Katarzyna Kretkowska, posłanka Lewicy: "Polska nie może być Rzeczpospolitą banksterów i deweloperów"
- Klub parlamentarny Lewicy złożył najwięcej projektów ustaw w parlamencie - więcej nawet, niż klub PiS, który reprezentuje większość parlamentarną sprawującą władzę - mówi w wywiadzie dla "Głosu Wielkopolskiego" posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska. W rozmowie także o haśle "Mieszkanie prawem, nie towarem", programie mieszkaniowym i klimatycznym Lewicy oraz tym, co niepokoi ją w Poznaniu.
Jak Lewica ocenia działania polskiej dyplomacji w kwestii wojny na Ukrainie?
Jako Lewica od początku wspieramy wszelkimi politycznymi i innymi możliwymi środkami walkę Ukrainy z najeźdźcą rosyjskim. Apelujemy do społeczności międzynarodowej o większe wsparcie militarne i polityczne dla Ukrainy. Zatem Lewica wspiera i będzie wspierać wszelkie działania rządu służące sprawie Ukrainy i inicjatywy naszej dyplomacji czy prezydenta, które zmierzają w kierunku pomocy Ukrainie. Stoimy na stanowisku, że Ukraina winna szybko dołączyć do Unii Europejskiej. Zwracaliśmy się oficjalnie w tej sprawie m.in. do lewicy niemieckiej, by wspierała drogę Ukrainy do UE i wywierała presję na rząd niemiecki aby obiecane przez Niemcy dostawy broni docierały szybciej do walczących.
Z drugiej strony Niemcy czy Francja wciąż ociągają się z tym wsparciem i dość łagodnie wypowiadają się o działaniach Putina. Mówią, że należy pomóc mu “zachować twarz”, wspominają o ustępstwach terytorialnych Ukrainy. Jak pani to ocenia?
Rzeczywiście, ta zachowawczość Niemiec i Francji, dążenie do rozmów z Putinem to dość duża naiwność. Zakładanie, że Putin ustąpi, przekonany przez Olafa Scholza czy Emmanuela Macrona, jest naiwne i niewłaściwe. Każdy, kto śledzi politykę Putina wie, że jedyne, co może na niego wpłynąć to siła i militarne zwycięstwo. My apelowaliśmy i pisaliśmy do lewicy niemieckiej, by wpłynęła na swoich przywódców, na aktualny rząd w Niemczech, aby ten mocniej angażował się w pomoc Ukrainie. Działamy też na arenie europejskiej na rzecz przyjęcia Ukrainy do grona państw UE.
Jak wyglądał ten dialog z niemiecką lewicą?
W imieniu naszego klubu parlamentarnego współprzewodniczący Nowej Lewicy i wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty pisał do przywódców SPD w tej sprawie. Gościliśmy też delegację niemieckiej lewicy w naszym klubie parlamentarnym, gdzie rozmawialiśmy o wsparciu Ukrainy.
Które elementy krajowego programu Lewicy są według pani najważniejsze i najpilniejsze?
Takich kwestii jest bardzo dużo. Trudno wymienić je w kilku zdaniach. Złożyliśmy ponad 180 projektów ustaw, dotyczących zarówno spraw gospodarczych, społecznych, klimatu, zdrowia, edukacji, polityki mieszkaniowej czy dostępu do publicznego transportu. To propozycje związane również z rolnictwem, ochroną środowiska, prawami kobiet, praworządnością czy świeckim państwem. Warto podkreślić, że klub parlamentarny Lewicy złożył najwięcej projektów ustaw w parlamencie - więcej nawet niż klub PiS, który przecież reprezentuje większość parlamentarną sprawującą władzę.
Weźmy pod lupę klimat i energetykę.
Jeśli chodzi o ochronę środowiska i politykę klimatyczną, przedstawiliśmy projekty dotyczące inwestycji w odnawialne źródła energii oraz szybkiego odejścia od węgla i innych paliw kopalnych. Obecnie sytuacja energetyczna Polski i Europy jest wyjątkowo trudna przez wojnę na Ukrainie. Musimy stale uniezależniać się od surowców z Rosji, w tym także od węgla. To jest kwestia zaniedbywana przez wiele lat, a dziś ma dramatyczne konsekwencje dla budżetów domowych Polek i Polaków. W naszej ocenie winę za tę sytuację ponosi partia rządząca i jej fatalna polityką energetyczna - przede wszystkim brak transformacji energetycznej i inwestycji w zieloną energię. Uśmiercono rozwój energetyki wiatrowej, która w Polsce ma bardzo duży potencjał. Propozycja Lewicy to m. in. postawienie 30 farm wiatrowych - 700 turbin wiatrowych - na Bałtyku i 5000 turbin na lądzie, pokrycie 7% a nie 0,3% powierzchn8 kraju wiatrakami. Inwestowalibyśmy także silnie w fotowoltaikę.
