Kawałek pustyni pod szkłem w centrum Łodzi
W pawilonie panuje chłód. Temperatura wynosi zaledwie 15 st. C. Rosnące w tej części Palmiarni kaktusy i sukulenty jeszcze nie przebudziły się z zimowego snu.
Ale na początku marca temperatura zostanie podniesiona o ok. 10 st. C i ruszy wegetacja. A za kilka tygodni rośliny obsypią się kwiatami.
- Od jesieni do wiosny trwa wymuszony okres spoczynku. W tym czasie dzień jest znacznie krótszy niż w Ameryce, Australii czy Afryce, skąd rośliny te pochodzą. Mała ilość światła i wysoka temperatura mobilizowałaby je do wzrostu, ale to powodowałoby deformacje - wyjaśnia Celina Kozubek, kierownik Palmiarni.
Pawilon, w którym zgromadzono roślinność pustyń i półpustyń, jest najmniejszy w łódzkiej Palmiarni. Zajmuje 105 m kw. powierzchni. Nie jest to imponujący obiekt w porównaniu np. z poznańskim, gdzie kaktusy i sukulenty są prezentowane w osobnych pawilonach. Ale i w łódzkiej kolekcji liczącej siedemset rodzajów i gatunków znajdują się ciekawe okazy m. in. noliny, aloesy, agawy, opuncje, juki, wilczomlecze, starce, mamilarie, epifillum, grubosze, sansewiery. Imponująco wyglądają sześciometrowe, liczące pięćdziesiąt lat i ważące nawet dwie tony każdy, cereusy odkupione od prywatnego kolekcjonera. Wykopano je z ziemi, przetransportowano i na nowo posadzono, zanim została ustawiona szklana konstrukcje pawilonu.
Cennym nabytkiem są również trzydziestoletnie ferokaktusy czy ogromny aloes z uschniętymi dolnymi liśćmi. Tak roślina ta wygląda w naturze, chroni w ten sposób pień przed wysoką temperaturą, a jednocześnie stanowi schronienie dla ptaków i owadów. Zdziwienie zwiedzających wzbudza ogromna pereskia, sukulent wyglądający jak krzew liściasty. A także pachypodium mające i ciernie, i liście. Euforbia, zwana też zielonym patyczakiem z racji długich i cienkich pędów, ma drobne liście.