Kartagina musi być zburzona
STAROŻYTNOŚĆ. W walce o hegemonię w basenie Morza Śródziemnego Rzym i Kartagina stoczyły trzy wojny, trwające w grubo ponad 100 lat. Przegrała je Kartagina, która dosłownie przestała istnieć.
W IX w. p.n.e. na wybrzeżu Afryki Północnej (w pobliżu dzisiejszego Tunisu) Fenicjanie założyli miasto nazwane Kartaginą. Jego operatywni mieszkańcy, korzystając z dobrego położenia geograficznego i wrodzonych umiejętności kupieckich i żeglarskich, aktywnie uprawiali handel w całym basenie Morza Śródziemnego. Opanowywali też kolejne tereny na wybrzeżu Afryki, w głębi kontynentu oraz na Sycylii, przekształcając w ten sposób swoje miasto w dynamicznie rozwijające się państwo. Z czasem Kartagina zaczęła kontrolować coraz więcej terenów i większość handlu morskiego w zachodniej części Morza Śródziemnego, stając się regionalną potęgą.
Kartagińczycy stworzyli silne państwo, w którym władzę sprawowała arystokracja, a rządy wykonywali dwaj wybierani corocznie urzędnicy-władcy zwani sufetami. Zwoływano też zgromadzenie ludowe, które w pewnych sprawach mogło wyrazić opinię. Podbite tereny obkładano daninami, ale ich mieszkańcom nie nadawano obywatelstwa, więc tamtejsze społeczności nie identyfikowały się z Kartaginą, a ucisk fiskalny sprawiał, że zwykle były do niej wrogo nastawione.
Armię Kartagina rekrutowała w mniejszym stopniu spośród obywateli, w większości zaś werbując najemników wśród ujarzmionych ludów oraz mieszkańców Hiszpanii, Galii i wysp greckich. Szczególnie groźna była kartagińska flota - liczna i dobrze wyćwiczona. Mimo swojej nowoczesności i rozwoju cywilizacyjnego w Kartaginie funkcjonowały przerażające dla nas krwawe praktyki, jak np. ofiary z dzieci czy krzyżowanie dowódców, którzy zawiedli w walce.
Republika wszystkich
Inny model państwa funkcjonował w Rzymie. W III w. p.n.e. był on republiką rządzoną przez lud, senat i arystokrację. Oczywiście, najwięcej do powiedzenia mieli ci ostatni, ale wbrew pozorom lud wcale nie czuł się dyskryminowany, a republikański system działał bardzo sprawnie. W tym czasie Rzym opanował już całość Półwyspu Apenińskiego. Na podbite miasta nakładał zobowiązania i daniny, ale jednocześnie włączał je w swoją orbitę nadając ich mieszkańcom obywatelstwo, a to w dużym stopniu zapewniało ich lojalność.
Rzymskie siły zbrojne tworzyły legiony. Służyli w nich obywatele Rzymu oraz kontyngenty z podbitych terytoriów. Za wytrwałą służbę legioniści byli wynagradzani nadaniami ziemi. Dobrze wyćwiczone i zmotywowane legiony stanowiły sprawną i skuteczną siłę zbrojną. Dowództwo nad nimi sprawowało dwóch konsulów wybieranych na roczną kadencję, którzy podczas działań wojennych dowodzili na przemian co drugi dzień. Takie rozwiązanie może się nam wydawać absurdalne, ale w praktyce w większości przypadków funkcjonowało dobrze.
„Obywatele rzymscy głęboko identyfikowali się z republiką i czuli jej częścią. Kiedy państwo ruszało na wojnę, uczestniczyły w tym wszystkie klasy, każda według swego stanu majątkowego, i wszystkie dzieliły zarówno niebezpieczeństwa i nagrody, nawet jeśli zamożniejsi mieli większy udział w tych ostatnich” – pisze brytyjski historyk Adrian Goldsworthy, który w swojej książce „Upadek Kartaginy” zaproponował nowe spojrzenie na wojny punickie (punickie od łacińskiego przymiotnika punicus, czyli fenicki).
