zły pomysł. Wiem, że to medialne, bo teraz jest nagonka na rząd, na PiS. Powiem krótko: to nasza propozycja, ludzie zginęli, to był nasz polski prezydent. Dziękuję.
Niedawno pojawiła się i inna interpretacja dla pomysłu związkowców: nadanie szpitalowi imienia pary prezydenckiej ułatwiłoby dyrekcji dostęp do większych pieniędzy ministerialnych. Jak ciężko jest ministerstwu odmówić wsparcia dla szpitala im. Jana Pawła II, tak ciężko, szczególnie temu rządowi, byłoby odmówić grosza na szpital im. Marii i Lecha Kaczyńskich. A grosza szpital gwałtownie potrzebuje, szczególnie od kiedy zaciągnął potężny kredyt na budowę bloku operacyjnego.
A imię jego... Petrycy
Tymczasem szpital bezimienny nie jest, o czym pewnie w Dębicy nie wszyscy wiedzieli. Wniosek związkowców wylądował na biurku starosty z początkiem lipca, tymczasem miesiąc wcześniej staraniem Muzeum Rejonowego w Dębicy wydane zostały wspomnienia zmarłego w 1982 roku Juliana Maja, uczestnika bitwy pod Monte Cassino, organizatora i pierwszego dyrektora szpitala. Połowa nakładu publikacji pt. „Szpital Powiatowy im. Sebastiana Petrycego w Dębicy” natychmiast została wykupiona przez dyrekcję szpitala, na druk czeka druga połowa. A we wspomnieniach wyraźnie stoi, że „Mały, skromnie wyposażony szpital swoimi osiągnięciami stał się godny Imienia swojego Patrona Sebastiana Petrycego - rodaka z Pilzna, profesora Akademii Krakowskiej, wielkiego uczonego i społecznika, lekarza ubogich, fundatora stypendiów dla kształcenia medyków”. Dębicki szpital ochrzczono decyzją Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie z 1952 roku, na budynku zawisł szyld z imieniem XVI-wiecznego medyka. Ale później szpital przeprowadził się do nowego budynku, na którym imię Petrycego już nie zawisło, więc patron zniknął ze świadomości kolejnych pokoleń dębiczan.
- Starci dębiczanie doskonale pamiętają, że szpital nosił imię Sebastiana Petrycego - zapewnia Jacek Dymitrowski, dyrektor dębickiego muzeum. - Nie ma żadnych przekazów, które by mówiły, że tego imienia został pozbawiony.
Bałycz raczej nie ceni Petrycego, podkreśla, że z Dębicą nie miał nic wspólnego, jedynie urodził się niedaleko, bo w Pilźnie. Nie ma go w statucie szpitala, jego imię od lat nie było kojarzone ze szpitalem. Aż do teraz.
- Nagle po naszym wniosku wszyscy sobie przypomnieli o Petrycym, przez ostatnie kilkadziesiąt lat nikt o tym nie wspominał - dziwi się Bałycz.
Bierzmy przykład z Gabonu
Na listopad Rada Społeczna ZOZ zaplanowała spotkanie, które będzie rozstrzygać o pomyśle związkowców. Jeśli da mu zielone światło, wniosek trafi do rady powiatu i wtedy ten zdecyduje o imieniu dla szpitala. Rada apolityczna nie jest, lewa strona rady już teraz liczy szable, szykując się do obalenia pomysłu. Po prawej raczej liczenia nie ma, jest konfuzja. Bo głos na nie to jak zdrada, a głos na tak wywoła powiatową wojnę społeczną na słowa, a krótko przed wyborami samorządowymi taki ferment PiS-owi nie posłuży. Sympatycy partii w Radzie Społecznej będą więc raczej starali się unikać udziału w głosowaniu. Nawet Tomasz Bałycz nie wróży własnej inicjatywie większych szans na powodzenie, ale oczekuje, że decydenci jakieś stanowisko zajmą.
- Jak się z naszą propozycją starostwo nie zgadza, to niech podejmie decyzję i ją uzasadni - mówi Bałycz. - A do tej pory nic konkretnego nie zaproponowali.
Jak do tej pory, to jedynie Edward Brzostowski „coś” zaproponował: „W imieniu własnym oraz ogromnej rzeszy dębiczan i mieszkańców powiatu dębickiego wzywam Zarząd Powiatu Dębickiego do przywrócenia na fasadę szpitala właściwego szyldu z imieniem Sebastiana Petrycego, jaki widniał na budynku zarówno starego, jak i nowego szpitala (i niewykluczone, że leży gdzieś zakurzony w magazynach). Wzywam do posługiwania się prawidłową, pełna nazwą szpitala (uwzględniającą patrona) we wszelkiej korespondencji, na drukach firmowych, wizytówkach, pieczątkach, stronie internetowej. Wzywam Zarząd Powiatu do usunięcia budzącej śmiech politowania i szyderstwa - mimo dobrej pracy pielęgniarek, lekarzy i całego personelu - obecnej nazwy „Szpital z uśmiechem”. Wzywam Zarząd Powiatu do powstrzymania inicjatorów i zablokowania wszelkich prób nielegalnej zmiany nazwy szpitala” - pisał w oficjalnym piśmie były wiceminister, poseł, burmistrz Dębicy i radny wojewódzki, a właśnie przez Radę Powiatu obdarzony tytułem „Zasłużony dla Powiatu Dębickiego”.
Tomasz Bałycz i szefowie pozostałych pięciu związków w szpitalu pewnie nie będą wdzięczni za taki głos, za cichy sprzeciw lewicy też, a najmniej za milczenie prawicy. I wszystko to razem może sprawić, że powiat dębicki będzie miał powód do wstydu.
- Jezuici chcą, żeby w Gabonie powstał szpital im. Marii i Lecha Kaczyńskich, więc jeśli Gabończycy potrafią uhonorować naszą parę prezydencką, a my nie, to… tylko wstyd - wytyka Bałycz.