Katastrofa w Czystej – wyrok utrzymany
Sąd Okręgowy w Słupsku jedynie o połowę obniżył grzywnę amerykańskiemu pilotowi. Kara i zakaz lotów zostały utrzymane.
Sprawa katastrofy śmigłowca w Czystej została prawomocnie rozstrzygnięta przez Sąd Okręgowy w Słupsku.
60-letni Amerykanin Mark B. odpowiadał za spowodowanie wypadku lotniczego w Czystej. Oskarżony to emerytowany amerykański doświadczony pilot wojskowy spod Darłowa.
W lutym Sąd Rejonowy w Słupsku wydał nieprawomocny wyrok. Amerykanin został skazany na karę roku i czterech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Sąd orzekł również wobec niego zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów w ruchu powietrznym na trzy lata. Wymierzył mu także osiem tysięcy złotych kary grzywny, zasądził prawie 13,4 tysiąca złotych tytułem wydatków i tysiąc złotych opłaty sądowej.
Oskarżony nie zgodził się z wyrokiem. Jednak po rozprawie odwoławczej w Sądzie Okręgowym w Słupsku niewiele się zmieniło.
Sąd Okręgowy uznał za prawidłowe ustalenia sądu pierwszej instancji. Obniżył jedynie karę grzywny o połowę – do czterech tysięcy złotych.
Do zdarzenia doszło 1 maja 2014 roku w Czystej koło Smołdzina. Wtedy zgasły oba silniki śmigłowca Mi-2. Maszyna zaczęła spadać. Siedem osób, w tym dwoje dzieci, ocalało. Jedynie Dawid G. odniósł obrażenia trwające powyżej siedmiu dni.
Sąd uznał, że Mark B. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym, powodując obrażenia u pasażera. Jednak sam wypadek spowodował nieumyślnie. Jako pilot bez wymaganych polskich licencji sterował niezdatnym do lotów śmigłowcem, z licznymi usterkami, nie przestrzegając przepisów dotyczących ruchu lotniczego, zajmując niewłaściwe miejsce pilotażu. Sąd nie miał wątpliwości, że śmigłowiec pilotował Mark B., choć oskarżony bronił się, że był tylko pasażerem i przejął ster dopiero w chwili zagrożenia. Doprowadził do autorotacji, w miarę szczęśliwego lądowania i uratował ludzi.
– Twierdzenie, że to oskarżony wszystkich uratował jest linią obrony, żeby nie ponosić odpowiedzialności – uzasadniała wówczas sędzia Kamila Legowicz. – To on pilotował, a wpływ na wypadek miało to, że zajmował prawe miejsce i pozbawił się dostępu do dźwigni sterowania. Sąd nie stwierdził żadnych okoliczności wyłączających winę ani łagodzących.