Jesteśmy średniakiem. I trudno nam to zmienić
Innowacja i kreatywność - te słowa często były wczoraj wymieniane i odmieniane jako coś, co ma wpływ na rozwój naszego regionu.
Nie łudźmy się jednak, że łatwo wyrwiemy się ze średniactwa. Dr inż. Anna Murawska z Wydziału Zarządzania UTP w Bydgoszczy śledzi wskaźniki rozwoju dla województwa kujawsko-pomorskiego od 2000 r.
Zarabiamy więcej, mamy wyższy poziom PKB, ale pozycja województwa nie zmienia się - ciągle jesteśmy pośrodku. Bo innym wskaźniki też rosną. - Nie łudźmy się, że to się szybko zmieni, bo wtedy wskaźniki innych województw musiałyby znacząco spaść.
Wczoraj Instytut Nauk Politycznych na UKW w Bydgoszczy zorganizował konferencję naukową „Czynniki kształtowania potencjału rozwojowego regionu kujawsko-pomorskiego”.
Co nam przeszkadza
Problem poruszano z wielu punktów widzenia. Dr Sławomir Sadowski wskazywał, że wiele czynników wpływa na region dezintegrująco. A to nie sprzyja rozwojowi.
Na przykład podział na okręgi wyborcze do Sejmu, do Senatu, ale także Sejmiku Województwa. Po pierwsze - okręgi nie przełamują granic starego podziału administracyjnego, po drugie - w niektórych okręgach liczba wybieranych przedstawicieli jest wyższa niż wynikałoby to z proporcji do liczby mieszkańców.
Integracji nie sprzyjają też „demony” bydgosko-toruńskie. To „duchy przeszłości”, czyli spory mające historyczne korzenie, które dziś przypominają media i tylko z takich przekazów je znamy, ale także negatywne emocje, lokalne resentymenty. Mówiła o tym dr Kamila Sierzputowska, która z tego punktu widzenia bada media, internet, obserwuje aktywność lokalnych środowisk w sieci. Negatywne czynniki trwają wiele lat, są przypominane i podsycane, a - w ocenie dr Sierzputowskiej - są głównym hamulcem integracji regionu.
Z kolei prof. Barbara Sierecka-Nowakowska (Katedra Urbanistyki i Planowania Przestrzennego UTP) upomniała się o 90-tysięczny Fordon - to połowa mieszkańców Torunia. Ta dzielnica - zdaniem pani profesor - mogłaby spajać bydgosko-toruński obszar metropolitalny. Gdyby tylko władze Bydgoszczy nie wyznaczyły jej funkcji sypialni.
Innowacyjność mogłaby nam pomóc
Wiele miejsca poświęcono innowacyjności, kreatywności. W tym właśnie upatrywano szansy rozwoju województwa.
Dr Alina Kaszkur mówiła, że dla innowacyjności regionu mają znaczenie m.in. powiązania sieciowe podmiotów regionalnych, czyli np. wyższych uczelni, przedsiębiorstw, biznesu, instytucji społecznych. Ważna jest proinnowacyjna polityka władz regionalnych, dbałość o sektor badawczo-rozwojowy, otwartość.
Niestety, nie tylko w regionie, ale jako Polacy nie mamy cech społeczeństwa innowacyjnego: indywidualizm, pozytywizm, bogactwo, przystosowanie, ekstrawersja [zwracanie się na zewnątrz - dop. red.] i praca. Mamy za to: kolektywizm, biedę, słabe przystosowanie i introwersję [zwracanie się do wewnątrz - dop. red.].
Podczas dyskusji dr Artur Laska zauważył, że jako społeczeństwo myślimy o innowacji w sposób technokratyczny. To ważne, ale nie pozwoli nam w określonej perspektywie zrobić dużego kroku do przodu. Powinniśmy spojrzeć inaczej, dostrzec, że potrzebny jest projekt oparty na wartościach, włączający innych, otwarty.
- Nie jest wartością samą w sobie to, że na innowacyjności można zarobić, ale to, że fajnie być innowacyjnym - mówił dr Laska. - Czy jest moda na innowacyjność, czy kreujemy kulturę innowacyjności, wartości innowacyjne, edukujemy na rzecz innowacyjności? Myślę, że tego brakuje w projekcie prorozwojowym.
Dodał, że są możliwości, można z nich korzystać, ale nikt nie sięga po narzędzia pomagające innowacyjności. Pytanie, jak zacząć wykorzystywać to, co już mamy?