Katarzyna Lubnauer: Jestem kobietą, za którą nie stoi żaden mężczyzna
O wyborach w Nowoczesnej, zmianie wizerunku partii, o potrzebie zjednoczenia opozycji, polityce rządu i o tym, dlaczego prezydent Duda oszukał Polaków - mówi Katarzyna Lubnauer, nowa przewodnicząca Nowoczesnej, w rozmowie z Dorotą Kowalską.
Co ten kubeczek robi na Pani biurku: „Ryszard - szef wszystkich szefów”?
Wkładaliśmy do niego długopisy.
A nie powinno być: „Katarzyna, szefowa wszystkich szefowych”.
To jest prezent, własność osobista Ryszarda, w związku z tym nie widzę powodu, żeby się tego kubka pozbywać.
Nie boi się Pani nowego wyzwania?
Nie. Jeżeli człowiek podejmuje się jakichś zadań, to powinien się za nie zabierać bez lęków. Natomiast, oczywiście, czuję odpowiedzialność.
Nowoczesna wydaje się podzielona. 140 do 149 - prawie dokładnie tyle samo osób głosowało na Panią, co na Pani przeciwnika, bo różnica dziewięciu głosów to jednak bardzo mała różnica.
Nie, Nowoczesna wcale nie jest podzielona. Wynik wyborów był wyrównany, to prawda, ale kiedy już ogłoszono zwycięzcę, brawo biła cała sala. Jesteśmy młodą partią, nie ma u nas frakcji, nie ma podziałów. W związku z tym wszyscy potrafią uszanować werdykt wyborczy. Będę chciała w tej chwili rozmawiać z ludźmi w regionach, żeby czuli, iż mają moje wsparcie, niezależnie od swoich wcześniejszych preferencji.
Naprawdę, nie boi się Pani opozycji, która może pojawić się w Nowoczesnej?
Nie. Uważam, że po wyborach większość posłów, jak i większość struktur, uznała ten wybór i chce działać dla Nowoczesnej, niezależnie od tego, że zmienił się przywódca.
Ale doskonale Pani wie - nie ma nic gorszego niż urażona męska duma.
Na to już nie mam wpływu.
A tak swoją drogą: spodziewała się Pani tej wygranej?
Ostateczny wynik wyborów świadczy o tym, że do końca ważyły się ich losy.
Ryszard Petru był zaskoczony, że rzuciła mu Pani rękawicę?
Tak. Był zaskoczony zarówno tym, że zdecydowałam się kandydować, jak i tym, że przegrał.
A czemu w ogóle zdecydowała się Pani kandydować?
Uważałam, że to ważne dla Nowoczesnej, że naszej partii potrzebne jest nowe otwarcie.
Ryszard Petru stał się dla was obciążeniem?
Nie chcę rozmawiać o Ryszardzie Petru. Uważam, że zgodnie z zasadą grubej kreski jest w tej chwili nowa przewodnicząca, czyli ja, i musimy zacząć funkcjonować lepiej.
I jakie ma być to nowe otwarcie dla Nowoczesnej?
Przede wszystkim musimy się od nowa zdefiniować - jesteśmy partią, która stoi po stronie ludzi pracujących, aktywnych zawodowo, ludzi, którzy kształtują rozwój kraju, a którzy są jednocześnie regularnie obrażani przez Prawo i Sprawiedliwość. Bo jeżeli Prawo i Sprawiedliwość mówi, że rozwój państwa zależy wyłącznie od rządu, a nie od wysiłku wszystkich, ciężko pracujących Polaków, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość podkopuje nasze poczucie bezpieczeństwa, wynikające zarówno z państwa prawa, jak i sojuszy międzynarodowych - to można powiedzieć, że zdradza tych aktywnych, ciężko pracujących Polaków. Dodatkowo myślę, że ci właśnie Polacy dość jednoznacznie oceniają to, co się dzieje w kwestii kumoterstwa, dawania pracy znajomym, Misiewiczów. Chcemy reprezentować wszystkich tych ludzi. Mówimy jasno: jesteśmy partią, która ma być ikoną klasy średniej, wszystkich pracujących Polaków.
Co było z Nowoczesną nie tak, że zdecydowała się Pani na rywalizację z Ryszardem Petru?
Mieliśmy problem wizerunkowy. Akurat program partii współtworzyłam i w pełni się z nim utożsamiam. Natomiast uważam, że problem wizerunkowy nie pozwalał nam na pozyskiwanie nowych wyborców.
Na czym ten problem polegał?
Myślę, że to, iż mam wyższe zaufanie społeczne niż nasz dotychczasowy przewodniczący, może sprawić, że dzisiaj nasi wyborcy bardziej nam zaufają, uwierzą.
Dyplomatyczna odpowiedź. Ale, rzeczywiście, kobiety w Nowoczesnej to ogromna siła! Macie grupę rozpoznawalnych, bardzo kompetentnych posłanek.
Tak, mówi się, że kobiety w Nowoczesnej są marką, że Nowoczesna jest kobietą. Ale mamy też bardzo aktywnych posłów. Na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o aktywność poselską wśród wszystkich parlamentarzystów, jest Mirosław Suchoń, na drugim miejscu również nasz poseł - Jerzy Meysztowicz, na kolejnym już kobieta - Paulina Hennig-Kloska. Mamy bardzo energicznego sekretarza generalnego - Adama Szłapkę, który jest rozpoznawalny medialnie. Więc jesteśmy partią kobiet i mężczyzn.
Tyle tylko, że Polacy się do kobiet w polityce jeszcze nie przekonali i mają takie przeświadczenie, że za każdą z nich stoi jakiś mężczyzna. Zresztą, widać to w polskiej polityce, bo wszyscy wiedzą, że za Beatą Szydło stoi Jarosława Kaczyński, a za Ewą Kopacz stał Donald Tusk.
Więc ja jestem kobietą, za którą nie stoi żaden mężczyzna, która wygrała w otwartych wyborach. To zasadnicza różnica i być może przełom w polskiej polityce.
Stanęła Pani na czele Nowoczesnej i zaraz potem zakwestionowała porozumienie między Platformą Obywatelską a Nowoczesną, dotyczące jednego kandydata obu partii w wyborach na prezydenta Warszawy. Dlaczego właściwie?
Powiem jedną rzecz: duet Trzaskowski-Rabiej może być podstawą do budowania szerszego porozumienia. Ale nie może być tak, że to będzie jedyny epizod we współpracy z Platformą Obywatelską - musimy usiąść do rozmów i rozmawiać poważnie.
Dobrze się znacie z Grzegorzem Schetyną?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień