Kalisz: Hodowla psów w klatkach dla... królików
106 psów żyło w opłakanych warunkach w gospodarstwie w Aleksandrii. Powiatowa weterynarz wystąpiła o odebranie właścicielce zwierząt.
Ponad 100 psów - maltańczyków, hawańczyków i mieszańców, w tym kilkanaście szczennych suk w opłakanym stanie, zamkniętych w króliczych klatkach, żyjących we własnych odchodach - takiego odkrycia w Aleksandrii w gminie Brzeziny dokonało w miniony wtorek kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt Help Animals.
O tym, że psy w jednym z tamtejszych gospodarstw są przetrzymywane w tragicznych warunkach, kaliskie stowarzyszenie dowiedziało się z anonimowego zgłoszenia od osoby, która nabyła z tej hodowli psa i była zdumiona tym, jak bardzo wygląd tego miejsca różni się od internetowego ogłoszenia. Na miejscu animalsi pojawili się we wtorek po południu. Potwierdziły się wszystkie fakty.
- Psy nie mają bud, wody, żyją w prowizorycznych zabezpieczeniach. Przeważnie to szczeniaki, ale zszokowało nas dopiero to, co zobaczyłyśmy w środku. Suczki są umieszczone w klatkach po królikach, jedna na drugiej.
Kiedy psiaki nas zobaczyły, zaczęły się gwałtownie ruszać, a cała piramida zbudowana z klatek zaczęła się chwiać. Te psy nie mają tam ani wody, ani jedzenia - mówiła nam na miejscu podczas interwencji Anna Małecka ze Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt Help Animals.
Nie miała wątpliwości, że ta działalność ma charakter przestępczy, więc natychmiast zawiadomiły policję. Oprócz funkcjonariuszy na miejscu pojawił się również lekarz weterynarii Jacek Sośnicki. Według niego przynajmniej kilkanaście suk jest szczennych, a wszystkie są zaniedbane, choć - według niego - nie głodują.
- Wydaje mi się, że jest tutaj przynajmniej 30 psów, które są używane do rozmnażania. Te zwierzęta przebywają w katastrofalnych warunkach. Widać, że właścicielka nie przestrzega elementarnych zasad higieny. W klatkach nie ma żadnej wyściółki, mają pod sobą odchody, mają odparzenia, pchły, pozlepianą sierść. Psy, które są w kojcach, również są zaniedbane, widać, że kał nie jest na bieżąco sprzątany - wymienia Sośnicki.
Przynajmniej kilkanaście suk, znajdujących się w gospodarstwie, było ciężarnych. Jedna zaczęła się szczenić, gdy na miejscu ważyły się losy hodowli.
- Ta suka wcale nie była w domu w klatce, tak jak pozostałe ciężarne. Znajdowała się na zewnątrz w budzie, więc wydaje mi się, że ta pani nie do końca panuje nad rozrodem zwierząt - dodaje lekarz weterynarii.
Właścicielki psów nie było w domu. Na miejsce przyjechała natomiast powiatowa lekarz weterynarii. Kontrola wykazała i potwierdziła rażące zaniedbania.
- Trzeba zaznaczyć, że nie mieliśmy kontaktu z właścicielką hodowli, dlatego też informacje przekazywane przez osobę, która uczestniczyła w kontroli, są zdawkowe, więc protokół wymaga uzupełnienia. Musimy określić, czy hodowla była legalna czy nielegalna - mówi Joanna Kokot-Ciszewska, powiatowy lekarz weterynarii.
Oprócz rażących zaniedbań w pielęgnacji czworonogów, odnaleziono zestaw medykamentów, które zostały zabezpieczone przez policję. W środę z samego rana powiatowa lekarz weterynarii wnioskowała do wójta gminy Brzeziny o czasowe odebranie zwierząt właścicielce. W pierwszej kolejności do schroniska w Wojtyszkach miało trafić 25 czworonogów takich, które potrzebowały natychmiastowej opieki specjalisty, jednak ostatecznie, decyzją wójta, już w środę przetransportowano je wszystkie. Jaki będzie ich dalszy los, czas pokaże.