Z dr. inż. Józefem Szmichem, właścicielem grupy kapitałowej Delia Cosmetics, laureatem konkursu Menedżer Roku 2015 w kategorii średnich przedsiębiorstw rozmawia Paweł Patora.
Delia Cosmetics powstała 18 lat temu. Dlaczego zdecydował się Pan na działalność w branży kosmetycznej, gdzie panuje ogromna konkurencja?
Zaczynałem dużo wcześniej, wroku 1989, gdy rzeczywistość gospodarcza w Polsce była zupełnie inna niż dziś. Wtedy wspólnie ztrzema kolegami założyłem firmę kosmetyczną. Na początku wytwarzaliśmy farby do włosów, które rozwoziłem „maluchem” do sklepów. Gdy dowiedziałem się, że w Związku Radzieckim kobiety chętnie rozjaśniają sobie włosy, zaczęliśmy produkować rozjaśniacz.
Skąd Pan wiedział, jak wytwarzać ten środek?
Kupiłem rozjaśniacz konkurencyjnej firmy i zbadałem w laboratorium jego skład. To było laboratorium Politechniki Łódzkiej. W tej uczelni pracowałem jako nauczyciel akademicki. Naszemu rozjaśniaczowi do włosów nadaliśmy nazwę „biała henna”, nawiązując do nazwy popularnej wtedy henny – farby do czernienia brwi i rzęs.
I jak sprzedawała się ta biała henna?
Znakomicie. Wtedy na rynku brakowało niemal wszystkiego, a my z rozjaśniaczem do włosów odpowiedzieliśmy na ogromne zapotrzebowanie, jakie istniało na ten kosmetyk w ZSRR. Koszty produkcji, w porównaniu do uzyskiwanej ceny, były niewielkie, więc udało się nam zgromadzić spory kapitał. Firma tak szybko się rozwijała, że w 1993 roku, już po doktoracie, zrezygnowałem z pracy naukowo-dydaktycznej i zająłem się wyłącznie biznesem. Ze względu na różne wizje rozwoju firmy, po kilku latach zdecydowałem się odsprzedać udziały.
I zaczął Pan działalność już wyłącznie na własną rękę, bez wspólników?
Tak. Kupiłem w Rzgowie nieruchomość i rozpocząłem produkcję rozjaśniacza podmarką Delia Cosmetics. Gotowy produkt wysyłaliśmy doRosji. Często jeździłem tam sam. Znajomość języka rosyjskiego ułatwiała mi nawiązywanie kontaktów biznesowych. Firma stopniowo rosła w siłę.
Tworząc w 1998 roku firmę Delia Cosmetics, miał więc Pan już duże doświadczenie z działania w branży kosmetycznej…
To doświadczenie okazało się bezcenne w walce o umacnianie pozycji naszej firmy na rynku, w warunkach narastającej konkurencji. Teraz, pod względem wielkości obrotów, znajdujemy się już wpierwszej dziesiątce firm kosmetycznych działających na polskim rynku. Rynek kosmetyczny na całym świecie, należy do najbardziej konkurencyjnych. Zaledwie jedną trzecią wyrobów wprowadzanych do sprzedaży produkuje się więcej niż jeden raz. Z pozostałych trzeba rezygnować, bo nie znajdują oddźwięku.
W Polsce jest tak samo?
Tak, ale rynek polski jest jeszcze trudniejszy od innych. Polska należy do czołowych producentów w tej branży. Większość kosmetyków sprzedawanych w naszym kraju jest rodzimej produkcji. Tutaj mają duże zakłady produkcyjne światowe koncerny. Łącznie działa w Polsce około 30 dużych i średnich firm kosmetycznych, do których zalicza się też nasza, a ponadto około 300 małych. Ponad połowa produkowanych w Polsce kosmetyków trafia na eksport wart wiele miliardów dolarów.
Delia Cosmetics wysyła swe wyroby do 65 krajów. Dokąd konkretnie?
Zawsze najwięcej sprzedawaliśmy w Rosji, ale też w wielu państwach postradzieckich. Po aneksji Krymu sprzedaż na tamtych rynkach znacząco spadła. I nie chodzi o sankcje wobec Rosji, bo kosmetyki nie są nimi objęte, ale o szybki spadek wartości rubla. Ogromna inflacja w Rosji powoduje szybkie ubożenie społeczeństwa. Na kosmetyki ich już nie stać. Nie są to artykuły pierwszego wyboru.
