Jezioro Kęszyckie jest jednym z najczystszych i jednocześnie najbardziej tajemniczych akwenów w okolicach Międzyrzecza. Dlaczego? Bowiem akwen ma wojskową metrykę. To sztuczny zbiornik, który był ważnym ogniwem zapór wodnych i kanałów, broniących dostępu do fortyfikacji Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Ćwierć wieku temu przeszedł do cywila i obecnie jest jedną z turystycznych atrakcji ziemi międzyrzeckiej.
Odwiedzając lubuskie jeziora, zwłaszcza w centralnej części regionu, niemal na każdym kroku dowiadujemy się o militarnym zastosowaniu... wody. Jeziora i rzeki służyły wojsku. Nad Kęszyckie wybieram się razem ze znawcą fortyfikacji Tadeuszem Świdrem z Międzyrzecza. Dlaczego naszym przewodnikiem jest pasjonat bunkrów, a nie hydrolog, lub przewodnik? - Akwen ma militarny rodowód i jest ściśle związany z fortyfikacjami Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Podobnie zresztą jak sąsiadująca z nim Kęszyca Leśna, która przez blisko 70 lat była bazą wojskową - odpowiada.
Serce jeziora
Dawne koszary łączy z akwenem wąska dróżka. Schodzimy nią ze skarpy i zatrzymujemy się przy betonowej konstrukcji. To serce jeziora. - Wcześniej były tutaj mokradła, których środkiem płynęła Struga Jeziorna. Na przełomie lat 20. i 30. minionego wieku Niemcy wybudowali ten jaz, który spiętrzył wodę. I tak właśnie powstało jezioro - opowiada T. Świder. Woda przelewa się do kolejnego odcinka Strugi, który zaczyna się po drugiej stronie ścieżki, ale kilka metrów niżej od poziomu jeziora. I przy okazji napędza turbiny w zaporze, pełniącej rolę elektrowni wodnej.
Spokój dzikich plaż
Od strony Kęszycy Leśnej nad jeziorem są dwie dzikie plaże. Kolejna znajduje się na drugim brzegu. To ulubione miejsce wakacyjnego wypoczynku mieszkańców pobliskich miejscowości. Można przyjechać także na kilka dni, gdyż znajdziemy miejsca noclegowe. Akwen przyciąga także wędkarzy, którzy łowią ryby zarówno z brzegu, jak i z łódek. Nie jest zbyt głęboki, gdyż ma zaledwie od 2 do 3 m. Jego inne nazwy to Krzewie lub Krzaczaste. - Ma rynnowy charakter, niektórzy wręcz twierdzą, że to trzy różne jeziora - dodaje mój przewodnik. Po co Niemcy utworzyli w tym miejscu sztuczny zbiornik? To jedno z ogniw systemu zapór wodnych między jeziorem Niesłysz i Obrą. Miały utrudniać oddziałom i pojazdom przeciwnika dotarcie do głównej linii bunkrów MRU, które miały chronić wschodnie granice III Rzeszy i najkrótszą drogę z Poznania na Berlin.
Wieś przy wojsku
Nie mamy wyjścia, musimy odwiedzić tę miejscowość, która ostatnio zdobyła sławę za sprawą obrony pomnika radzieckiego żołnierza. Ta obrona była wręcz symboliczna. Kęszyca Leśna wybudowana została pod koniec lat 20. minionego wieku jako baza wojskowa. Niemcy nazwali ją Regenwurmlager, czyli Baza Dżdżownica. Podczas drugiej wojny światowej stacjonowali tutaj także Belgowie z Dywizji SS Wallonien, którzy u boku hitlerowskich wojsk walczyli z Rosjanami. W Regenwurmlager szkolili się także Hindusi, którzy dostali się do niemieckiej niewoli lub zdezerterowali z oddziałów angielskich. Szkolił ich Subhas Chandra Bose. Był indyjskim działaczem, w latach 30. walczył o niepodległość Indii i dał się poznać jako konsekwentny przeciwnik obecności Anglików w kraju. „Jego” Hindusi chcieli się bić z Anglikami o wolne Indie, ale Niemcy bardzo nisko oceniali ich waleczność.
Biała plama
Ze względu na wojskowa metrykę, przez wiele lat miejscowość była białą plamą na mapach. Od 1945 r. do 1957 r. w Kęszycy Leśnej stacjonowali polscy artylerzyści. Potem bazę zasiedlili rosyjscy łącznościowcy. Reliktem po ich 36-letnim pobycie jest gipsowy pomnik, przedstawiający czołgającego się łącznościowca, pchającego przed sobą zwój kabla telefonicznego. Monument trafił na listę IPN i miał zostać rozebrany jako obiekt propagujący komunizm, ale mieszkańcom udało się go obronić. - To symbol naszej wsi i jej wojskowej metryki - mówił sołtys Andrzej Paszkowski. Rosjanie opuścili bazę w maju 1993 r. Jesienią do koszarowców wprowadzili się pierwsi cywile. Początkowo z Międzyrzecza, potem także z Dolnego Śląska. Obecnie mieszka tam 650 osób. We wsi jest hotel, centrum Caritasu, działa straż pożarna i zespół Kęszyczanki. - Naszym największym atutem jest przyroda. Lasy, jezioro, a jesienią także grzyby - wylicza sołtys. - To jedna z wizytówek wsi. Nikomu nie wadzi. Ludzie z całej Polski robią sobie przy nim zdjęcia - mówią.
Na ryby i grzyby
Kęszyca Leśna liczy ponad 600 mieszkańców. Latem jest ich jednak co najmniej dwa razy więcej. Letnicy? Nie do końca. Wiele budynków w Kęszycy Leśnej wykupili Ślązacy, którzy nie są wprawdzie zameldowani tutaj na stałe, ale przyjeżdżają na weekendy lub latem na wczasy. Przyciąga ich przede wszystkim właśnie jezioro. To dobre miejsce do wędkowania. Jest płytkie. Ale żerują tutaj potężne sumy. I jeszcze jedno. Okolica obfituje w grzyby i nawet nie trzeba być specjalnie wytrawnym zbieraczem, aby wyjść z okolicznych lasów z koszami pełnymi borowików i kozaków...
Pamięta średniowiecze
Z Kęszycą Leśną sąsiaduje wieś Kęszyca, która ma średniowieczną metrykę. W 1328 r. z nadania Władysława Łokietka stanowiła własność biskupa lubuskiego. Na początku XX w. była jedną z największych wsi w okolicach Międzyrzecza, filarem miejscowej gospodarki były głębinowe kopalnie węgla brunatnego. W drugiej połowie lat 30. minionego wieku w pobliżu rozpoczęła się budowa fortyfikacji Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, dlatego wieś została wysiedlona. Podobny los spotkał pobliskie Kursko, którego mieszkańcy zostali przeniesieni do Nowego Kurska. Niemcy wyburzyli też pałac, znajdujący się na przedpolu bunkrów między Kęszycą, a Nietoperkiem.
Żelbetowa historia
Tuż za skrzyżowaniem drogi 137 z trasami do Kurska i Kęszycy znajdziemy bunkier. Żelbetowy obiekt był jednym z ogniw systemu fortyfikacji, który przeszedł do historii jako MRU. Dojścia do niego broniły tzw. zęby smoka - betonowe i drewniane pale przed strumieniem. Ściany bunkra mają kilkadziesiąt centymetrów grubości. Zdaniem przewodników po MRU, to tzw. panzerwerk klasy C. Czyli stosunkowo lekki obiekt o niewielkiej odporności na wybuchy pocisków dużego kalibru. Takie bunkry nazywano hindenburgami.