Kiedy pies ma złamane serce
Trzeba dążyć do tego, by pies przestał być dobrem powszechnym - mówi Miriam Gołębiewska, trenerka i psycholog zwierząt. - Nie każdy człowiek zasługuje, by być jego właścicielem.
Ostatnie dni przyniosły kolejne, smutne informacje o psach porzucanych przez właścicieli. W Karwieńskich Błotach turystka, prawdopodobnie z Głubczyc, wyniosła z volkswagena sharana młodego psa i przywiązała go do drzewa. Przyglądała się temu trójka dzieci.
Koszmar... W dodatku takie postępowanie na oczach dzieci jest karygodne, bo kolejne pokolenie wychowywane jest w poczuciu, że zrobienie krzywdy zwierzęciu nie jest czymś złym.
Co czuje pies pozostawiony w lesie przez swego pana?
To samo, co czułby w takiej sytuacji człowiek, bo - jak już wcześniej mówiłam - pies odczuwa emocje podobnie jak my. Pojawia się więc u niego lęk, wynikający z porzucenia, który może być odczuwany przez zwierzę jako ból fizyczny. Nieprzypadkowo mówimy o „złamanym sercu”, czyli cierpieniu odczuwanym przez organizm człowieka, którego zostawiła ukochana osoba. Takie złamane serce ma także pies przywiązany do drzewa.
Czy jesteśmy w stanie zapobiegać takim wydarzeniom?
Z jednej strony każdy przypadek porzucenia psa i narażenia go - nie bójmy się tego słowa - na śmierć powinien być napiętnowany i ukarany, z drugiej konieczna jest profilaktyka, której istotnym elementem jest odpowiednie wychowywanie, od dziecka, przyszłych właścicieli psów. Trzeba też dążyć do tego, by pies nie był dobrem powszechnym.
Mówi Pani o limitowaniu podaży psów, także nierasowych?
Właśnie o to chodzi. Zwierzę to nie przedmiot, który - jeśli się znudzi - może być wyrzucony z samochodu i zastąpiony innym. Niestety, problemem w Polsce jest zbyt duża liczba psów. U nas porzucone zwierzaki czekają w schroniskach na opiekunów. W krajach skandynawskich jest odwrotnie - tam osoba, która chce wziąć czworonoga do domu, czeka na niego w kolejce chętnych, a wcześniej jest dokładnie sprawdzana. Nie każdy bowiem zasługuje na to, by być właścicielem psa, który nie jest rzeczą, tylko przyjacielem.
Na razie nie ma przepisów prawnych, które by eliminowały nieodpowiedzialnych właścicieli...
Za to są przepisy znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt, zakazującej hodowli psów i kotów w celach handlowych. Zakaz nie dotyczy hodowli zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach zajmujących się hodowlą rasowych psów i kotów, jak np. Związek Kynologiczny w Polsce. Przepisy te są jednak, niestety, omijane. Istnieje społeczne przyzwolenie na to, by niesterylizowane suki biegały wolno, na łączenie suczek z psem sąsiada, bo „będą takie ładne szczeniaki dla dzieci”. A co się stanie, gdy szczeniaki dorosną i przestaną się podobać? Ponadto Polak potrafi, więc rejestrowane są kolejne związki hodowców, np. miłośników Burków czy Azorków, które wydają taśmowo „rodowody”. Nie sprzyja to ograniczeniu w rozmnażaniu zwierząt, które mogą powiększyć pulę niechcianych psów.
Niektórzy właściciele mogę się oburzyć - czy nierasowa suczka nie ma już prawa zostać psią mamą?
Mitem jest przekonanie, że każda suka musi mieć szczeniaki. Nie musi i wcale nie zrobimy jej krzywdy, podejmując decyzję o sterylizacji. Nawet jeśli mamy w domu cudowną, ukochaną suczkę, poważnie i obiektywnie zastanówmy się, czy warto ją rozmnażać. Hodowla musi mieć cel, sens, musi do czegoś prowadzić. Niewykluczone, że godząc się - przez oszczędność na sterylizacji, niedopilnowanie lub świadome zaaranżowanie „małżeństwa” z psem znajomego - na szczeniaki, sprawiamy, że przekazywana jest na następne pokolenie choroba genetyczna (np. dysplazja) lub wrodzona skłonność do agresji. I nowy właściciel, zamiast cieszyć się z psa przyjaciela, wydaje duże kwoty na leczenie lub ma poważny problem z jego zachowaniem. Nie może przyjmować gości, wyjechać z psem na wakacje...
Psa przecież można wychować...
Czasem kosztuje to wiele czasu i energii, a w wyjątkowych przypadkach nie przynosi efektów. Tymczasem jeśli pies, którego przodkowie byli łagodni, nie ma predyspozycji do agresji, to prawdopodobieństwo, że będzie on zachowywał się poprawnie, jest bardzo duże. Ponadto należy pamiętać, że w momencie, gdy w naszym domu nasza suka rodzi szczeniaki, automatycznie stajemy się hodowcami w pełnym tego słowa znaczeniu.
Czyli?
Przyjmujemy odpowiedzialność za całe psie życie. Nie jednego szczeniaczka, ale pięciu, siedmiu, a może i dwunastu psów, bo tyle może być w miocie. Zanim jeszcze suka urodzi, szukamy dla nich nowych, odpowiedzialnych domów, sprawdzając warunki u każdego z opiekunów. Jeśli z nieprzewidzianych przyczyn właściciel naszego szczeniaka musi go oddać, powinniśmy być przygotowani na przyjęcie psa do domu, bo żaden nie ma prawa trafić do schroniska.
Rozmawiała: Dorota Abramowicz