KGHM wróci na stare śmieci? To może być dobry interes
Dziś w starym zagłębiu miedziowym tęsknią za górnikami i hutnikami. I wiele sobie obiecują po zainteresowaniu KGHM „ich” złożami. Ostatnimi bezpańskimi złożami miedzi w Europie.
Z Janem Paździorą spotykamy się przed zrujnowaną bramą prowadzącą do dawnej kopalni rudy miedzi Konrad w Iwinach. Gdzie? Tak, tak, górnictwo miedzi na Dolnym Śląsku nie zaczęło się wraz z odkryciem złóż w okolicy Lubina.
- Nie byłoby nowego zagłębia bez tego pierwszego, starego, bez jego doświadczeń, bez ludzi, którzy tam pracowali - tłumaczy pan Jan, który do starego zagłębia trafił w 1954 roku, z nakazem pracy w ręku. Właśnie trwał rozruch zdewastowanych w 1945 roku kopalń. Ale wróćmy do początku tej historii...
Gwarkowie i kopacze
Cechsztyńskie złoża w północnych Sudetach eksploatowano już w XV wieku, w okolicy Złotoryi. Z koncentratu drobin miedzi, wypłukanych z piasków rzecznych, udało się w 1429 wytopić 300 kg miedzi. Pierwsza wiadomość o rozpoczęciu prawdziwej eksploatacji górniczej pochodzi z roku 1506, gdy gwarek Lazurer uzyskał od właściciela Nowego Kościoła „koncesję” na wydobycie kruszców. Przez wieki działali tutaj gwarkowie i kopacze o czym świadczą stare hałdy i sztolnie w okolicy Prusic, Leszczyny, Kondratowa. Wydobytą wówczas rudę rozdrabniano, przepłukiwano i przetapiano w hucie. Czasem były to całkiem pokaźne ilości - na przykład w kopalni Stilles Glueck w okolicy Leszczyn w 1882 roku wydobyto 10.278 ton urobku, z których uzyskano 60-80 ton miedzi.
Jan Paździora: Jestem pewien, że górnicy do starego zagłębia wrócą. Już nie za mojego życia, ale z pewnością wrócą...
Jednak systematyczne badania odwiertami prowadzono dopiero w latach 30. ubiegłego wieku w rejonie niecki grodzieckiej i złotoryjskiej. Ostatecznie niemieccy geolodzy i górnicy wyznaczyli obszar 74 km kw, a złoża udokumentowano do głębokości tysiąca metrów. Te obiecujące wyniki sprawiły, że bardzo szybko wybudowano kopalnię Konrad oraz Lubichów. Od 1938 roku kopalniami i hutami zarządzało Górniczo-Hutnicze Towarzystwo Akcyjne z Wrocławia. W latach 1940-1945 firma BUHAG budowała również hutę miedzi w miejscowości Wiesau (Wizów) koło Bolesławca. Proces produkcyjny huty opierał się w tamtych czasach na technologii ogniowej, polegającej na bezpośrednim wytopie kamienia miedziowego z rudy miedzi. Wcześniej, bo w roku 1936, rozpoczęto budowę kopalni Lena, a przy niej zakładu wzbogacania rudy, w którym metodą flotacji uzyskiwano kilkunastoprocentowy koncentrat. Kopalnia Lena połączona była z powierzchnią szybem wydobywczym oraz kilkoma pochylniami, które na poziomie wydobywczym 83 m połączone były z szybem. W 1945 roku kopalnie stanęły, szyby zostały zatopione, a większość jej urządzeń uległa dewastacji...
Dziki zachód
- Gdy dowiedziałem się, że jadę na Dolny Śląsk, nic o tej krainie nie wiedziałem, zacząłem poszukiwania na mapie - dodaje Paździora, który najpierw został sztygarem zmianowym urządzeń mechanicznych, do końca 1969 roku pozostał w służbie utrzymania ruchu, a w międzyczasie ukończył studia ekonomiczne, co umożliwiło mu awans na stanowisko dyrektora kopalni do spraw socjalno-pracowniczych. - Wybrałem pracę w zagłębiu miedziowym, gdyż tutaj oferowano najwyższe zarobki. Nawiasem mówiąc zawsze były problemy z naborem. Infrastrukturę trzeba było budować od początku, tylko w Olszanicy Niemcy postawili cztery bloki.
