Kłodawka i skarby? Możesz się zdziwić!
Granat, rewolwer, rowerki i monety... To wszystko leży na dnie Kłodawki w Gorzowie. Grupa pasjonatów szuka śladów historii, a przy okazji... sprząta rzeczkę z nieprawdopodobnych śmieci.
Wyciągamy wszystko, co jest metalowe. Znaleźliśmy już granat, laptopy, rewolwer. Poza tym natrafiliśmy na rowery dziecięce, oszczepy, haczki, hamaczki, grabie. Blach na ryby to ja mam tyle, że do sklepu wędkarskiego nie musiałbym chodzić – śmieje się Krzysztof Puszko, z zawodu mechanik pojazdów samochodowych. Jest jednym z założycieli Poszukiwaczy Grupy Zachód. To ekipa z reguły około trzydziestoletnich pasjonatów, którzy eksplorują Gorzów i nasze okolice, szukając śladów historii. Przez lata skarbów szukali w ziemi. Od niedawna eksplorują Kłodawkę.
Dlaczego Kłodawka?
- Przerzuciliśmy się na wodę, zimą ziemia jest twarda i ciężko się kopie. A tej zimy nie było takich mrozów, żeby skuły one rzeki – mówi Damian Badura, kolejny poszukiwacz, na co dzień elektromechanik.
Jak gorzowianie przeczesują Kłodawkę? – Robimy to za pomocą magnesu neodymowego. Jest jednym z mocniejszych. Może przyciągnąć przedmiot o wadze 300 kg. Wszystko, co jest metalowe – mówi Puszko. Jak działa magnes, poszukiwacze pokazują nam w Parku Róż.
Wrzucają magnes do Kłodaw - ki na wysokości dawnej centrali rybnej. Za pierwszym razem wyciągają fragment prawdopodobnie jakiegoś płotu. Za drugim razem kawałek puszki. Na naszych oczach poszukiwacze dziesięciokrotnie zarzucają tę nietypową „wędkę” na 30-metrowej linie. Efekt? Aż siedem razy coś wyciągają z rzeczki. Raz nawet była to moneta 2-groszowa.
- Bodaj w 2015 r. zmienił się stop bilonu i teraz jest w nim więcej żelaza. To dlatego na magnes łapie się także bilon – objaśnia Badura.
- Kłodawkę sprawdzamy kawałek po kawałku. Centymetr po centymetrze. Gdy raz się rzuci magnes do wody, to trzeba go wyciągnąć i znów zarzucić. Nie można iść brzegiem i ciągnąć go po dnie. Raz znalazłem właz o średnicy ponad metr. Dopiero przy pomocy łomu udało się go wyciągnąć – mówi Damian Kazubowski, trzeci eksplorator, pracujący na co dzień w ogrodnictwie.
Chłopaków można spotkać nad Kłodawką trzy – cztery razy w ciągu tygodnia. – Jak już wychodzimy, to na całe osiem godzin – mówią. Najczęściej przeczesują rzeczkę na 3-kilometrowym odcinku od dawnego młyna przy ul. Wyszyńskiego w kierunku źródła, czyli w stronę szpitala wojewódzkiego.
Kilka tygodni temu ich obecność nad Kłodawką pozwoliła uratować 37-latka. 7 lutego jechał on ul. Wyszyńskiego, zasłabł i wypadł z drogi. Przebił barierki koło mostku na ul. Owocowej i zatrzymał się na drzewie. Poszukiwacze pomogli mu jako pierwsi. Wyjęli mężczyznę z samochodu, ułożyli w bezpiecznej pozycji, odłączyli akumulator oraz użyli gaśnicy, żeby nie doszło do pożaru.
Co ciekawe, niemal w tym samym czasie znaleźli w Kłodawce granat. Rewolwer, który znaleźli wcześniej, był… na wysokości komendy miejskiej policji.
- Od razu zgłosiliśmy to znalezisko policjantom. Tak jest zawsze, gdy znajdziemy coś, co może zagrażać bezpieczeństwu – zapewnia Krzysztof.
To nasze hobby
- Nie jest zabronione wchodzenie do wody. My nie robimy nic złego, a wręcz przeciwnie. Oczy - szczamy rzekę. Jeszcze nie spotkaliśmy się z tym, żeby ktoś zanegował, co robimy. Nie mamy z tego żadnych profitów – mówi Damian Badura. Gdy „łowią” przy nas skarby z Kłodawki, z każdą minutą przygląda się temu coraz więcej osób.
- Poszukiwanie skarbów, także w Kłodawce, to nasze hobby – dodaje Damian Kazubowski.
- Jak już znajdziemy coś, co zabrudza tę naszą Kłodawkę, my to wyciągniemy i wyrzucimy. W Gorzowie mieszkamy od urodzenia i dbamy o Kłodawkę, bo to też przecież nasza rzeczka. Gryzłoby nas sumienie, gdybyśmy mieli zostawić jakieś śmieci na miejscu. To, co wyłowimy, zabieramy ze sobą. Jeśli jest to coś, co może być wartościowe, przekazujemy do muzeum – uzupełnia Puszko. Dodaje, że jest wiele przedmiotów, których nie wyciągnęli.
– Wiemy, gdzie jest beczka, której nie mamy siły wyciągnąć, bo ma jakieś ustrojstwo w środku. Na razie robimy więc dokumentację tego, co gdzie leży na dnie, bo nie wiemy, do kogo napisać. Gdyby ktoś się znalazł, kontakt do nas zostawiamy w redakcji – mówi Krzysztof.
A tak na marginiesie… Zastanawialiście się, jak Kłodawka jest głęboka. – Gdy jest lato, to wody jest nawet po kostkę, ale teraz, po zimie, są miejsca, gdzie można wpaść po szyję – mówią poszukiwacze. Na odcinku między młynem przy ul. Wyszyńskiego a I Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Puszkina, gdzie woda często zakręca, zdaniem gorzowian może być głęboko nawet na trzy – cztery metry.