Ekspansja Kartaginy i Rzymu wcześniej czy później musiała doprowadzić do zderzenia oba te ekspansywne państwa. Miejscem starcia - a także jego przyczyną - stała się Sycylia. Wyspą tą, mającą strategiczne położenie na Morzu Śródziemnym, od dawna zainteresowana była Kartagina. Stopniowo podporządkowywała sobie tamtejsze greckie miasta i miała ochotę na trwałe jej zajęcie. Z drugiej strony Sycylią zainteresowany był Rzym, bo przez swoją bliskość siłą rzeczy stanowiła on bezpośredni cel jego ekspansji.
Flota z niczego
Przyczyną wybuchu wojny, która miała trwać następne 118 lat, stało się sycylijskie miasto Messana, czyli dzisiejsza Messyna. Od lat kontrolowali je najemnicy z Kampanii, zwani Mamertynami. Gdy chciał je zająć król Syrakuz Hieron II, część Mamertynów zwróciła się o pomoc do Kartaginy, a część do Rzymu. Na Sycylię przybyła rzymska armia pod wodzą konsula Appiusza Klaudiusza Kaudeksa, który rozpoczął zdobywanie kartagińskich twierdz.
Kartagina sięgnęła wtedy po swoją najsilniejszą broń, czyli flotę. Jej okręty zablokowały Sycylię, by odciąć Kaudeksa od posiłków z kontynentu. Było to dla konsula bardzo groźne, bo wcześniej czy później oznaczało jego klęskę. Ale Rzym się nie poddawał. Władze rebliki podjęły decyzję o budowie floty i to prawie od zera. Wyjaśnijmy bowiem, że Rzym był mocarstwem lądowym i miał bardzo niewiele okrętów, a wojen za morzami dotychczas nie prowadził.
Rzymianie nie mieli też żadnych doświadczeń w budowie jednostek pływających okrętów i działaniach nimi. Mimo to zdecydowali się wybudować 120 galer: 100 pięciorzędowych i 20 trójrzędowych. Korzystali przy tym z doświadczeń zależnych od nich państw, które miały flotę, skopiowali też kartagińską galerę, którą przechwycili, gdy osiadła na mieliźnie.
Okazało się, że dla chcącego nic trudnego: flota rzeczywiście została zbudowana, wyćwiczona i wyszła w morze, gdzie zmierzyła się z doświadczonymi siłami Kartaginy. A że śmiałym szczęście sprzyja, Rzymianie kilka razy zwyciężyli. Jako że ich legionowa piechota była lepsza niż ich marynarze, postarali się, by warunki wojny lądowej przenieść na okręty. Zamontowali na przodzie swych galer specjalny pomost, zwany krukiem, zaopatrzony w żelazny hak na końcu. Gdy ich okręt zbliżył się do nieprzyjacielskiej jednostki, pomost opuszczano, hak wbijał się w jej pokład i unieruchamiał oba okręty. Po pomoście abordażu dokonywali legioniści, którzy zwykle bez trudu pokonywali Kartagińczyków.
Triumf i upadek genialnego Hannibala
Jak czytamy w książce Adriana Goldsworthy’ego, w bitwach morskich pierwszej wojny punickiej brały udział duże liczby okrętów, wynoszące nieraz 300-400 i więcej jednostek. Np. w zwycięskiej dla Rzymian bitwie koło przylądka Eknomos na Sycylii uczestniczyło podobno 330 rzymskich okrętów, 100 tys. marynarzy i wioślarzy oraz 40 tys. żołnierzy. Z kolei Kartagińczycy mieli 350 okrętów, 100 tys. marynarzy i wioślarzy oraz 18 tys. żołnierzy. Zdaniem brytyjskiego autora być może była to najliczniejsza bitwa morska w dziejach świata.
