Niedawno skończyli liceum. Nie mają kompleksów, potrafią pracować wiele godzin. Za kilka lat mogą dokonać rewolucji w diagnostyce medycznej.
Laboratorium Sens Dx w budynku starego wydziału biotechnologii w centrum Gdańska. Olga Grudniak, długowłosa dwudziestolatka wraz z Wojciechem Giżowskim, 28-letnim absolwentem psychologii SWPS, pokazują miejsce, gdzie toczą się prace nad urządzeniem, które zrewolucjonizuje diagnostykę medyczną.
- Jeszcze szukamy dla niego nazwy - uśmiecha się Wojtek. - W najbliższych dniach zrobimy burzę mózgów i wybierzemy coś najlepszego.
Prezentacje urządzenia, na razie bezimiennego, przynoszą im wyróżnienia na międzynarodowych konferencjach naukowych i wsparcie organizacji, zajmujących się łączeniem nauki z biznesem. W Gdańsku powstaje bowiem aparat, który nie dość że pozwoli skutecznie zdiagnozować tysiące chorych, to jeszcze przyniesie wymierne oszczędności dla szpitali, przychodni i ubezpieczycieli. Niewielkie urządzenie, korzystając z próbki ze śliny i skóry chorego, szybko sprawdzi, jaki antybiotyk pokona bakterię, która zaatakowała pacjenta. Metoda jest po pierwsze tania, po drugie szybsza od szpitalnych testów, na wyniki których trzeba czekać nawet dziesięć dni.
Licealiści rzucają wyzwanie bakterii
Po raz pierwszy zrobiło się o nich głośno przed dwoma laty. W 2015 r. Olga Grudniak i Marcin Pitek byli jeszcze uczniami klasy biologiczno - chemicznej w słynnym gdyńskim III LO. Z innymi uczniami trójki - Olgierdem Kasprowiczem, Filipem Krawczykiem, Natalią Dziedzic i Zofią Piszek - rozpoczęli prace nad stworzeniem biomolekuły, zdolnej do selektywnego niszczenia komórek gronkowca złocistego. - Na pomysł wykorzystania białka w walce z gronkowcem pierwszy wpadł kierownik naukowy naszego projektu, Marcin Pitek - wspomina Olga. - Uczestniczył w konferencji naukowej organizowanej przez Pomorski Park Naukowo Techniczny w Gdyni, i stamtąd wrócił z ideą projektu.
Licealiści wzięli udział w konkursie IGEM, organizowanym przez Massachusetts Institute of Technology, gdzie mieli stworzyć projekt naukowy związany z biologią syntetyczną. Postanowili więc tak zmodyfikować bakterię Esterichia coli, by wytwarzała biomolekułę, niszczącą komórki gronkowca złocistego. Ta bardzo inwazyjna bakteria na razie wygrywa z człowiekiem - nie ma na nią szczepionki, jest też oporna na na antybiotyki.
Napisali do prof. Michała Obuchowskiego z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG i GUMed o swoim pomyśle i i otrzymali od naukowca propozycję wsparcia. Potem gdyńskim maturzystom pomógł fundusz Black Pearls VC, zarządzający funduszami kapitałowymi inwestującymi w przedsiębiorstwa we wczesnej fazie rozwoju.
Badania, prowadzone przez Marcina i Olgę, nadal trwają. - Czekamy na potwierdzenia działania naszego białka - mówi Olga.
Jeśli się wszystko uda, będziemy kończyć pierwszy etap badań.
Są cierpliwi - wiedzą, że od wynalezienia substancji czynnej do zarejestrowania leku musi upłynąć nawet kilkanaście lat. I choć koszty wprowadzenia nowego specyfiku sięgają nawet miliarda dolarów, to warto o niego walczyć, bo roczne koszty leczenia gronkowca tylko w USA trzydziestokrotnie przekraczają tę kwotę.
Drużyna
Młodzi naukowcy szybko zdali sobie sprawę, że potrzebują dodatkowej pomocy - wsparcia biznesowego i marketingowego.
- Pewnego dnia spotkałem się z Olgierdem Kasprowiczem, który z pasją opowiadał o pracy nad biomolekułą - wspomina Wojciech Giżowski. - I tak wraz z Jakubem Wysockim, ekonomistą, dołączyliśmy do projektu. Ja zajmuję się kontaktami biznesowymi, Kuba został specem od marketingu.
Przy projekcie Aurora (tak wstępnie nazwali tworzenie urządzenia badającego oporność na antybiotyki) początkowo pracowali w piątkę. Dziś, gdy Zofia Piszek opuściła zespół, decydując się na studia w Londynie, zostało ich czworo. Szefem naukowym jest Marcin Pitek, obecnie student biotechnologii. Project menegerem została Olga Grudniak, która równocześnie z biotechnologią studiuje międzynarodowe stosunki gospodarcze. O partnerów biznesowych i pieniądze na badania troszczą się Wojciech Giżowski i Jakub Wysocki.
Dopiero zaczynają, ale mimo młodego wieku doszli dalej, niż wielu doświadczonych naukowców i biznesmenów.
- W jakim miejscu znajdziemy się, gdy skończę trzydzieści lat? - zastanawia się Olga. - Marcin zapewne będzie już doktorem i być może zacznie robić karierę na uczelni. Ja też zamierzam zrobić doktorat z biotechnologii i równocześnie zdobyć tytuł magistra na drugim kierunku studiów. Mam nadzieję, że za dziesięć lat uda się nam już rozwiązać problem gronkowca. I jestem pewna, że zakończymy prace nad naszym drugim projektem, a urządzenie badające oporność na antybiotyki zacznie pomagać pacjentom i lekarzom w przychodniach.
Pytam, czy zakłada, że za dziesięć lat dzięki pracy naukowej staną się bogatymi ludźmi. - No cóż, byłby to miły plus - uśmiecha się Olga.
Najbardziej jednak chciałabym, by nasza praca służyła ludziom. To jest największa nagroda.