Przed 1945 rokiem Polska nie miała żadnych złóż miedzi, toteż natychmiast doceniono dolnośląskie kopalnie. Już w 1946 przyjechali geolodzy i górnicy, aby przejąć poniemieckie zagłębie. W 1949 roku powołano zakłady górnicze, ale wcześniej trzeba było kopalnie odwodnić i wyremontować. Już w 1950 roku pierwszy wagon rudy wyjechał z kopalni Lena w Wilkowie, Konrad i Lubiechów ruszyły trzy lata później, a w Nowym Kościele wydobywano rudę miedzi już w 1955 roku. Ta ostatnia kopalnia, podobnie jak Grodziec, była budowana praktycznie od podstaw. Specjalnie do przetopu rudy ze starego zagłębia od maja 1951 roku budowano też Legnickie Zakłady Metalurgiczne, przekształcone później w Hutę Miedzi Legnica. W latach 50. przeprowadzono także badania, wyznaczając kolejne atrakcyjne obszary wydobywcze... Do czasu rozpoczęcia eksploatacji złóż w okolicy Lubina kopalnie tzw. starego zagłębia miedziowego zaspokajały jedną piątą potrzeb naszego kraju.
- Ponieważ pisałem pracę z mechaniki górotworu, bardzo szybko okazało się, że skaperowali mnie ludzie z kopalni rudy miedzi „Lena”, a później niewielkiej kopalni „Nowy Kościół” - wspomina Zbigniew Szabla. - - W Nowym Kościele było raptem dwóch inżynierów i okazałem się cennym nabytkiem. - Z dzisiejszej perspektywy ta kopalnia była jak piwnica, gdyż co to jest głębokość raptem 80, 90 metrów. Gdy pewnego dnia tąpnęło, zrobił się wielki wiatr... Jednak ta kopalnia była trochę takim naszym poligonem. Na przykład po raz pierwszy zastosowaliśmy wrębiarkę jako ładowarkę. Wcześniej wszystko robiono łopatami. Dziś jest wielka różnica między kopalnią węgla i miedzi, a kiedyś były do siebie podobne. Filary, ściany...
Kopalnio, wróć
Z Paździorą stajemy przed niewielkim obeliskiem. Przed nim leżą kwiaty. 13 grudnia minęła rocznica. W 1967 roku doszło do największej katastrofy w historii górnictwa miedzi. Nie wytrzymały umocnienia zbiornika wód poflotacyjnych i fala szlamu zalała pobliskie miejscowości. W Iwinach zginęło 18 osób. Jak jeszcze dziś mówią ludzie, mieli szczęście, że do tragedii doszło nocą, a ludzie w poniemieckich, starych domach mieli sypialnie na piętrze.
- Dziś o tym już nie myślimy, a myślimy raczej o tym, że byłoby dobrze, gdyby górnicy do nas wrócili - mówi Władysław Rygiński. - Tutaj bieda aż piszczy, nie ma pracy. A gdyby wróciły kopalnie...
Kilka lat wcześniej, w 1961 roku, na poziomie 315 metrów nastąpiło niekontrolowane oberwanie stropu i woda wdarła się na przodek, zalewając chodniki do poziomu 240 metrów. Zginęło wówczas trzech górników... Jednak jak dodaje Paździora, mimo że pracowali tutaj ci, którzy raczej przypadkowo trafili do górnictwa, było wielu ludzi kompetentnych, kochających pracę pod ziemią. Może dlatego, mimo początkowo siermiężnych warunków, praca była bezpieczna. W latach sześćdziesiątych tylko Konrad zatrudniał ponad 3 tysiące ludzi. Autobusy dowoziły ich spod Węglińca, Gryfowa, Bolesławca, Chojnowa, Złotoryi, Legnicy. Najpierw koleją, później zakładowymi autobusami. A wcześniej ciężarówkami pod plandekami.
- Tutaj były budynki, tu centralna świetlica, a tutaj mamy pomnik upamiętniający trud górników - Jan Paździora oprowadza nas po dawnym górniczym miasteczku. - Kopalnia prowadziła zakładową szkołę, przedszkole, budowała osiedla pracownicze w Olszanicy, Iwinach, stawiała całe dzielnice w Bolesławcu. W sumie jakieś 7 tysięcy mieszkań. Miała Dom Górnika w Bolesławcu, a w nim orkiestrę dętą i chór, klub sportowy. W starym zagłębiu wydobyto łącznie 56,4 mln ton rudy, z której wyprodukowano prawie 854 tony miedzi.
- A w tym budynku odbywały się pierwsze karczmy piwne - wspomina pan Jan. - Początkowo były to zwykłe spotkania integracyjne przy piwie. Z czasem, gdzieś w połowie lat 60., karczmy zaczęły przypominać te dzisiejsze, z programem rozywkowym, takim kabaretowym. Tak rodziła się kolejna tradycja znana nam z KGHM.
Smutny koniec
Zamknięcie kopalń w 1968 roku załoga przywitała żalem. Nie było innego wyjścia. Po pierwsze, awarii uległ staw osadowy w Iwinach, po drugie właśnie rozpoczęto w lipcu 1968 r. eksploatację rudy miedzi w kopalniach Lubin i Polkowice... Najdłużej przetrwały właśnie Zakłady Górnicze Konrad. Dopiero w 1987 roku względy ekonomiczne zaważyły na decyzji o likwidacji kopalni w Iwinach, chociaż zapaleńcy przekonywali, że warto je utrzymać. Mówiono nawet o barterowej wymianie koncentrat za kawę... Jeszcze przez dwa lata wyciągano na powierzchnię ostatnie tony urobku. Potem wyłączono pompy i woda.