Dlaczego?
W zeszłym roku na jesieni rząd przeforsował regulacje, które uczyniły fotowoltaikę w zasadzie nieopłacalną dla prosumentów w zakresie pozyskiwania prądu i odsprzedawania go do sieci przesyłowych dystrybutorom energii. A fotowoltaika kapitalnie w Polsce rozwijała się i pozwalała gospodarstwom na posiadanie własnego, taniego i niezależnego od rynkowych wahań źródła energii. Prócz tego, chcemy wprowadzić program grantów na zielone innowacje, zielony wodór, magazyny energii oraz pompy ciepła, które są rozwiązaniem przystępnym i uniezależniającym nas od źródeł kopalnych. Postulatem Lewicy jest odejście od węgla do 2035 roku. KE wprowadziła kilka lat temu możliwość pobierania opłaty od emitentów CO2 do atmosfery. Środki te wpływają do budżetów krajowych i mają służyć transformacji energetycznej. Polska otrzymała prawie 70 mld złotych wpływów z tych opłat, które zostały wpompowane w upadające spółki węglowe zamiast w transformację energetyczną. A nie to chodzi. Powinniśmy zmierzać ku zero-emisyjnym źródłom. Ważne jest dofinansowanie także jednostek administracji publicznej - szpitali, DPS-ów, dworców, czy sanatoriów - aby mogły przejść na odnawialną energię. Chcemy tego dokonać do 2032 roku.
Skąd hasło "Mieszkanie prawem, nie towarem"?
Problem polskiego rynku mieszkaniowego polega na tym, że podaż nie zaspokaja popytu. To zjawisko ciągnie się w Polsce od czasu II wojny światowej, po której zniszczona substancja mieszkaniowa nie została odbudowana i odtworzona. Nie wybudowano takiej liczby mieszkań, na jaką było zapotrzebowanie. W takim stanie weszliśmy również w okres transformacji ustrojowej. Samorządy stały się odpowiedzialne za zapewnienie dachu nad głową swoim mieszkańcom, ale w praktyce nie przekazano im narzędzi do tego, aby uzupełniały niedobór mieszkań na rynku i zapewniały dach nad głową tym, którzy we własnym zakresie nie są w stanie sobie tego mieszkania wynająć czy wybudować. Należy wreszcie tę sytuację w Polsce unormować.
Program Lewicy zakłada budowę 300 000 mieszkań w 5 lat. Jakie to będą mieszkania i jak to zostanie sfinansowane?
Byłyby to mieszkania na wynajem, wybudowane w latach 2025-2029. Cały ten program, biorąc pod uwagę dzisiejsze ceny, kosztowałby 20 mld rocznie, z czego 3 mld mają pokryć fundusze europejskie. Kluczową rolę odegra jednak państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, który będzie pełnił funkcję instytucji kredytującej samorządy, dzięki emitowanym przez siebie obligacjom mieszkaniowym. To już się dzieje w pewnym stopniu w przypadku Poznania, który jest prekursorem tych rozwiązań. Jeden z naszych polityków i samorządowców, gdy został wiceprezydentem Poznania, pan Tomasz Lewandowski, rozpoczął realizację nowej polityki mieszkaniowej miasta w wyniku której miasto zaczęło na większą skalę budować mieszkania, m. in. właśnie dzięki współpracy z BGK. Chcemy ten przykład rozszerzyć na skalę krajową. Postulujemy też przywrócenie ulgi remontowej dla osób, które posiadają własne mieszkanie. Dzięki niej ludzie będą mogli inwestować w remonty swych mieszkań i zapobiegać ich degradacji. Wciąż istnieją też powiaty, na terenie których w 30-35 proc. mieszkań nie ma łazienki. Państwo powinno przywrócić do użytkowania jak najwięcej mieszkań w normalnym, europejskim standardzie. Ulga remontowa byłaby zatem narzędziem zachęcającym do inwestowania w remonty mieszkań, co byłoby potem odliczane od podatku. Proponujemy też zamrożenie rat kredytów hipotecznych na poziomie z grudnia 2019 roku. Chcemy też wprowadzić kredyty na cele mieszkaniowe z niską i stałą stopą oprocentowania. Polska nie może być Rzeczpospolitą banksterów i deweloperów.