Jednocześnie jednak słabnie złoty w stosunku do euro i dolara. To chyba jest korzystne dla Pana firmy…
Tak, bo dzięki temu straty z rynków wschodnich można zrekompensować sobie zyskami osiąganymi na Zachodzie. Co więcej, kryzys w krajach rozwiniętych sprzyja wzrostowi sprzedaży lekarstw, suplementów diety i kosmetyków.
Lekarstwa i suplementy diety kupowane są w kryzysie zapewne ze względów zdrowotnych. Ale dlaczego kosmetyki?
To tzw. efekt pomadki. Psychologowie już dawno stwierdzili, że jeśli kobietę nie stać na nową bluzkę lub inny modny ciuch, to kupuje sobie pomadkę. Teraz coraz częściej jest to nie tyle pomadka, co lakier do paznokci. Niektóre kobiety mają w łazience ogromną liczbę kolorów lakierów.
Ile produktów wytwarza obecnie Pana firma?
Około 1800 w ramach produkcji kontraktowej i ok. 3 tys. pod markami: Delia Cosmetics, Cameleo, Dairy Fun i Coral. Naszymi wiodącymi produktami są henna do brwi i rzęs oraz ziołowa henna do włosów. Henna do brwi i rzęs Delia Cosmetics jest w Polsce najbardziej znaną marką w kategorii.
Zatem tylko produkty dla kobiet?
Głównie, ale nie tylko. Produkujemy odsiwiacz dla mężczyzn pod marką Cameleo. a także farbę do brody i wą- sów, która zrobiła furorę w krajach arabskich. Na targach kosmetycznych w Duba – ju podpisaliśmy 18 kontraktów na eksport tej farby do krajów Zatoki Perskiej. Ziołową hennę do włosów, o której mówiłem wcześniej, wytwarzamy na bazie roślin, takich jak chna i basma. W ogóle modne są kosmetyki produkowane z surowców naturalnych i my staramy się odpowiadać na ten trend. Po prostu trzeba być na bieżąco.
Jakie jeszcze warunki trzeba spełnić, by osiągnąć sukces?
Niezwykle ważna jest dobrze wykwalifikowana i lojalna załoga. W trzech firmach grupy kapitałowej Delia Cosmetics zatrudniamy łącznie 323 osoby. Wszystkie mają umowy o pracę. Staram się, aby w firmie panowała przyjazna, niemal rodzinna atmosfera. Dbamy o kobiety, są one świetnymi pracownikami, odpowiedzialnymi i oddanymi firmie. Szczególnie dbamy o kobiety w ciąży. Zawsze stwarzamy takie warunki, że po urodzeniu dziecka mogą wrócić do pracy w Delia Cosmetics. W zeszłym roku 15 naszych pracownic zostało matkami, z czego jesteśmy bardzo dumni.
Skąd bierzecie pracowników o potrzebnych kwalifikacjach?
Oprócz młodych absolwentów łódzkich szkół i uczelni, zatrudniamy też osoby z dużą praktyką w branży. Po przejęciu czterech łódzkich firm kosmetycznych i farmaceutycznych przez koncerny pojawili się specjaliści, którzy nie byli zainteresowani zmianą miejsca zamieszkania i podjęli pracę w Delia Cosmetics, zwiększając nasz potencjał intelektualny.
Co jest najważniejsze w działalności biznesowej?
Odpowiednie nastawienie. Do biznesu nie można podchodzić merkantylnie. Trzeba w niego włożyć serce. W firmach rodzinnych problemem bywa brak sukcesora, co powoduje, że firmę trzeba sprzedać. Mnie się udało, że mam inteligentnego, wykształconego syna, który z pewnością kiedyś będzie moim następcą. Oprócz zapewnienia sukcesji własnościowej bardzo ważna jest też ciągła dbałość o rozwój firmy.
Jakie są skutki tej dbałości w Delia Cosmetics?
Co roku notujemy dwucyfrowy wzrost obrotów, co miesiąc wprowadzamy na rynek od dwóch do sześciu nowych produktów. Mamy dwa zakłady produkcyjne – w Rzgowie i Konstantynowie Łódzkim, gdzie w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej kupiliśmy już teren pod nowy zakład. W naszych laboratoriach badawczo-rozwojowych pracujemy nad nowymi kategoriami kosmetyków, szczególnie do pielęgnacji i koloryzacji włosów oraz do makijażu. Rozwijamy też produkcję kontraktową dla wiodących polskich i zagranicznych firm. W ciągu najbliższych trzech lat planujemy zwiększyć poziom dystrybucji międzynarodowej naszych produktów z 65 do 100 krajów.