Paździora wyciąga fotografie i pokazuje dzieło zniszczenia. Spychacze, stosy gruzu... Tak ginął jego Konrad. Dziś w miejscu, gdzie był szyb K1, widać jedynie zatopione w betonie koło dawnego wyciągu i tablicę informującą, że szyb ma 585 metrów głębokości, jego budowę rozpoczęto w 1939 roku, a zamknięto w 2003. Powinien zostać zasypany, ale uczyniono dla niego wyjątek, docenione jego przydatność w walce z wodami podziemnymi. Ocalała również postawiona przez górników grota św. Barbary. Tworzy ją dawna obudowa tubingowa. I dawni górnicy pokazują okoliczne porośnięte lasem pagórki. Są też kwiaty, gdyż tutaj nadal obchodzi się Barbórkę. To dawne hałdy... I to koniec historii?
- Nic podobnego, wierzę, że górnicy tutaj wrócą - zapewnia nie bez wzruszenia Paździora, który już od lat spisuje dzieje starego zagłębia, ale wierzy w jego przyszłość. - Nie za mojego życia, ale wrócą...
Spokojnie, tutaj górnicy wrócą
I wszystko wskazuje na to, że pobożne życzenia pana Jana nie muszą być marzeniem ściętej głowy. Od kilku lat w KGHM coraz głośniej mówi się o powrocie do starego zagłębia. Spółka wystąpiła do Ministerstwa Środowiska o koncesję na rozpoznanie złóż na tym terenie, trwają badania.
- Wyniki naszych prac są na tyle pozytywne, że rzeczywiście możemy mówić o przyszłości - tłumaczy Grzegorz Lipień, kierownik działu eksploracji KGHM. - Zwiększyły się zasoby, rozwiązano problemy hydrogeologiczne. Udokumentowaliśmy złoża z co najmniej 2 mln ton miedzi. I na spotkaniach z samorządowcami z tamtej okolicy ciągle powtarzam, że nie muszą się niepokoić, mają bogactwo, po które z pewnością ktoś sięgnie. To jedyne w Europie złoża o znaczeniu przemysłowym, które leżą odłogiem. KGHM połączył koncesje i mamy jeszcze trzy lata na rozpoznanie tych złóż.
I w KGHM mówią otwarcie o nauczce wypływającej z doświadczeń ze złożem Bytom Odrzański. Stąd miedziowy potentat nie zamierza inwestować milionów w badania złoża, by później oddać je innym...
- Złoża w starym zagłębiu i to w Bytomiu Odrzańskim, to całkiem inna bajka - dodaje Lipień. - Koszt wydobycia będzie dużo niższy niż we właściwym zagłębiu, a słabości tych złóż, które przez lata zdawały się być przeszkodą w ich eksploatacji, mamy zamiar przekuć w atut. Na przykład woda zalewająca szyby i chodniki. Ponieważ jest to słodka woda o niezwykłej czystości, będziemy ją sprzedawać... Naprawdę wierzę w ten projekt. Mamy rudę na głębokości 600-1.250 m, o dogodnej do eksploatacji formie. Pozostał model ekonomiczny, badania pod kątem drążenia szybu i ruszamy...
- A może drugi złoty pociąg?
Zanim pojechaliśmy w okolice Bolesława przyjrzeć się staremu zagłębiu przewertowaliśmy internet. I bez trudu natrafiliśmy na opowieść o... skarbach. Oczywiście w starych szybach i sztolniach w ostatnich dniach wojny Niemcy mieli tam ukrywać kosztowności. Nasz zapał Jan Paździora natychmiast studzi. Tych sztolni i chodników nikt nie musiał celowo zatapiać. Niemieccy górnicy przez cały czas walczyli z wodą i już podczas eksploatacji kopalń doszło kilkakrotnie do zalania wyrobisk. Jedynym skarbem czekającym na wydobycie jest miedź.
- Stare zagłębie istniało tutaj do lat 80
Wówczas została zamknięta kopalnia Konrad. Złoża pozostały. Teraz Polska Miedź wraca w te rejony z myślą o wydobyciu przez kolejne kilkadziesiąt lat, prowadzone są prace rozpoznawcze. Zdaniem ekspertów KGHM obecnie jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie istnieje szansa na udokumentowanie złóż o charakterze przemysłowym i budowę kopalni. Jeśli inwestycja okaże się opłacalna, to najpóźniej za kilkanaście lat powstanie tam kopalnia i ruszy wydobycie. Złoże ma od 1,5 - 1,7 metra grubości, znajduje się na głębokości od 600 do ponad 1000 metrów. Zawartość miedzi to około 1,4 procenta. Złoże zawiera też srebro, kobalt, molibden i inne rzadkie pierwiastki.