Wspomniała pani o Tomaszu Lewandowskim. Czy wciąż wierzycie w jego kandydaturę na prezydenta Poznania?
Nawet jeśli wybory samorządowe nie zostaną przełożone, to odbędą się dopiero za 1,5 roku. Jest dzisiaj za wcześnie, żeby ogłaszać kandydatkę czy kandydata Lewicy. Tak jak w przypadku wyborów parlamentarnych, jesteśmy gotowi na samodzielny start jako komitet szeroko pojętej lewicy, i mamy kilka osób, które mogłyby być naszymi kandydatkami czy kandydatami na prezydenta Poznania, ale jest za wcześnie, żeby to ogłaszać. Jesteśmy gotowi na różne scenariusze, w tym także na ewentualne pójście w jakimś szerszym komitecie. Ale takie decyzje dopiero muszą zostać przedyskutowane i podjęte bliżej daty wyborów.
A jak ocenia Pani prezydenturę Jacka Jaśkowiaka i pracę samorządu?
Nie jestem już radną miejską, zostałam posłanką i w związku z tym nie siedzę bezpośrednio w epicentrum działań samorządu. Nie śledzę codziennych posunięć prezydenta i jego współpracowników tak regularnie, jak lokalni radni i radne. Na pewno w całej Polsce trwa bardzo trudna sytuacja finansowa dla samorządów. Od kilku kadencji samorządowcy skarżą się na postępujący brak proporcjonalności między przekazywaniem kolejnych zadań a ich dofinansowaniem. Szczególnie było i jest to widoczne w przypadku zadań oświatowych, które subwencja państwowa miała pierwotnie pokrywać w 100 proc. Na początku w latach 90-tych tak było, ale później było coraz gorzej. Dzisiaj pokrywa ona mniej, niż połowę wydatków bieżących. Dlatego samorządy muszą dokładać się do realizacji tych zadań z własnego budżetu, który powinien służyć finansowaniu innych ważnych zadań bieżących, zamiast pokrywać niedobory rządowego finansowania. W efekcie często na wiele ważnych dla mieszkańców spraw brakuje środków. Natomiast to, co mnie niepokoi obecnie w Poznaniu, to fakt, że w mieście jest coraz mniej zieleni. Większość moich interwencji poselskich dotyczy właśnie tego problemu.
Dlaczego?
Wycinane są drzewa, a nie sadzi się nowych. Deweloperzy nie dostają wystarczających ograniczeń, aby tę zieleń zachowywać czy dosadzać. Zabudowuje się tereny, które dotąd były zielone, i te zabudowy następują zbyt gęsto, kosztem terenów otwartych. Mamy także rozkopane centrum miasta i ciągnące się latami remonty, które stwarzają duże kłopoty mieszkańcom i osobom prowadzącym przedsiębiorstwa na terenach nimi objętymi. Po części wynika to z niewystarczającej liczby pracowników budowlanych spowodowanej wojną na Ukrainie I upadkiem wielu firm w następstwie kryzysu po pandemii, ale z drugiej strony miasto porywa się na rozległe remonty i później się one przeciągają i nawarstwiają. To budzi zrozumiałą irytację ludzi, którym brakuje troski prezydenta o szybkie rozwiązanie tych problemów. Wracając do zieleni, organizuje co jakiś czas w moim biurze poselskim spotkania otwarte poświęcone właśnie zieleni w mieście.
Co udało się ustalić?
Mamy pomysł na obywatelską uchwałę, w ramach której mieszkańcy zwrócą się do władz miasta, aby przynajmniej 1 proc. budżetu miejskiego przeznaczać na wykupywania gruntów od osób prywatnych pod zieleń lub zabezpieczanie istniejących gruntów miejskich na rzecz zieleni. Wciąż wiele osób przychodzi do mnie w sprawie problemów mieszkaniowych, podobnie jak wówczas gdy byłam radną miasta. Stąd też moje przekonanie o konieczności wprowadzenia wreszcie w Polsce dobrego programu mieszkaniowego. To duży problem społeczny, który musimy w końcu rozwiązać.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień