Każdy z nas jest jakoś niepełnosprawny. Dlatego szufladkowanie nie jest dobre
Nie jesteśmy takim społeczeństwem, gdzie osobom niepełnosprawnym żyje się na równi z pełnosprawnymi – mówi Ludmiła Bogalska.
Co to znaczy: niepełnosprawny?
Ludmiła Bogalska, prezes stowarzyszenia Aktywni: Niepełnosprawny to człowiek w jakieś sferze rozwoju mniej sprawny niż zakłada to ogólnie przyjęta norma. W związku z tym, że to jest szerokie pojęcie, to niepełnosprawny jest każdy z nas w jakiejś dziedzinie. Przecież nie możemy być we wszystkim supersprawni i idealni. Dlatego takie szufladkowanie ludzi niepełnosprawnych i wydzielanie ich na margines jest bardzo niedobre. Już nawet staramy się unikać słowa: niepełnosprawny. Zamiast tego używamy: osoba z niepełnosprawnością. Po to, żeby ta niepełnosprawność nie przysłaniała nam człowieka. Bo to jest jakaś dysfunkcja, ale ona nie musi rzutować na życie. A właściwie: nie powinna rzutować na to, jak postrzegamy daną osobę.
To również ludzie niepełnosprawni intelektualnie...
Tak. Nie chciałabym porównywać – ale niepełnosprawność intelektualna jest jednak taką niepełnosprawnością szczególną, ponieważ te osoby wymagają wsparcia od nas – sprawnych intelektualnie, właściwie często przez całe swoje życie. Są na trudniejszej pozycji. Nie mają predyspozycji do tego, by się kształcić, by zdobywać wiedzę. Nie mogą mieć wysokich kwalifikacji. To od razu skazuje ich na niższą formę funkcjonowania. I tak rzeczywiście w ich życiu się dzieje. Często są przez to ubożsi, wykonują gorsze prace. A często tej pracy w ogóle nie mają. Ich życie jest trudne.
Niepełnosprawnym trudno jest wyjść z domu?
Generalnie tak. Niepełnosprawność powoduje takie wyizolowanie zawodowe i społeczne. Często bywa tak, że osoba niepełnosprawna większość czasu spędza w domu. Jeszcze dzieci i młodzież objęte są obowiązkiem szkolnym. U nas ta organizacja szkolnictwa specjalnego, integracyjnego, jest jednak niezła. Natomiast później, gdy wyrosną już ze szkoły, życie najczęściej zamyka się czterech ścianach domu. Aby tak nie było – służą działania m.in. III sektora, ale też i instytucji, które są do tego powołane. Jednak i tak mimo to na pewno jest im trudniej niż osobom zdrowym.
Ale przez ostatnie lata dużo się zmieniło, prawda?
Bardzo. Ja pracuję w zawodzie 35 lat. W tym czasie zmieniło się bardzo wiele. Co nie znaczy, że jest dobrze. Bo my nie mamy takich rozwiązań i nie jesteśmy takim społeczeństwem, gdzie niepełnosprawnym żyje się na równi z osobami pełnosprawnymi. Ale postęp jest ogromny. I to cieszy.
Czego więc niepełnosprawnym jeszcze brakuje? Jakich rozwiązań, jakiej pomocy?
Poczynając od orzecznictwa – bo duże problemy są chociażby z uzyskaniem orzeczenia o niepełnosprawności, z uzyskaniem świadczeń. Wciąż nie jest też dostępna rehabilitacja – szeroko rozumiana, czyli z jednej strony na przykład fizjoterapia, a z drugiej – rehabilitacja społeczna. Brakuje też takiego pełnego rozumienia potrzeb niepełnosprawnych. Ciągle zbyt mało jest podążania za potrzebami. Bo wychodzenie naprzeciw nie zawsze się udaje. To osoba niepełnosprawna najlepiej wie, czego jej potrzeba. I trzeba słuchać jej głosu. Ciągle w nas za mało jest empatii i szukania.
W poprzednim tygodniu odbył się Marsz Godności Osób Niepełnosprawnych i festyn integracyjny. W Białymstoku już zresztą po raz 15. Czemu ma służyć taka impreza?
My w stowarzyszeniu czasem też zadajemy sobie to pytanie. Ale zaraz słyszymy mnóstwo głosów: „No jak to? Miałoby nie być marszu?”. Ta impreza jest potrzebna. Bo z jednej strony jest to taki manifest, takie zaznaczenie, że są wśród nas osoby niepełnosprawne, że są ważne, że chcą być dostrzegane, zauważane i chcą żyć godnie. Z drugiej strony – jest to ich święto. Bo marsz kończy się festynem, który jest wesołą zabawą. Tam staramy się zapewnić atrakcje; i na scenie, i obok sceny. Niepełnosprawni prezentują swoją twórczość. Ale przede wszystkim: spotykają się. To jest bardzo ważne. Bo bywa tak, że niektóre osoby spotykają się tylko raz w roku: na marszu i festynie. Przyjeżdżają z Białegostoku i okolic, z miejscowości bardziej odległych, przychodzą z różnych placówek, z domów. To osoby dorosłe, dzieci, młodzież. Ale też mnóstwo jest wtedy z nami dzieciaków i młodzieży pełnosprawnych. Włącza się w to sporo mieszkańców, bywa, że osób przechodzących obok. To dobrze, bo to o to chodzi – by była to impreza integracyjna. Ale z drugiej strony jest potrzebne mówienie o tym, bo okazuje się, że społeczeństwo ciągle wie za mało o niepełnosprawności. A edukacja jest podstawą, by była tolerancja, zrozumienie i żeby się wszystkim razem dobrze żyło.