Jeszcze dziwniejszy świat: Ta literatura to manifest naszych czasów
Choć bardzo chciałem Nagrody Nobla dla Olgi Tokarczuk, byłem przekonany, że to wciąż czas przyszły, a nie czas teraźniejszy. Bo tego uczy historia Akademii Szwedzkiej. Niezwykle rzadko do tej pory gremium przyznające najważniejsze literackie wyróżnienie na świecie szło - tak jak w tym roku - ścieżką innych nagród. Nie powtarzało wyborów jurorów The Man Booker International Prize. Ale po aferze, jaka dotknęła Akademię Szwedzką po oskarżeniach o molestowanie i ustawianie zakładów bukmacherskich przez męża jednej z członkiń jury, nic nie jest oczywiste.
Jak widać, świat zmienia się na naszych oczach. Wystarczy wspomnieć, że obok Tokarczuk najwyżej w notowaniach bukmacherskich znalazły się m.in. Ludmiła Ulicka, Margaret Atwood czy Maryse Conde. To czas kobiet. Zresztą ta ostatnia - karaibska pisarka, która w swojej prozie dotyka problemów rasowych i dziedzictwa kolonializmu - została wybrana w zeszłym roku przez tzw. Nową Akademię Szwedzką, czyli nieformalną grupę pisarzy, którzy po wspomnianych skandalach - gdy zawieszono na rok przyznawanie literackiej Nagrody Nobla - postanowili pokazać, że w kulturze najważniejsza jest wolność i niezależność.
Dzięki Oldze Tokarczuk tematyka zderzenia człowieka z naturą, uniwersalne przesłanie o szacunku do świata, przyrody, mniejszości, zyskała właśnie należne miejsce na literackich półkach. Tematy te przestały być sensacją jednego sezonu, literacką modą, która przemija. Stały się manifestem naszych czasów.