Jurgiel chce chipować koty i psy. Żeby nie było bezdomnych
Resort rolnictwa zamierza nakazać właścicielom czworonogów ich elektroniczną rejestrację. - Dobry pomysł, choć nie nowy - uważa Anna Jaroszewicz, prezes białostockiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami .
- Mój pies nie ma chipa. Właściwie nie wiem, dlaczego go nie zarejestrowaliśmy. Może dlatego, że to taka mała rasa. Jeśli jednak będzie trzeba wszczepić mu taki chip, to oczywiście to zrobię - mówi pani Halina z Białegostoku, właścicielka yorka. - To ogromna pomoc, bo jeśli piesek się zgubi, będzie łatwo go odnaleźć. I nikt swego czworonoga nie wyrzuci, bo go szybko znajdą - dodaje.
Elektroniczne znakowanie oznacza wszczepienie pod skórę psa lub kota specjalnego chipa z zapisanymi danymi czworonoga i właściciela. Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel przyznał niedawno, że jego resort przygotowuje ustawę o obowiązkowej identyfikacji i rejestracji zwierząt domowych - także przekazywanych do schronisk i będących przedmiotem handlu.
- Zostanie też utworzona centralna baza danych tych zwierząt, o których identyfikację i rejestrację występowały organizacje zajmujące się statutowo ochroną zwierząt, samorządy, parlamentarzyści oraz NIK - informuje Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego ministerstwa rolnictwa.
Zdaniem resortu ma to doprowadzić do zmniejszenia liczby bezdomnych psów i kotów.
- To pomysł słuszny, ale organizacje prozwierzęce apelują o to od lat. Chipowanie to jedyna droga, która pomoże przy ewidencjonowaniu psów i kotów. Będzie łatwo ustalić właściciela zagubionego czworonoga albo odnaleźć tego, który swoje zwierzę porzucił - podkreśla Anna Jaroszewicz, szefowa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku.
- Mam dwa psy i żaden nie ma chipa. Jak będzie trzeba to zrobić, to się zrobi, ale ja i tak o swoje psy dbam. Są szczepione i zdrowe. I może jeszcze będę musiał za to zapłacić? Lepiej, żeby rząd zajął się czymś konkretnym, a nie kotami i psami - uważa hodowca owiec z łomżyńskiego.
Minister liczy na wsparcie zwłaszcza samorządów, bo nowe przepisy mogą przyczynić się do spadku liczby bezdomnych psów i kotów. Białostocki magistrat pomysł popiera, choć...
- Współpraca tak, ale na rozsądnych zasadach. Najpierw musimy poznać szczegóły. Jasne, że ogólnopolska baza jest dobrym rozwiązaniem, bo zapobiegałaby porzucaniu zwierząt. Jednak bezdomności raczej nie zlikwiduje - wyjaśnia Anna Kowalska z biura komunikacji społecznej białostockiego urzędu miejskiego.
- Nowe przepisy będą miały sens tylko wtedy, gdy powstanie sprawnie zarządzana centralna baza danych. Powtarzam: sprawna centralna baza, z której będzie można uzyskać informacje o dowolnym czworonogu w kraju. Może wtedy właściciele psów i kotów będą bardziej odpowiedzialni. Bo i łatwi do zidentyfikowania - dodaje Anna Jaroszewicz.
Pomysł ministra Jurgiela to kolejna (tym razem ogólnopolska) próba wprowadzenia obowiązku znakowania czworonogów. W Białymstoku kilka temu część lecznic uczestniczyła w programie pilotażowym dotowanym przez miasto. Można było taniej wszczepić psu chip z danymi zwierzęcia i właściciela, a informacje te miały trafić do miejskiej bazy.
- Niestety, sąd zabronił narzucania obowiązku czipowego i sprawa w zasadzie upadła. Dane, owszem, trafiły do bazy w naszym schronisku, ale dotyczy ona tylko Białegostoku. Jeśli więc pana pies zaginie i trafi do naszego schroniska, to nie ma problemu, bo mamy na pana namiary. Gdy jednak zaginie gdzieś w Polsce, np. podczas urlopu, nikt panu nie pomoże, bo nie odczyta danych z chipa. Dlatego tak ważna jest baza centralna - podkreśla prezes białostockiego TOZ.
- Rzeczywiście, uczestniczyliśmy w akcji chipowania psów w Białymstoku. Zresztą robimy to nadal, podobnie jak jeszcze kilka lecznic. Jednak nie jestem pewien, czy te dane z chipów łatwo dziś odczytać, bo pamiętam, że coś z tym programem wyszło nie tak - mówi jeden z białostockich weterynarzy, proszący o anonimowość.