Katarzyna Sztop-Rutkowska: Możemy różnić się między sobą. Ale miejmy do siebie szacunek
Brakuje miejsc, gdzie możemy sobie po prostu podyskutować - mówi Katarzyna Sztop-Rutkowska, założycielka Klubu Tygodnika Powszechnego.
W Białymstoku powstał Klub Tygodnika Powszechnego... I to z Pani inicjatywy.
To ma być takie nieformalne miejsce spotkań, klub dyskusyjny, gdzie będziemy zapraszać ciekawe osoby, które publikują na łamach Tygodnika Powszechnego. I dyskutować - nie tylko o sprawach związanych z Kościołem, choć oczywiście jest to tło i ważny kontekst, ale też o sprawach społecznych, kulturalnych. Takich klubów jest już w Polsce kilkanaście. Kilka jest też za granicą. Mamy już przygotowaną listę osób, które będziemy chcieli zaprosić. Na pierwsze spotkanie w październiku ma przyjechać ksiądz Adam Boniecki, który jest założycielem klubu. No i na pewno chcemy zaprosić naszego nowego arcybiskupa, by go poznać. Potem siostrę Chmielewską, która zajmuje się bezdomnymi, księdza profesora Hellera, biskupa Grzegorza Rysia, profesora Tadeusza Gadacza, Szymona Hołownię...
To inicjatywa dla ludzi o jakim światopoglądzie?
Tygodnik Powszechny oczywiście jest pismem związanym z katolicyzmem, aczkolwiek moim zdaniem ma formułę bardzo otwartą. Ja jestem katoliczką, ale od lat jestem zaangażowana w dialog ekumeniczny, nawet międzyreligijny. Więc dla mnie ważne jest to, by to było miejsce otwarte. Z racji Białegostoku i naszego zróżnicowania, dla mnie jest oczywiste, że musi to też być miejsce spotkania katolicyzmu z prawosławiem. Chciałabym jednak, by były to spotkania także dla osób, które nie są bezpośrednio zaangażowane w Kościół czy instytucjonalnie powiązane z Kościołem, tylko są po prostu zainteresowani pewnym sposobem myślenia, który jest widoczny na łamach Tygodnika Powszechnego.
Jaki cel ma ten klub?
Chcemy właśnie tworzyć miejsce na taką otwartą dyskusję z szacunkiem dla ludzi, którzy mają odmienne zdanie - dla mnie jest to bardzo istotne, bo ta przestrzeń, chociażby mediów społecznościowych, temu nie sprzyja. Tam jesteśmy bardzo mocno zantagonizowani, bardzo często używamy ostrego języka. Wydaje mi się, że bardzo brakuje w Polsce takich miejsc, gdzie możemy różnić się ze sobą w szacunku do siebie i w kulturze po prostu podyskutować.
Dlaczego klub powstał akurat teraz?
Przyznam szczerze, że jest to absolutny przypadek. Nawet spotkanie założycielskie zaczęłam od tego, że sobie nie wyobrażam, że w takiej napiętej atmosferze, atmosferze poruszenia obywatelskiego (trwały akurat protesty przed sądem) będziemy tworzyć Klub Tygodnika. Bo o założeniu klubu myślałam już bardzo długo. Ale z braku czasu i możliwości wcześniej do tego nie doszło. Cieszę się, że w końcu to się udało. Bo jestem przekonana, że Białystok potrzebuje takiego miejsca.
Trzeba się zapisać do klubu, żeby uczestniczyć w spotkaniach?
Absolutnie nie. Spotkania będą miały charakter otwarty. Będą odbywać się co dwa miesiące. O miejscu i temacie, zaproszonych gościach będziemy zawiadamiać wszystkie media, na Facebooku lada moment powstanie fanpage.
Wiadomo już, gdzie będziecie się spotykać?
Jesteśmy w trakcie poszukiwań miejsca. Najbardziej prawdopodobne jest to, że w październiku pierwsze spotkanie będzie w restauracji, która powstanie w piwnicy Wydziału Historyczno-Socjologicznego UwB. Bardzo mi zależało, żeby to była przestrzeń neutralna, jak właśnie na przykład restauracja - właśnie ze względu na nieformalną atmosferę. Chcę, żeby to było miejsce, do którego przyjdą ludzie o różnym światopoglądzie.