Dokładnie 126 lat temu, 10 marca 1891 r., łódzki fabrykant Juliusz Heinzel kupił zamek Hohenfels razem z tytułem barona. Kosztowało go to 100 tys. rubli, co nie było w jego przypadku zbyt wygórowaną ceną.
Polisy ubezpieczeniowe na wypadek pożaru ówczesnych fabryk wełny w Łodzi opiewały na sumy 300-800 tys. rubli, a gdy baron Heinzel umierał, jego majątek oszacowano na 6 mln rubli. Do kupna tytułu barona namówili ówczesnego „króla wełny” synowie, którym nie wystarczał już sam fakt posiadania przez ojca największego majątku w Łodzi i trzech pałaców w mieście (przy ul. Piotrkowskiej 104, w parku na Julianowie oraz w Łagiewnikach).
Rodzina Heinzlów chciała mieć coś, co ich odróżni od innych fabrykantów w mieście. Zamek Hohenfels w Koburgu, w Turyngii, wraz z przypisanym do niego dziedzicznym tytułem szlacheckim Juliusz Heinzel kupił od Ernesta, księcia Sachsen-Coburg-Gotha, czyli przedstawiciela dynastii powiązanej wówczas z królami Belgii, Portugalii, Bułgarii oraz Wielkiej Brytanii. Był to jedyny tego typu przypadek „uszlachcenia się” rodziny fabrykanckiej w Łodzi.
Od nazwy kupionego zamku sam Juliusz Heinzel, a potem jego potomkowie mogli do swego nazwiska dołączyć człon „von Hohenfels”. Dwa lata później Heinzel został przez carskiego prokuratora oskarżony o nielegalne używanie tytułu barona, ale w sądzie okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim został uniewinniony od tego zarzutu. Juliusz Heinzel nie cieszył się długo z tytułu barona. Zmarł zaledwie cztery lata później w wieku 61 lat. Choć miejscem jego śmierci był Koburg, to został pochowany w Łodzi.