Wybucha II wojna
W 256 r. p.n.e. Rzymianie postanowili przenieść działania na teren przeciwnika. W Afryce wylądowała rzymska armia pod wodzą konsulów Marka Atyliusza Regulusa i Lucjusza Maniliusza Wulsona, która spustoszyła kartagińskie posiadłości i zagroziła samej stolicy. Na Kartagińczyków padł strach. Wynajęli wtedy doświadczonego spartańskiego wodza Ksantypposa, który na czele ich sił pobił Regulusa. W dodatku wracające do Italii resztki sił rzymskich zostały zniszczone na morzu przez burzę. Punijczycy wysłali posiłki na Sycylię i tam zadali szereg klęsk Rzymianom. Wydawało się, że wojna jest rozstrzygnięta.
Ale Rzym jeszcze raz pokazał swoją energię. Po raz kolejny odbudowano flotę, w dodatku jeszcze większą, przerzucono siły na Sycylię i tam zdobyto kilka twierdz. Rzymianie zwyciężyli także w kolejnej bitwie morskiej koło Wysp Egadzkich. Teraz Kartagina uznała się za pokonaną i poprosiła o pokój. Jego warunki były ciężkie: musiała ustąpić z Sycylii, zapłacić duże odszkodowanie, wypuścić rzymskich jeńców i wykupić swoich.
Zawarty w 241 r. p.n.e. pokój przetrwał 23 lata. Zakończył się, gdy punicki wódz Hannibal Barkas zajął w Hiszpanii miasto Sagunt znajdujące się pod protektoratem Rzymu. Republika zażądała ukarania go, ale Kartagina odmówiła, w związku z czym wybuchła kolejna wojna. Tym razem Rzymianie trafili na nie lada przeciwnika. Hannibal był urodzonym dowódcą. Miał talent wojskowy, pozwalający mu skutecznie walczyć nawet z silniejszymi przeciwnikami.
Trzymał się blisko swoich żołnierzy. W bitwach pojawiał się tuż za walczącymi i dodawał im otuchy. Swoją armię, w dużej mierze złożoną z najemników różnych nacji, potrafił utrzymywać w posłuchu, a nawet zyskać jej uznanie i miłość. Żołnierze wiedzieli, że ich wódz ma wielki wojskowy talent, a na bitwę decyduje się tylko wtedy, gdy wie, że ją wygra.
Hannibal ante portas
Hannibal zebrał i wyćwiczył w Hiszpanii dużą armię złożoną z Afrykanów, Iberów i Gallów. Podobno liczyła aż 90 tys. pieszych i 12 tys. jeźdźców. Siły te, wsparte 37 słoniami, wyruszyły na północ. Przeprawa przez Alpy była bardzo trudna - wielu żołnierzy zginęło, wielu zachorowało, utracono część zwierząt i sprzętu. Jednak udało się pokonać wysokie na kilka tysięcy metrów ośnieżone pasmo górskie i wejść do Italii.
Punijczyk zadał tam Rzymianom klęski nad rzekami Ticinus i Trebia. Przezimował w północnej Italii, a wczesnym latem ruszył na południe. 21 czerwca 217 r. p.n.e. rozgromił armię konsularną nad Jeziorem Trazymeńskim. Potem zaczął pustoszyć rzymskie posiadłości. Przez rok krążył po półwyspie szukając terenów zasobnych w żywność. Rzymianie stosowali bierną taktykę, licząc, że głód, choroby i inne czynniki naturalne osłabią siły najeźdźców.
Jednak takie podejście drażniło część rzymskich senatorów, którzy uważali, że nie można pozwolić, by barbarzyńcy bezkarnie pustoszyli kraj. Domagali się wydania Hannibalowi walnej bitwy i rozgromienia go. Odtworzona po klęskach armia rzymska podeszła pod miasto Kanny na południu. Hannibal już tam na nią czekał. Do bitwy doszło rankiem 2 sierpnia 216 r. p.n.e. Siły rzymskie miały liczyć ponad 86 tys. ludzi, kartagińskie - około 50 tys.
