Kłócili się o galerię. Teraz się kochają
- Czynimy starania z wójtem gminy Chojnice, by firma Polipol została na ziemi chojnickiej - oświadcza burmistrz Arseniusz Finster.
Dementuje pogłoski, że trwa rywalizacja pomiędzy nim a samorządowcem zza miedzy o to, kto „ustrzeli” dla siebie ten kąsek, bo każdy nowy zakład to nowe miejsca pracy, a te są na wagę złota. Tym razem nie będzie więc wojny - jak o centrum handlowe w Lipienicach, darcia szat, pisania listów i publicznego prania brudów, bo samorządowcy chcą ramię w ramię walczyć o pozostanie Polipolu.
W pierwszym przetargu, kiedy Polipol nie brał pod uwagę innej lokalizacji, jak tylko chojnickiej, jego oferta okazała się nie tak korzystna jak Regaluksu. Teraz sytuacja się zmieniła. W centrum uwagi są nie tylko Chojnice, ale także gmina Chojnice, gmina Człuchów, powiat człuchowski i być może jeszcze jakieś inne tereny, o których samorządowcy nie mają pojęcia. Finster wyznaje, że przedstawił kilka propozycji, podkreśla, że będzie elastycznie reagował na potrzeby zakładu, np. związane z ulgami w podatku od nieruchomości.
Ale tak naprawdę ma niewielki wpływ na sam wybór, bo wszystkie lokalizacje są analizowane w Niemczech i decyzje zapadną tam. - Czekam po prostu na informacje od nowego prezesa Tadeusza Szymańskiego - dodaje burmistrz.
A jest się o co bić, bo w Polipolu pracuje obecnie prawie tysiąc osób. Kolejny zakład być może podwoi tę liczbę. Źle by się stało, gdyby meblarska firma znikła z horyzontu...
Ale dla miasta pozyskanie inwestora jest o wiele trudniejsze niż dla gminy, bo Chojnice nie mają swoich gruntów, tylko muszą dogadywać się z Instytutem Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. A gmina nie ma z tym takiego problemu. - Zawsze podkreślałem, że wiele nas łączy - mówi burmistrz. - Mamy wspólne inwestycje związane z oczyszczalnią, wspólną komunikację czy przedszkola. I nie ma kontrowersji między nami co do Polipolu.