Kim był ten aleksandrowianin?
Trzy listy świadczą, że kiedyś mieszkał w Aleksandrowie Kujawskim. I że dokonał żywota w Radogoszczy koło Łodzi. W ciężkim hitlerowskim więzieniu.
Kim był aleksandrowianin, który zginął 72 lata temu? - to pytanie od pewnego czasu zadaje sobie burmistrz Andrzej Cieśla, doktor nauk historycznych, zbieracz wszelkich informacji o dawnych mieszkańcach miasta i ich losach. Niedawno przypadkiem trafił na ślad jednego z nich. - W muzeum w Radogoszczy koło Łodzi zauważyłem list, którego data poprzedzona była niemiecką nazwą Aleksandrowa Kujawskiego, jakiej używali hitlerowcy. Zaintrygowało mnie to, list zaczynał się słowami: „Ukochane Moje Zeniątko”, skierowanymi, jak się okazało, do żony autora, ale też do siostry Marii i rodziców. Mam kserokopię tego listu - nie ukrywa.
Dla historyka takie odkrycie to inspiracja do dalszych poszukiwań. - Udało mi się zdobyć kserokopię innego listu. Napisała go do Piotra Krajewskiego kobieta, wyraźnie ktoś z rodziny, ale nie żona, bo w liście jest mowa, że Zenobia wyjechała z Aleksandrowa Kujawskiego i żeby się o nią nie martwić, bo i ona, i córka mają dobrą opiekę - tłumaczy dr Cieśla. - W liście są słowa: „Staramy się o przepustkę i przyjedziemy razem z Marysią”, wspomniano w nim o cioci Gajewskiej i o tym, że autorka listu po świętach będzie u niej i poda paczkę z bielizną. Mowa jest też o babci i ojcu Zenobii.
Historia ta tak wciągnęła dr. Andrzeja Cieślę, że zaczął szperać i dotarł do innej korespondencji związanej z Piotrem Krajewskim. To list z 27 stycznia 1945 roku, napisany przez niejakiego pana Wojciechowskiego z Łodzi do Zenobii Krajewskiej, powiadamiający o śmierci jej męża.
W Radogoszczy, w czteropiętrowym pofabrycznym budynku znajdowało się w czasie okupacji hitlerowskiej ciężkie więzienie karne. Parter zajmowali więzienna administracja i strażnicy, na piętrach były cele. Funkcję kapo sprawowali wybrani więźniowie. Ciało Piotra Krajewskiego zidentyfikowano po masakrze, jaka miała miejsce 17 stycznia 1945 roku, dwa dni przed wejściem Rosjan. Hitlerowcy postanowili zlikwidować więzienie. Najpierw wymordowali strażników. To wywołało bunt więźniów, którzy spodziewali się, że teraz przyszła kolej na nich. Zabarykadowali się w celach, a wtedy Niemcy podpalili budynek. Rozpoczęła się prawdziwa masakra. Jedni ginęli w ogniu, inni wyrywali kraty z okien i wyskakiwali z pięter na zewnątrz, a tam dosięgały ich niemieckie kule. Tego dnia w celach siedziało około 1500 więźniów. Wtedy też zginął Piotr Krajewski. Wcześniej był torturowany. Wlewano mu wodę z gipsem do gardła.
- Zastanawiam się, czy w Aleksandrowie Kujawskim żyją potomkowie lub krewni Piotra Krajewskiego i jego żony Zenobii - mówi dr Andrzej Cieśla. - Kim była ta para? Czym zajmowali się przed wojną? Dlaczego Piotr Krajewski, zanim trafił do więzienia karnego w Rado-goszczy, był przez miesiąc więziony we Włocławku? Dlaczego w ogóle tam trafił? - mnoży pytania historyk.
A może ktoś z naszych Czytelników zna na nie odpowiedzi?