Jeszcze jeden, jeszcze jeden...!
W grze do trzech zwycięstw z polkowiczankami, gorzowianki mają dwie wygrane. Jak zagrają tak, jak w weekend, to ograją CCC i w Polkowicach
Po pierwszych dwóch ćwierćfinałowych starciach play off ekstraklasy, w hali Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie, bliżej półfinału mistrzostw Polski jest gorzowski InvestInTheWest AZS AJP. W sobotę akademiczki pokonały pomarańczowe 84:82, w niedzielę 70:59. - Niezmiernie się cieszę. Zrobiliśmy dwa bardzo trudne kroki. Sam niedzielny mecz był cudny. Tym razem prowadziliśmy trochę więcej niż w sobotę, bo z 10 minut, ale i tak przez większą część spotkania dominującą czy też równorzędną drużyną było CCC Polkowice. Wynik na pewno nie oddaje dramaturgii tego pojedynku. To było tak samo trudne jak sobotnia potyczka. Do końca trzeba było być maksymalnie skoncentrowanym, a przede wszystkim zaangażowanym - mówił trener gorzowianek Dariusza Maciejewski.
Szkoleniowiec naszych pań zwrócił uwagę na trzy czynniki, które miały zadecydować o tym, że to AZS AJP, a nie CCC wygrały. - Pierwsze to konsekwencja, bo założyliśmy sobie, że stracimy około 14 „trójek”. Straciliśmy ich 11, z czego 7 w pierwszej kwarcie. Trochę podłamaliśmy się, ale konsekwentnie dążyliśmy do tego, by trzymać się założeń. Nie było u nas paniki. Druga kwestia to ambicja, wola walki i determinacja, z czego ten zespół słynie. Dziewczyny na ławce też miały swoje zadania. Trzeba powiedzieć, że taki team spirit jest niezmiernie potrzebny i widowiskowy. Trzeci czynnik to wspaniała publiczność. Przypomniały się te czasy, kiedy wszyscy na stojąco, nie tylko Klub Kibica, oglądali i dopingowali. To było wielkie wsparcie i dla nich dedykujemy te zwycięstwo - powiedział opiekun akademiczek.
Na ten ostatnim czynnik zwróciła też uwagę Paulina Misiek. - Chciałam podziękować kibicom. To nasz szósty zawodnik. Gorzów pod tym względem jest magiczny. Dobrze przepracowałyśmy okres przygotowawczy. Wychodzi na plus to, jaką pracę wykonujemy w trakcie sezonu. Myślę też, że wpływ ma też głowa i nasza siła charakteru. Nawet jeśli zrobiłyśmy jakieś straty, to potrafiłyśmy się podnieść - nie ukrywa niska skrzydłowa, jedna z bohaterek weekendu.
Misiek dodaje, że ten świetny rezultat uzyskała cała drużyna. - Jestem bardzo dumna z mojego zespołu, zarówno z dziewczyn grających, jak i tych, które siedzą na ławce, ponieważ wykonują niesamowitą pracę, pomagają, niosą nas. Drużyna to u nas słowo klucz. Zarówno w szatni, jak i na boisku jesteśmy teamem. Po słabszej pierwszej połowie w moim wykonaniu, dziewczyny weszły do szatni, powiedziały: „Misiek, słuchaj, będzie lepiej” i rzeczywiście tak było. Bardzo mnie to cieszy. To tworzy naszą siłę - oznajmiła gorzowianka.
Trener pomarańczowych Maros Kovacik przyznał, że jego podopieczne zagrały lepiej w niedzielę niż w sobotę. - Zagraliśmy mądrzej niż poprzedniego dnia. Próbowaliśmy zatrzymać ich szybkie ataki i pracowaliśmy lepiej w obronie. Myślę, że dziewczyny zrobiły dobrą robotę w tym elemencie. Przez trzy i pół kwarty byliśmy naprawdę skupieni i prowadziliśmy grę. W końcówce totalnie sobie nie poradziliśmy, przestaliśmy grać według naszego planu i odpuściliśmy rzuty za trzy. Z tego powodu przegraliśmy ostatnią kwartę 13 punktami. Nie jest łatwo grać przez 40 minut przeciwko agresywnej strefie. Teraz mamy czas to przestudiować i przygotować się na kolejne dwa starcia - stwierdził szkoleniowiec CCC.
Sam Maciejewski w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że do półfinałów cały czas daleka droga. - Został nam najtrudniejszy krok. To, co pokazuje drużyna CCC, to może się wszystko obrócić. Najważniejsze dla nas - co konsekwentnie robimy - to bronienie własnej hali. Jeżeli uda nam się tam rozstrzygnąć losy rywalizacji, to okej. Jeżeli nie, to musimy tu wrócić i być maksymalnie skoncentrowani, ale przede wszystkim zdrowi. Jesteśmy strasznie poobijani. To znaczy, że poszliśmy na maksa. To chce się oglądać! - zachwyca się opiekun akademiczek, a my zachwycamy się razem z nim, bo było czym. Oby w sobotę w Polkowicach było tak samo. Z taką gra, jak w Gorzowie, jest to wielce prawdopodobne.