Trzcielskie jeziora Konin i Wielkie najlepiej się prezentują z pokładu łodzi czy kajaka. Można odkrywać ich tajemnice podczas spływu Obrą z Trzciela do Rybojad. Pływałeś kajakiem po zielonym dywanie wodnych roślin? Taką przygodę gwarantuje spływ Jeziorem Wielkie koło Trzciela. To rezerwat, dlatego nie wolno tam przybijać do brzegów. A szkoda, bo to jeden z najbardziej malowniczych zakątków regionu. Dawniej Obra swobodnie wpływała do akwenu, ale jeszcze Niemcy wybudowali zastawkę...
Jezioro Konin powinno nazywać się Szmaragdowym. Jego lustro jest zielone. Woda jest bowiem bardzo żyzna i płytka, dlatego szybko zakwitają w niej glony. Obecnie jest jednak czystsza, niż kilkanaście lat temu. Powierzchnia akwenu wynosi 93,5 ha, zaś jego średnia głębokość to ledwie 2,1 m. Miejscowi wędkarze ze śmiechem mówią o „głębinach sięgających nawet pięciu metrów”. Wodniacy, amatorzy moczenia kija i grzybiarze zatrzymują się w dawnym ośrodku Jawor. Jest tam pole namiotowe, prysznice i sanitariaty, turyści przyzwyczajeni do większych wygód mogą przenocować w domku. Urząd Miasta w Trzcielu - 95 743 14 00.
Wielkie tuż obok
To rzut kamieniem od Konina, niespełna 300 m na północnyzachód. Zwiastunem zbliżającego się akwenu jest coraz szersze ujście Obry i zielony dywan roślin - grążeli, rzęsy i lilii wodnych, po których suną nasze kajaki. Raptem przed dziobem pojawia się srebrna tafla jeziora. Naprawdę jest wielkie. Ma ponad 217 hektarów. Jego powierzchnia jest jednak znacznie mniejsza, niż pod koniec XIX wieku. Na niemieckich mapach z tamtego okresu wszystkie jeziora między Trzcielem, a Pszczewem były znacznie większe. Przeglądamy archiwalne mapy i porównujemy je ze współczesnymi. Rzeczywiście, w ciągu ostatnich stu lat na obecnym pograniczu lubusko-wielkopolskim ubyło sporo wody. Jeziora są teraz znacznie mniejsze, kilka z nich zdążyło już zniknąć. Teraz są tam bagna lub rosną lasy. Przykładem jest Mały Gołyń. Kiedyś jezioro, teraz zamienia się w torfowisko, w którym występuje bardzo rzadka roślina wełniaczka alpejska. Wysychają też inne akweny. Sami się do tego przyczyniliśmy. Pozwalamy uciekać wodzie, zamiast zatrzymywać ją zastawkami i regulować poziom za pomocą kanałów melioracyjnych. To naturalny proces pustynnienia, chociaż swój udział ma w nim także człowiek. Zapłacą za to nasze prawnuki.
Na szlaku
Z myślą o turystach pieszych leśnicy z Trzciela wytyczyli ścieżkę przyrodniczą wzdłuż jeziora. Można je podziwiać także z drewnianej czatowni, znajdującej się na południe od wsi Rybojady. Woda w jeziorze jest mętna, jej przezroczystość wynosi zaledwie kilkanaście centymetrów. Podobnie jak Konin, jest bardzo płytkie i bogate w związki organiczne, dlatego szybko się nagrzewa i zakwita.
Jezioro Wielkie.
W 1991 roku zostało uznane za rezerwat przyrody. Celem ochrony w ramach tego zbiornika jest zachowanie, ze względów naukowych i dydaktycznych, lęgowych biotopów oraz miejsc żerowania i odpoczynku ptactwa wodnego. Jezioro nie jest udostępniane wędkarzom, mimo że podlega zarybianiu i ograniczonej gospodarce rybackiej. Brzegi zbiornika otoczone są lasami jednego z najciekawszych w regionie zespołem przyrodniczym - Pszczewskim Parkiem Krajobrazowym. Jednym z walorów parku jest zróżnicowane ukształtowanie terenu.
Prawie jak Loch Ness
Trzcielska legenda głosi, że nad brzegiem Wielkiego miał swoje legowisko groźny smok, który trzebił stada bydła i owiec, atakował też rybaków i pasterzy. I oczywiście jak na legendę o smokach przystało, zabił go dzielny rycerz, który w nagrodę trafił do miejskiego godła. Przedstawia ono rycerza i potwora.
Na Wielkim znajdują się trzy wyspy
Największa, Dębowa, ma około dwóch hektarów powierzchni, znajduje się na północnym skraju akwenu. Porośnięta jest dębami, niektóre z tych drzew mają ponad 200 lat. Wyspa Mała leży na środku jeziora. Właśnie na niej w latach 80. minionego wieku zagnieździły się pierwsze kormorany. Potem cześć kolonii tych objętych ochroną ptaków zasiedliła olchy rosnące na wschodnim brzegu. Obecnie gnieździ się tam około stu osobników, podczas gdy kilkanaście lat temu było ich cztery razy więcej. Trzecia to Wyspa Świerkowa. Nazwę zawdzięcza rosnącym na niej strzelistym daglezjom, które miejscowa ludność myli ze świerkami.
Tutaj wiklina to skarb
Trójkąt między Trzcielem, Międzychodem, a Nowym Tomyślem słynie z upraw szparagów, ale również wikliny. Ziemia w tych okolicach ma niską klasę i nie nadaje się pod pszenicę, ale za to na piaskach można uprawiać szparagi, a torfowiska wyśmienicie się nadają na wiklinę - podkreślają rolnicy, którzy od lat na przełomie stycznia i lutego przystępują do wiklinowych żniw. Wiklina jest rośliną wieloletnią, dlatego między Trzcielem, a Miedzichowem nie brakuje upraw, założonych w okresie międzywojennym przez niemieckich bauerów. Okolice Trzciela to lubuskie zagłębie wikliniarskie. Tradycje uprawiania i preparowania wierzby amerykańskiej sięgają końca XIX w., kiedy miasto było pod pruskim zaborem i nazywało się Tirschtiegel. Gmina była uboga, rolnictwo i rzemiosło znajdowały się w opłakanym stanie, dlatego wielu mieszkańców wyjechało za chlebem do Ameryki. Jednym z nich był Ernst Hödt, który wrócił po kilku latach i uratował lokalną gospodarkę. W jaki sposób? Przywiózł ze sobą kilka koszyków wyplecionych z amerykańskich wierzb. Wyciął z nich pojedyncze witki i zasadził na pobliskim podmokłym polu nad Obrą. Sadzonki świetnie się przyjęły i tak powstała pierwsza w Trzcielu plantacja wierzby amerykańskiej.
Pamiątki po... Holendrach
Do Jeziora Wielkiego wpływa kanał o długości ok. 15 km, który został wybudowany w XIX w. przez osadników olęderskich specjalizujących się w osuszaniu gruntów. Wschodnia część jeziora to dawny obszar intensywnego osadnictwa ludności holenderskiej. Po jej obecności na terenie przyległej gminy Miedzichowo zachowało się wiele niepowtarzalnych leśnych osad, a także cmentarze mennonickie.
POLSKA TOSKANIA - zobacz film i przewodnik interaktywny po lubuskiej krainie wina i wrażeń.
Poznaj z nami polską Toskanię! Zabierzemy Cię w podróż pięcioma szlakami: pasji, cierpliwości, spełnienia, dumy i tradycji.