Kamil się nie poddaje. Walczy o żonę
Ewa i Kamil Przybyłowie z podgorlickich Dominikowic ocalili życie swojego pierworodnego syna Ragnara. Teraz zaczyna się prawdziwa walka o zdrowie chorej na raka 25-letniej matki, która leczy się w Niemczech.
W poniedziałek mały Ragnar, syn chorej na raka Ewy Przybyło z Dominikowic, skończy trzy tygodnie. Urodził się przez cesarskie cięcie w niemieckim Regensburgu. Chłopiec obwieścił swoje przyjście na świat głośnym płaczem. Chociaż urodził się o półtora miesiąca za wcześnie, radzi sobie znakomicie. Oddycha już bez pomocy respiratora, mimo że małe płucka cały czas wspiera maseczka z tlenem.
- To nasze upragnione i tak długo wyczekiwane 1480 gramów czystej miłości i szczęścia. Po wielu miesiącach walki, strachu, wyrzeczeń jest z nami! - mówią szczęśliwi rodzice.
Zdrowy chłopiec rośnie i nabiera sił
Ragnar od urodzenia przybrał już ponad 300 gramów, coraz częściej może opuszczać inkubator, który zastępuje mu brzuch mamy.
- Pewnie spędzi w nim jeszcze kilka tygodni, ale widać, że z dnia na dzień jest silniejszy, coraz chętniej też je, nabiera masy i siły - cieszy się tata Kamil.
Renata Przybyło, babcia chłopca, nie widziała jeszcze wnuczka na żywo. Nie może powstrzymać się od łez wzruszenia.
- To prawdziwy cud. Urodził się, choć tak naprawdę lekarze nie dawali nam na to wielkiej nadziei - opowiada.
Pani Ewa, mimo ciężkiej choroby, nie wahała się urodzić upragnionego dziecka. W czasie ciąży przeszła dwie operacje. Kiedy nie mogła już chodzić i zaczął opadać jej kącik ust i powieka, natychmiast trafiła na stół operacyjny. Diagnoza brzmiała jak wyrok. Rdzeniak czwartego stopnia - nowotwór złośliwy.
Miesiące wyrzeczeń i wielkiego stresu
W łódzkiej klinice onkologicznej lekarze usunęli Ewie sześciocentymetrowego guza mózgu i powiedzieli wprost, że jedyną szansą jest radioterapia, ale ta zabije nienarodzone dziecko. Przyszli młodzi rodzice, chcąc je ocalić, odmówili leczenia w Polsce do zakończenia ciąży. Znaleźli klinikę w Niemczech. Tam Ewa była pod opieką lekarzy aż do rozwiązania. Tam też przeszła drugą ciężką operację - usunięcia guza usytuowanego w części lędźwiowej kręgosłupa.
- Dziecko było coraz większe, to było dużym obciążeniem dla kręgosłupa Ewy, poza tym guz uniemożliwiał swobodne siedzenie i leżenie na plecach. Nie było innego wyjścia, jak podpisać zgodę na drugą operację - tłumaczy pan Kamil.
To prawdziwy cud. Urodził się, choć tak naprawdę lekarze nie dawali nam na to wielkiej nadziei
Po operacji 25-latka poddawana była chemioterapii, ale takiej specjalnej dla kobiet w ciąży, która nie zagraża dziecku. Każde jej podanie okupione było spadkiem kondycji przyszłej mamy, osłabieniem i pogorszeniem się wyników badań. Dzięki chemioterapii w niemieckiej klinice dzisiaj wiadomo, że nieoperacyjne guzy w okolicach kręgosłupa szyjnego zmniejszyły się, a Ewa nie ma innych przerzutów.
Wygrali bitwę, ale przed nimi wojna
Ewa ma się już dobrze, chociaż jest jeszcze osłabiona po cesarskim cięciu. W końcu to trzecia operacja w pełnej narkozie, jaką przeszła w ostatnim półroczu. Jest bardzo zmotywowana oczekującym na nią kilka sal dalej i nabierającym sił synkiem Ragnarem.
- Razem z żoną zdecydowaliśmy o imieniu dla syna. Ragnar znaczy tyle, co łamacz praw. Taki będzie nasz syn. Waleczny! - mówi nam wzruszony tata.
Poniedziałek, 24 kwietnia, był przełomowym dniem w życiu rodziny Przybyłów co najmniej z dwóch powodów. - Staliśmy się trzyosobową rodziną, a przed Ewą otworzyły się szersze możliwości leczenia. Będziemy mogli zdecydować się na metody walki z rakiem, które były dla nas niedostępne ze względu na ciążę - zauważa Kamil.
Ewa jest po konsultacji medycznej u specjalisty, który poprowadzi jej dalsze leczenie. W grę wchodzi między innymi protonoterapia, czyli odmiana radioterapii, w której do zniszczenia guza nowotworowego stosuje się najnowsze rozwiązania.
- Na świecie czynnych jest tylko ponad 50 ośrodków protonoterapii. Dla nas teraz najbliżej jest to w Monachium, więc zostajemy w Niemczech - dodaje pan Kamil. - Wygraliśmy walkę o synka, ale wojna o zdrowie Ewy dopiero się rozpoczyna. W chwili, kiedy większość przyszłych rodziców zastanawia się nad wyborem imienia dla swojej pociechy czy też nad umeblowaniem dziecięcego pokoju, ja rozpaczliwie szukałem pomocy w uratowaniu żony i syna. Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli, którzy pomogli nam finansowo, mogliśmy wyjechać do Niemiec. Dzisiaj Ragnarek jest już z nami i jest naszą nadzieją na szczęście. Będziemy walczyć o Ewcię razem, bo to przecież najważniejsza kobieta w naszym życiu.
Chcesz pomóc Ewie Przybyło, wejdź na stronę: zrzutka.pl/pomoc-dla-ewy