Justyna Kowalczyk kontra piesi - posypały się gromy
Justyna Kowalczyk wystąpiła przeciwko osobom, które niszczą trasy dla narciarzy biegowych na Podhalu. Zwraca uwagę, że te rozdeptywane są przez pieszych oraz rozjeżdżane skuterami.
Justyna Kowalczyk, najlepsza polska biegaczka narciarska, wywołała w sieci lawinę komentarzy po tym, jak kilka dni temu dała do zrozumienia, że osoby spacerujące czy jeżdżące na sankach po trasach biegowych to zwykli... wandale.
Mistrzyni olimpijska rozpoczęła dyskusję na ten temat po tym, co zobaczyła w Kościelisku. Niestety. Samorządowcy i działacze sportowi przyznają jej rację. Dla nich dbanie o trasy biegowe w regionie to jest syzyfowa praca.
Problemem skutery...
Tegoroczna zima jest dla miłośników biegówek wyjątkowo udana. Trasy biegowe otwierano już pod koniec listopada i przez nadmiar śniegu można z nich korzystać do dziś.
Łącznie długość wszystkich pętli w Zakopanem, Kościelisku, Poroninie, Witowie, Nowym Targu, Białce, Jurgowie, Rabce czy na Obidowej to już prawie 70 km.
- Efekt tego jest taki, że coraz więcej ludzi biega - cieszy się Zofia Kiełpińska, naczelniczka Wydziału Sportu zakopiańskiego magistratu, była olimpijka startująca właśnie na biegówkach. W weekendy na trasach są tłumy. Z tego powodu wiem, że tworzenie miejsc dla biegaczy jest potrzebne. Niestety, są też dni, gdy traci w to wiarę.
Jak dodaje, choć jest najbardziej śnieżna zima od dekady, od grudnia nie udało się jeszcze uruchomić 7 km trasy biegowej na Drodze Homolackiej na Bachledzkim Wierchu.
- Gdy tylko przejedziemy tam ratrakiem, to już następnego dnia cały teren zryty jest przez osoby jadące na skuterach śnieżnych lub też organizatorów kuligów. Ci ludzie bezmyślnie niszczą naszą pracę - mówi Kiełpińska.
... oraz piesi i saneczkarze
Z podobnym problemem boryka się również utrzymywana przez UM Zakopane trasa w Białym Potoku i pętle na Chotarzu w Kościelisku (utrzymuje je miejscowa gmina). Tu jednak największym problemem są piesi, którzy po pętlach urządzają sobie spacery lub jeżdżą na sankach.
- Nasza trasa jest darmowa, więc każdy może po niej chodzić - mówi Daniel Gąsienica z pobliskiej wypożyczalni biegówek. Trzeba mieć jednak do tego założone narty. Osoby bez nich trasy po prostu niszczą, robiąc w nich dziury. Z kolei jazda na sankach może skończyć się wypadkiem. Niestety, mimo że za każdym razem, gdy widzi pieszych na trasach, zwraca im uwagę, często dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji. Ludzie krzyczą, że będą robić, co chcą.
Kowalczyk gani w sieci
Mężczyzna postanowił działać inaczej i nagłośnił problem w sieci. Pod jednym z jego postów wypowiedziała się zaprzyjaźniona z mężczyzną Justyna Kowalczyk.
Mistrzyni olimpijska napisała, że też wielokrotnie zwracała ludziom uwagę, by nie spacerowali po trasach sportowych.
- Ile to już razy słyszałam (w odpowiedzi - przyp. red.), że jestem gwiazdą i mi odwaliło, gdy zwracałam uwagę - napisała Kowalczyk. Pod jej wpisem swoje zdanie wyraziło sporo osób, które poparły prośbę o niedeptanie szlaków biegowych. Prośbę do ludzi, którzy dalej nie rozumieją, dlaczego to takie ważne.
Trasy będą płatne?
Do tych może przemówią pieniądze.
- Nasza gmina kupiła ratrak, który utrzymuje zimą wszystkie trasy biegowe - mówi Bohdan Pitoń, wójt gminy Kościelisko. Dziennie trzeba do maszyny wlać nawet 100 litrów oleju napędowego, czyli paliwa za ok. 500 zł.
Jeśli trasy biegowe są niszczone przez pieszych czy saneczkarzy, to ratrakować je trzeba codziennie. To koszt nawet 15 tys. zł miesięcznie. Gdyby ludzie nie niszczyli tras, można by wysyłać na nie ratrak raz na kilka dni.
- 90 proc. tras biegowych na Podhalu jest darmowych - mówi Adam Majerczyk, zapalony biegacz. - Jeśli piesi dalej będą robić wiochę, to się może zmienić i będzie płacz, że górale znów naciągają turystów.