Kanada płonie. Domy opuściło 100 tys. ludzi
Pożary lasów w Albercie trwają już ponad tydzień. A To najdroższa katastrofa naturalna w historii kraju.
Pożar w prowincji Alberta rozpoczął się w niedzielę tydzień temu i wciąż rozprzestrzenia się w okolicy. Miejscowe straże pożarne twierdzą, że ogień może zostać w pełni ugaszony nawet za kilka miesięcy. Końcem pożaru byłyby jednak tylko ulewne opady deszczu, których jednak na razie nie przewidują meteorolodzy. Istnieje też zagrożenie, że ogień powędruje do sąsiedniej prowincji Saskatchewan. Nawet w sytuacji, kiedy strażakom udałoby się ugasić ogień, normalne życie w Fort McMurray może być możliwe dopiero za kilka lat.
– 20 proc. budynków mieszkalnych zostało spalonych, ale większość domów wciąż stoi nietknięta – mówił BBC poseł David Yurdiga, jednak zaznaczył, że mimo to w Fort McMurray jest wciąż zbyt niebezpiecznie, aby do miasta mogli powrócić ludzie. W mieście nie ma gazu, prądu, a woda nie nadaje się do picia.
Łącznie ewakuowano ponad 100 tys. ludzi, którzy zostawili większość swojego dobytku i obecnie koczują w szkołach i budynkach publicznych. Pomagają im organizacje humanitarne z całego kraju, a mieszkańcy innych prowincji organizują zbiórki pieniędzy, odzieży i żywności.
Służby mają jednak także powód do nadziei. W sobotę i niedzielę ogień rozprzestrzeniał się znacznie wolniej, niż przewidywano. Obecnie pożar niszczy zalesione tereny o wielkości 1610 km kw., czyli mniej niż szacowane 1800 km kw. To zasługa mżawek i niższej temperatury.
Pożary lasów w prowincji Alberta mogą być także dużym ciosem dla kanadyjskiej gospodarki
Jak podaje BBC, to najdroższa katastrofa naturalna w historii Kanady. Sam koszt ubezpieczeń przekroczył już 9 mld kanadyjskich dolarów (7 mld amerykańskich). Fort McMurray jest też centrum przemysłu petrochemicznego w kraju, a w mieście znajdują się trzecie pod względem wielkości na świecie złoża ropy naftowej. Ewakuowano pracowników koncernów naftowych, a nieczynna jest jedna trzecia fabryk.
Ogień nie spowodował dotychczas śmierci cywilów czy strażaków, których tysiące pracują w akcji ratunkowej. Podczas masowej ewakuacji ludzi z zagrożonego terenu w wypadku samochodowym zginęły jednak dwie osoby: dwoje nastoletnich kuzynów, w tym córka strażaka.