Katowice są stolicą moderny, ale Sosnowiec też ma się czym pochwalić. To nie żart!
Stolica województwa szczyci się Szlakiem Moderny Katowickiej, ale niech za bardzo nie zadziera nosa, bo Sosnowiec też ma kilka ciekawych modernistycznych budynków.
Katowice, może obok Sopotu, są polską stolicą modernizmu. W mieście w latach 20. i 30. XX wieku powstało wiele budynków reprezentujących ten typ architektury. Można wspomnieć chociażby słynny drapacz chmur przy ul. Żwirki i Wigury, w którym znajduje się urząd skarbowy, ale też zwykłe mieszkania. Budynek ten, gdy powstał, w 1934 r., był najwyższym budynkiem w Polsce.
Dzisiaj Katowice można zwiedzać, podążając Szlakiem Moderny Katowickiej, którego kanwę tworzy 16 budynków wybranych spośród całej zabudowy modernistycznej z lat 20. i 30. XX wieku przez Śląskie Centrum Dziedzictwa Kulturowego w Katowicach.
Ale Katowice to niejedyne miasto w województwie (nie wspominamy o modernizmie niemieckim, którego ślady widać w Bytomiu, Zabrzu i Gliwicach), gdzie zachowały się modernistyczne budynki. Sosnowiec też ma się czym pochwalić.
Dzisiejszego Sosnowca nie byłoby, gdyby nie trzy rzeczy: granica, węgiel i kolej. To poprowadzenie przez miasto odnogi Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej spowodowało, że zaczęło się tworzyć dzisiejsze ścisłe centrum, z ulicami Warszawską, Modrzejowską i 3 Maja.
Po odzyskaniu niepodległości Sosnowiec, jak i całe Zagłębie, wszedł w skład województwa kieleckiego. - Dzięki Zagłębiu do momentu powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego, kieleckie było jednym z najbardziej uprzemysłowionych regionów kraju - opowiada Grzegorz Onyszko, historyk. Dlaczego kieleckie? - Granice województw wyznaczono w granicach zaborów. W każdym z nich panował inny porządek prawny czy gospodarczy. Ludzie mieli też inne nawyki - mówi historyk. To dlatego częścią województwa kieleckiego stał się też na przykład Olkusz, który od Krakowa dzieli 40 km, a od Kielc - trzy razy więcej – dodaje.
Jako że Zagłębie było ostoją przemysłu w nowym województwie, to właśnie w Sosnowcu ulokowano Izbę Przemysłowo-Handlową woj. kieleckiego. Była to jedyna wojewódzka agenda zlokalizowana poza Kielcami. Początkowo mieściła się przy ul. Małachowskiego 3, ale w 1932 roku na jej potrzeby oddano do użytku nowy gmach przy ul. 3 Maja, zbudowany zgodnie z obowiązującą wówczas modą, w stylu modernistycznym.
- Pod tym względem Sosnowiec nie ma się czego wstydzić. Stolica Zagłębia nie jest Gdynią ani Stalową Wolą, ale jest tutaj sporo ciekawej moderny. Miasto postawiło wówczas na nowoczesność, podążając za architektoniczną modą - mówi Grzegorz Onyszko.
Sosnowiec w okresie międzywojennym nadal przeżywał spory rozwój. Jak w całym kraju, kontrastował on jednak z osiedlami nędzy i biedy, jak chociażby popularną Abisynią. Z drugiej strony czasy II RP to utwardzanie dróg, budowa kanalizacji czy początek funkcjonowania w mieście komunikacji tramwajowej.
Rozwój miasta był też swoistą walką o znaczenie Sosnowca w Polsce. Co ciekawe, stolica Zagłębia na tle przemysłowym rywalizowała wówczas nie z Katowicami, ale z Częstochową. Sosnowiec miał swoje kopalnie, huty i przędzalnie, ale i Częstochowa mogła się pochwalić hutą, kopalniami rud żelaza czy zakładami włókienniczymi. Katowice i Sosnowiec wówczas współpracowały, czego dowodem jest budowa w tym okresie linii tramwajowej łączącej oba miasta.
