W dzieciństwie podkradała mamie niektóre ciuchy, a tacie radziła, który krawat ma założyć. Dzisiaj Kasia Tusk jest autorką poczytnego bloga i wzorem stylu dla wielu osób.
Lubiłaś w dzieciństwie zaglądać do szafy swojej mamy?
Nie tylko zaglądałam, ale często podkradałam niektóre ciuchy. Różnie to wychodziło, ale na szczęście miałyśmy przynajmniej podobne figury. Dzisiaj częściej to mama podbiera moje ubrania i tak jak jej ciuchy kiedyś mi pasowały, teraz ona też może nosić moje.
To mama zaczęła cię inspirować czy było odwrotnie?
Mama jest dla mnie wzorem kobiety, ale w wielu sprawach doradzamy sobie nawzajem. Była pierwszą czytelniczką „Elementarza stylu” i z jej pochwał byłam najbardziej dumna.
Czy Donald Tusk jest modnym mężczyzną? Twoim zdaniem zawsze dobrze się prezentował czy bywały gorsze momenty?
To jest ciekawe, bo odkąd pamiętam, to mój tata miał zawsze klasyczny styl. Miał swoje wyczucie mody, bardzo lubił ciemne, stonowane kolory. Zawsze wiedział, że granat świetnie wygląda z bielą, a ja szczerze podzielam ten pogląd. Granat zawsze wygląda porządnie, nie jest on tak demoniczny jak czerń i pasuje do każdego typu urody. Wygląda szlachetnie. Można go też nosić w codziennych sytuacjach. Potrafi być niezobowiązujący, jeśli odpowiednio go zestawimy. Dlatego rozumiem, dlaczego tata miał słabość do granatu. Ale od razu muszę też dodać, że tata nie jest typem osoby, która przywiązuje szczególną wagę do ubrań. Chce wyglądać porządnie, schludnie i wydaje mi się, że to bardzo dobrze mu się udaje. Poza tym, jak wiadomo, ładnemu we wszystkim ładnie (śmiech).
W naszej rodzinie podejście do ubrań zawsze było pragmatyczne
A twój tata pytał cię kiedyś o radę w kwestii mody?
Ciągle! Pamiętam z dzieciństwa, że kiedy tata spieszył się na jakiś wywiad w telewizji, to pytał mnie na przykład o odpowiedni krawat. Zawsze dochodziliśmy do kompromisu.
Zastanawiam się, czy lubicie rodzinnie buszować po sklepach w poszukiwaniu ubrań?
W naszej rodzinie podejście do ubrań zawsze było pragmatyczne. Tata w ogóle nie znajduje w tym przyjemności. Ma kilka marynarek, a kiedy jedna mu się zniszczy, to idzie i kupuje nową. Robienie zakupów nie jest naszą rodzinną pasją. Zdecydowanie wolimy w inny sposób spędzać wolny czas, którego i tak nie mamy zbyt dużo. Ale na kino - przynajmniej raz w miesiącu - zawsze znajdziemy wolny wieczór.
Wiesz, czym jest życie w blasku jupiterów. Od lat jesteś znana jako córka polityka, sama założyłaś bloga, który bardzo szybko osiągnął ogromną popularność, a teraz dochodzi książka, która stała się bestsellerem. Jak radzisz sobie z zainteresowaniem twoją osobą?
Nie przesadzajmy z tym zainteresowaniem... Na co dzień mieszkam w swoim ukochanym Trójmieście, mam tu wszystko, czego potrzebuję - w pracy i w życiu prywatnym. Unikam paparazzich, a życie nauczyło mnie dystansu do popularności. Rozpoznawalność ma plusy i minusy, najważniejsze jest, żeby nie dać się zwariować. Wydaje mi się, że udało mi się utrzymać właściwe proporcje.
A jak twoi bliscy zareagowali na książkę, którą napisałaś?
Mam to ogromne szczęście, że moi bliscy zawsze mnie wspierali we wszystkim, co robiłam. Nawet wtedy, gdy wyszłam z ryzykownym pomysłem założenia strony internetowej. Z książką było podobnie. Wszyscy wiedzieli, że będę z całych sił starać się, aby napisać ją jak najlepiej. Tak też zrobiłam. Mama czytała rozdział po rozdziale, ale najbardziej przejęty był tata. Czasami wtrącał swoje krytyczne uwagi, ale bardzo się z tego cieszę, bo z reguły były sensowne. A gdy książka była już skończona, moje najbliższe przyjaciółki przygotowały przyjęcie niespodziankę i wręczyły mi pióro z wygrawerowanym napisem: „Jesteśmy dumne”. Ze wzruszenia omal się nie popłakałam.
W życiu trzeba od czasu do czasu robić bolesne remanenty
W jednym z rozdziałów książki mówisz o istotnej sprawie związanej z budowaniem stylu, którą roboczo nazwałam sobie „demolką szafy”. Bo na początku budowy swojego stylu trzeba postarać się o bazę, a jeszcze wcześniej o wyrzucenie niepotrzebnych ubrań. To najtrudniejsza rzecz?
Nie chcę używać słowa „najtrudniejsze”, bo to od razu zniechęca. Mam nadzieję, że to nie jest takie trudne, w książce zdradzam kilka trików, które ułatwiają tę pierwszą decyzję. Kiedy wokół nas zapanuje porządek, to od razu czujemy się lepiej. I ta reguła odnosi się do każdej dziedziny naszego życia. Także mody. Nie chodzi o to, aby wyrzucać z szafy wszystko, co popadnie. Decyzję trzeba podejmować w sposób świadomy.
Tobie zdarzyło się pozbyć jakiegoś ubrania i potem tego żałować?
Dziesiątki razy! Ale warto było, nawet jeśli chciałam cofnąć decyzję. Tak jest nie tylko z ubraniami. W życiu trzeba od czasu do czasu robić bolesne remanenty. Jeśli masz wątpliwości, co do ubrania, towarzystwa, pracy - zastanów się, czy nie czas na zmianę. A kiedy nabierzesz pewności - nie wahaj się!
Jak długo ty budowałaś swój styl? A może to nadal trwa?
Cały czas go buduję. Zdarzają mi się wciąż błędy, ale przecież nikt nie jest doskonały. Nie ma stylu idealnego, tak jak nie ma idealnego człowieka. W książce piszę o tym, że warto szukać stylu najlepszego dla samej siebie, a ponieważ my się zmieniamy i zmieniają się sytuacje i świat wokół nas, to nasz styl też powinien przechodzić ewolucję.
W książce „Elementarz stylu” cytujesz m.in. sentencję Epikteta z Hierapolis: „Najpierw poznaj siebie, a potem stosownie się przyozdabiaj”. Wygląda na to, że te słowa nie straciły na aktualności.
Nasz strój, wygląd jest obrazem, który przekazujemy innym ludziom. I trzeba zadbać, aby ten obraz, po pierwsze, był spójny z tym, jacy my jesteśmy, a po drugie, aby był pozytywny. Jeśli uda nam się połączyć te dwie rzeczy, to najtrudniejsze mamy za sobą.
Rozmawiała Ola Szatan