Kazał rozbierać się dziecku do naga i chodzić na czworaka?
W Sądzie Rejonowym wczoraj zeznawali rodzice pokrzywdzonych chłopców i inni świadkowie. „Trener”, który miał molestować maluchy, nie okazywał emocji.
Wniosek o wyłączenie jawności procesu złożył obrońca Pawła Ł., Filip Klonowski. - Jawność mogłaby naruszać interes prywatny pokrzywdzonych dzieci - argumentował adwokat. Podobny wniosek mecenas składał też podczas pierwszego posiedzenia.
Prokurator Małgorzata Zdrojewska - Gutowska: - Kieruję się tylko i wyłącznie dobrem pokrzywdzonych dzieci. Gdyby rodzice sobie życzyli wyłączenia jawności, wnioskowałabym o to, ale takiej prośby nie było. Wnioskuję zatem, jak na poprzednim posiedzeniu, o pełną jawność.
Sędzia Piotr Gensikowski o zdanie zapytał rodziców. Wszyscy byli jednomyślni. Chcieli, by proces toczył przy „otwartych drzwiach”.
Wobec złożonych deklaracji, sędzia Gensikowski odrzucił wniosek obrońcy oskarżonego, podobnie jak na pierwszej rozprawie.
Ojciec pokrzywdzonego: - Paweł to mój znajomy z dawnych lat. Nie obawiałem się, że oddając syna na treningi, zdarzy się coś złego. Znałem rodzinę Pawła. To katolicy, należą do wspólnoty religijnej.
Grudziądzanina jednak zaczęły niepokoić zachowania „trenera”. - Na jednym z treningów, gdy kibicowałem synowi, Marcin przewrócił się. Podbiegłem do niego, ale między nas wszedł Paweł. Przytulił go. Wcześniej - jak się później przyznał syn - oskarżony powiedział mu, że „trener zastępuje ojca”.
Z zeznań ojca Marcina wynika, że Paweł Ł. zamykał się z chłopcem w szatni. - Kazał mu się rozbierać do naga. Dotykał za genitalia. Tłumaczył mu, że go „bada”. Ile razy? Nie wiem. Nie dopytywałem - mówił.
Ojciec Marcina zeznał również, że oskarżony podczas jednej z wizyt u niego w domu chciał „zaprezentować” masaż na dzieciach. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zgodziłem się.
- Powiedział, że kończy szkołę medyczną. Masował brzuch, plecy i okolice intymne... - dodał mężczyzna. - Byłem zbity z tropu. Kazałem mu przestać.
Matka Kacpra, kolejnego z pokrzywdzonych chłopców, zeznała, że o tym, że jemu synowi dzieje się coś złego ze strony „trenera”, dowiedziała się od starszego dziecka. - Grześ powiedział, że „trener badał Kacpra”. Zadzwoniłam do Pawła. Powiedział, żeby mu zaufać. Dałam mu szansę, bo uważałam że może dziecko coś opatrznie odczytało - wyjaśniała grudziądzanka.
26-latek bywał również w domu i tego pokrzywdzonego chłopca. - Raz zaproponował, że poczeka aż syn uśnie - mówiła matka. - Weszłam do pokoju, skryłam się za szafą. Usłyszałam, jak Kacper mówi, żeby „trener nie zabierał mu kołdry”. Wtedy nie miałam już wątpliwości, że coś jest nie tak.
Jak zeznała kobieta, dziecko przyznało, że Paweł Ł. trzy razy dotykał go za genitalia i chciał mu zrobić masaż.
Michał jest jednym z kilku chłopców, który oprócz tego, że uczestniczył w treningach piłki nożnej, brał też udział w obozie w Zakopanem. O tym, że mógł być molestowany rodzice dowiedzieli się od matki kolegi pokrzywdzonego. - Michał zwierzył się z „sekretu” synowi naszej znajomej - zeznali rodzice.
Natychmiast rozmowę z dzieckiem przeprowadził ojciec. - Powiedział, że „trener” kazał mu zostawać po treningach w szatni, rozbierać się do naga, chodzić na czworaka i oczy zasłaniał chustą, po czym robił mu zdjęcia - zeznawał ojciec Michała. - Trener mówił, że robi zdjęcia na niby.
Michał przebywa cały czas pod opieką psychologa. Z zeznań świadków wynika też, że Paweł Ł. na obozie w górach zamykał się z chłopcami sam na sam w pokoju i „robił im masaże”. Wszyscy rodzice przyznali jednocześnie, że dzieci lubiły uczęszczać na treningi i nie skarżyły się na zachowanie 26-latka. Mówili, że zabierał je na pizzę, częstował cukierkami i kupował drobne upominki.
Kolejna rozprawa w połowie grudnia.
Imiona dzieci zostały zmienione.