Kartagiński wódz umiejętnie kierując swoimi oddziałami oskrzydlił Rzymian i zadał im druzgocącą klęskę.
Historycy szacują, że od Kannami poległo 50 tys. żołnierzy rzymskich, do niewoli dostało się 19 tys. ludzi. Zginęło 29 trybunów wojskowych i ponad 80 senatorów. Hannibal stracił 8 tys. żołnierzy. Bitwa pod Kannami przeszła do historii jako jedno największych starć starożytności, a także jako przykład świetnej taktyki wojskowej Hannibala.
W takiej sytuacji Rzymianie postanowili uderzyć na innych frontach. Wysłali armie na Sycylię, gdzie zdobyli Syrakuzy, oraz do Hiszpanii, gdzie zdobyli Sagunt, Nową Kartaginę i opanowali całe południe Półwyspu Iberyjskiego. Kolejną armię wysłali do Afryki, zagrażając samej Kartaginie. Hannibal został odwołany z Italii do ojczyzny, by bronić jej przed inwazją. Starł się tam z rzymskim wodzem Publiuszem Korneliuszem Scypionem i poniósł z jego ręki klęskę pod Zamą w 202 r. p.n.e. (walczyło 43 tys. Rzymian i 48 tys. Kartagińczyków oraz ponad 80 słoni).
Kartagina przegrała drugą wojnę. Musiała zrzec się wszystkich swoich posiadłości poza Afrykę, co oznaczało znaczne zmniejszenie jej
politycznej i gospodarczej potęgi. Miała zapłacić wielką kontrybucję w wysokości 10 tys. talentów srebra specjalnie rozłożoną na 50 lat oraz wydać Rzymowi całą swoją flotę. We wszystkich kwestiach zewnętrznych została uzależniona od Rzymu. Tym samym stała się lennikiem. „Kartagina miała odtąd być nazywana »przyjacielem i sprzymierzeńcem ludu rzymskiego«. Tego samego określenia używano wobec podporządkowanych państw w Italii. Jej zamorskie imperium i dumna do niedawna flota przestały istnieć” - pisze Goldsworthy.
Zostały ruiny
W wyniku rosnącej potęgi Rzymu od pewnego momentu zaczął się proces przekształcania objętych dotychczas protektoratem państw w prowincje. Dotknęło to także Kartaginy. Stronnictwo polityczne skupione wokół Katona Starszego domagało się całkowitego unicestwienia tego starego wroga Rzymu. Polityk ten każde swoje wystąpienie kończył słowami: „Poza tym uważam, iż Kartagina powinna zostać zburzona”.
Rzymianie chcieli też przejąć żyzne ziemie północnoafrykańskie (wówczas zielone i rolniczo uprawiane, a nie pustynne jak dziś), przynoszące co roku obfite plony. Wysunęli więc wobec Kartagińczyków ostre zadania, aby wydali na zakładników 300 dzieci arystokratów oraz całą swoją broń. Mieli też opuścić swe bogate miasto i osiedlić się 80 stadiów w głębi lądu. Było to oczywiście nie do przyjęcia dla Punijczyków, którzy oburzeni zabili rzymskich posłów przynoszących tak bezczelne żądania.
W odpowiedzi Rzym wysłał do Afryki armię, która obległa Kartaginę. Jednak zdobycie mocno ufortyfikowanego miasta okazało się bardzo trudne, a atakowani od zaplecza Rzymianie ponosili straty. Sytuacja zmieniła się, gdy dowództwo objął arystokrata Scypion Emilian. Energicznie zablokował miasto i port, a w 146 r. p.n.e. w zaciekłych walkach zdobył je. Senat nakazał zburzyć Kartaginę, teren zaorać i zakazać tam osadnictwa, a mieszkańców sprzedać w niewolę. Tak też się stało - wiekowa, bogata metropolia przestała istnieć. Dziś na jej miejscu są ruiny.