Kajakiem przez życie - z Modlina do Bydgoszczy
Łukasz Gliński jest prezesem firmy LES Higiena. Po godzinach jest zapalonym kajakarzem. Właśnie przygotowuje wielką imprezę „Kayakmania” w Pieczyskach.
To, że pan Łukasz ma taką, a nie inną pasję, wynika z przypadku - pochodzi z Modlina i w latach szkolnych trenował wyczynowo kajakarstwo w miejscowym klubie...
- Tam była tylko jedna sekcja sportowa, kajakowa właśnie, filia klubu „Spójnia” Warszawa - wspomina nasz rozmówca. - I był Edward Fronczak, trener, prawdziwy pasjonat, który potrafił zainteresować wodą dzieci i młodzież. Z panem Edwardem mam kontakt do dziś. Trzy kilometry obok, w Nowym Dworze Mazowieckim, znajdował się klub „Świt”, w tamtych czasach jeden z najsilniejszych w kraju. I my z nimi konkurowaliśmy, a w każdym razie próbowaliśmy do nich równać. W „Świcie” pływała między innymi Iza Dylewska, moja rówieśnica, dwukrotna brązowa medalistka igrzysk olimpijskich. Mimo bardzo regularnych treningów, codziennie po szkole, nie odnosiłem spektakularnych sukcesów, ale była to dla mnie metoda na aktywne spędzanie wolnego czasu.
Modlińscy i nowodworscy kajakarze trenowali w ujściu Narwi do Wisły i na samej Wiśle, przepływając bardzo często pod ogromną ścianą spichrzy twierdzy modlińskiej. W sezonie letnim wyjeżdżali na zawody.
- Kajakarze wyczynowi trenują zwykle na torach regatowych czy - jak w Bydgoszczy - na miejskim odcinku Brdy. Ale nasz trener miał na to szersze spojrzenie - dbał, abyśmy pływali też turystycznie - wspomina pan Łukasz. - Przyjeżdżaliśmy też na Brdę i spływaliśmy nią tydzień, nocując pod namiotami, pichcąc posiłki na kuchenkach gazowych, śpiewając wieczorami przy ognisku. Pływaliśmy po Mazurach.
Trener pokazywał nam, że zawodnik powinien żyć nie tylko ściganiem. No i fajnie spędzaliśmy czas. Nasz trener do dziś pływa turystycznie.
Gdy skończyła się kariera sportowa, pan Łukasz pojechał na studia do Poznania i tam spotkał przyszłą żonę Joannę - mieszkankę Bydgoszczy. Do dziś jego żona mówi, że zaimportowała męża do Bydgoszczy. Tu, nad Brdą, nasz bohater szybko się odnalazł, wtopił w środowisko kajakarskie.
- I znów pływałem Brdą, tyle że już wyłącznie turystycznie czy rekreacyjnie - opowiada Gliński. - Pływałem też na wielu innych rzekach czy akwenach i to o każdej porze roku, uczestniczyłem w maratonach kajakowych. I tak minęło już koło 25 lat. Turystyką i sportem zaraziliśmy z żoną także swoje dzieci Adama i Natalię. Teraz są już dorosłymi ludźmi - kontynuuje swą opowieść pan Łukasz.
Impreza „Kayakmania”, którą pan Łukasz zorganizuje 16 września w Pieczyskach nad Zalewem Koronowskim (pierwsza edycja), to także element powrotu do przeszłości, do wspomnień. Przecież tak duże imprezy - bo ma nadzieję, że będzie naprawdę duża - kiedyś odbywały się w całej Polsce regularnie. Szczególnie zapadła mu w pamięci ogólnopolska impreza na Zalewie Zegrzyńskim, coroczne regaty turystyczne. W kraju odbywa się mnóstwo spływów, także o wieloletniej tradycji, ale nie ma stacjonarnej imprezy o takim charakterze jaką będzie „Kayakmania”. Mowa o charakterze turystycznym, choć z elementem współzawodnictwa, a przy tym z mnóstwem wydarzeń towarzyszących. Każdy, także rodziny z dziećmi, znajdzie tu coś dla siebie. Dzieci również będą mogły sprawdzić się w miniwyścigach kajakowych, na małych, zabawkowych kajaczkach. Rodziny na pewno nie będą się nudzić.
W regulaminie jest zapis o tym, że kajakarze czynnie uprawiający ten sport, nie mogą startować. Mogą natomiast byli wyczynowcy. Generalnie organizatorzy liczą na udział prawdziwych kajakarzy - turystów, także pań. I choć przed najtwardszymi wioślarzami jest aż 80 km, to ogólne przesłanie jest takie, aby wypocząć i doskonale się bawić.
Więcej informacji i rejestracja na stronie: www.rejestracja.kayakmania.pl
Oprócz pasji z czegoś trzeba żyć. Na co dzień pan Łukasz prezesuje firmie LES Higiena funkcjonującej na rynku ponad 24 lata. Firma zajmuje się utrzymywaniem czystości w obiektach użyteczności publicznej, instytucjach, biurach, hotelach.
- W organizacji spotkania w Pieczyskach wspierają mnie współpracownicy. Oni wiedzą, że moja pasja wymaga ich pomocy i jestem im za to bardzo wdzięczny. Są wśród nich kajakarze. Raz do roku organizujemy spływ firmowy, w którym uczestniczą też nasi partnerzy i klienci. Czym innym są relacje zawodowe - w biurze w garniturze, a czym innym te na spływie w swobodnej atmosferze. Tak biznes nabiera ludzkiej twarzy.
Dbamy, aby każda kolejna impreza odbywała się na innej rzece niż przed rokiem, ale zawsze gdzieś na Kujawach i Pomorzu. Tegoroczna, już 12. z rzędu, odbywa się w ten weekend na Wdzie. Naszą bazą - dla 80 wioseł i 40 kajaków- jest stanica wodna PTTK w Tleniu. Teraz praktycznie cała jest nasza.
Gliński pływał jako wodniak niezrzeszony, ale kilka lat temu założył wraz z przyjaciółmi, doświadczonymi kajakarzami, Bydgoskie Stowarzyszenie Kajakowe „Binduga”. Do swego grona zaprasza innych pasjonatów wioseł.