Już w okresie międzywojennym pojawił się pomysł włączenia Sosnowca do autonomicznego województwa śląskiego, ale szybko upadł. Ciekawszy był inny pomysł: wspólne województwo Zagłębia, Częstochowy, Olkusza, ale też znajdujących się wtedy w woj. krakowskim Jaworzna czy Chrzanowa. Równie szybko odszedł jednak do przeszłości. Przynależność Zagłębia do województwa kieleckiego miała też plusy. - To tam zasadnicza część produkcji przemysłowej znajdowała rynek zbytu. Oni tego potrzebowali i znali te wyroby, bo był to ten sam zabór. Nie wiadomo, jak byłoby w przypadku przynależności do Śląska - zastanawia się Grzegorz Onyszko.
Na moje pytanie, który element sosnowieckiej moderny najbardziej mu się podoba, odpowiada: na pewno budynek poczty i siedziba Stowarzyszenia Kupców Polskich u zbiegu al. Zwycięstwa i ul. Małachowskiego. Ale to tylko mała cząstka moderny, która powstała w Sosnowcu.
W latach 1930-31 w Maczkach budowany jest zespół wodociągów z częścią przemysłową i mieszkalną dla pracowników. W latach 1931-1933 wg projektu Jerzego Gelbarda oraz Romana i Grzegorza Sigalinów powstaje chyba największy z sosnowieckich przykładów modernizmu - gmach Ubezpieczalni Społecznej, czyli późniejszego Szpitala Miejskiego nr 2. Sierpień 1934 roku to z kolei koniec prac na budowie ratusza, który do dzisiaj jest siedzibą władz miejskich. Tę inwestycję można chyba uznać za ukoronowanie rozwoju miasta w tym okresie, skoro wcześniej magistrat mieścił się w wynajmowanych oficynach jednej z kamienic przy ul. Warszawskiej. W konkursie wzięło udział kilku architektów, jednak ostatecznie obiekt zaprojektował budowniczy miejski Stanisław Dankowski. Następne lata to kolejna pojawiająca się moderna: w 1934 roku budynek II Liceum Ogólnokształcącego im. Emilii Plater, w 1936 roku nowa poczta, a także liczne wille czy kamienice przy ul. Pierackiego (dziś al. Zwycięstwa).
Kto wie, jak rozwój sosnowieckiej moderny by się potoczył, gdyby nie wybuch wojny. Wielu budynków nie zbudowano. - Przy ul. Kościelnej, tam gdzie dzisiaj stoi gmach Instytutu Medycyny Pracy, miał powstać 30-piętrowy drapacz chmur. Nie udało się go jednak zbudować. Planowano też nową łaźnię miejską w rejonie ratusza, nową siedzibę pogotowia ratunkowego, kilka nowych szkół czy nowoczesną stację benzynową - wylicza Grzegorz Onyszko.
Pewnych inwestycji nie udało się zrealizować z powodów finansowych. Większość terenów w mieście była w rękach prywatnych, chociaż w dobie kryzysu sporo działek za długi trafiło w ręce miasta. Był też inny właściciel. - W Sosnowcu wiele terenów należało do wojska. Granica była przecież blisko. Przy cmentarzu na Pekinie znajdowało się na przykład lotnisko zapasowe, używane zresztą w pierwszych dniach września 1939 roku - wyjaśnia historyk.
Sporo ciekawostek o międzywojennym Sosnowcu kryją zbiory Archiwum Państwowego w Kielcach, do którego często zagląda teraz Grzegorz Onyszko. Udało mu się znaleźć m.in. niezrealizowane plany przebudowy huty szkła Helena na hale targowe z prawdziwego zdarzenia. W latach 30. bieżąca woda, kanalizacja i zadaszone stragany dla kupców były luksusem. Przebudowę, w wyniku której polscy kupcy mieli stanowić konkurencję dla żydowskich, rozpoczęto w 1937 roku. Na dokumentach widnieje podpis ówczesnego prezydenta miasta Józefa Kaczkowskiego. Prace przerwała jednak wojna. Pohutnicze hale później rozebrano, a targowisko dalej przypomina jarmark z trzeciego świata.