Jesteśmy chrześcijańską, ale nie kościelną, inicjatywą wsparcia
Powołaliśmy inicjatywę, która pomaga skrzywdzonym przez przedstawicieli Kościoła - mówi Zbigniew Nosowski, rzecznik Inicjatywy „Zranieni w Kościele”, redaktor naczelny „Więzi”.
Na czym polega działalność Inicjatywy „Zranieni w Kościele”? Co oferujecie zgłaszającym się do was?
Inicjatywa „Zranieni w Kościele” to przede wszystkim telefon wsparcia, ale również sieć pomocy dla osób dotkniętych przemocą seksualną w Kościele. Dzwonią do nas również ludzie dotknięci innymi formami przemocy, m.in. słowną czy psychiczną. Ten telefon jest przeznaczony dla osób skrzywdzonych, a także dla ich najbliższych. Jest to inicjatywa świeckich katolików, niezależna i autonomiczna. W dotychczasowych działaniach Kościoła zabrakło tego typu przedsięwzięcia, dlatego powołaliśmy taką inicjatywę. Działamy od pół roku, dyżurujemy w każdy wtorek, między godziną 19 a 22, pod bezpłatnym numerem telefonu 800 280 900, mogą do nas dzwonić osoby z całego kraju. Ktoś, kto do nas zadzwoni, może liczyć na anonimową i cierpliwą rozmowę z profesjonalną psychoterapeutką. Osoby, które zechcą przekroczyć barierę anonimowości, kontaktują się później z nami oddzielnie i, w zależności od potrzeb, mogą otrzymać fachową pomoc psychologiczną, prawną lub duszpasterską. Do tej pory odbyło się 27 trzygodzinnych dyżurów, podczas których odebraliśmy ponad 80 telefonów. Większość spraw to historie, które wydarzyły się wiele lat temu i o których osoby telefonujące nigdy nikomu nie powiedziały. Niektóre sprawy skierowaliśmy do dalszych specjalistycznych konsultacji. Te, w przypadku których było to konieczne, przekazaliśmy do instytucji państwowych lub kościelnych. Zaznaczam też, że rozmowa telefoniczna to często początek długiego procesu wsparcia.
Czy przekazujecie sprawy do Watykanu?
Tak, ale nie bezpośrednio, bo to jest zadanie struktur kościelnych. Jeśli sprawcą przemocy seksualnej była osoba duchowna, to ofiary swoją krzywdę powinny zgłosić do właściwej diecezji lub do zakonu. My oferujemy pomoc w procesie zgłaszania tych spraw. Staramy się też monitorować, czy dana sprawa jest sprawnie procedowana.
Działacie w porozumieniu z biskupami. Czy nie ma obawy, że wasza inicjatywa straci niezależność?
Nie, nie mam takich obaw. O inicjatywie rozmawialiśmy z prymasem Polski Wojciechem Polakiem, a także z arcybiskupem Kazimierzem Nyczem i biskupem Romualdem Kamińskim jako biskupami diecezji warszawskich, na których terenie działamy. Natomiast działamy samodzielnie jako świeccy katolicy - inicjatorami przedsięwzięcia są: Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie, Laboratorium „Więzi” i Fundacja Pomocy Psychologicznej Pracownia Dialogu. Pracujemy według własnego pomysłu i według autorsko opracowanej metody, oczywiście korzystając z doświadczeń innych świeckich telefonów zaufania. W przedsięwzięcie zaangażowało się wiele osób, sama grupa inicjatywna liczy ich kilkanaście. Tylko przy telefonach, na zmianę, dyżuruje dziesięć psychoterapeutek, mamy też asystentki dyżurów, które koordynują dalsze wsparcie dla osób telefonujących. Jeśli sprawa tego wymaga, to współpracujący z nami psychologowie, duszpasterze czy prawnicy są gotowi spotykać się z poszkodowanymi. Wszyscy na razie pracują bezpłatnie. Zaczęliśmy gromadzić fundusze na dalszą działalność, bo jest oczywiste, że aby się rozwijać, potrzebujemy środków finansowych. Na razie zbieramy fundusze od osób indywidualnych. Niedawno powstało biuro delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży, którym jest prymas Polski. Padają z jego strony, a także ze strony kierownika biura - ks. Piotra Studnickiego, zapowiedzi, że nasz telefon mógłby otrzymać wsparcie z nowej fundacji, którą episkopat ma zamiar powołać.
Chodzi o fundację prowadzącą fundusz, z którego finansowana byłaby pomoc dla ofiar księży?
Tak, chodzi o nią. Na razie ta instytucja nie została jeszcze powołana. Samo jej utworzenie zajmie jeszcze trochę czasu, cóż dopiero – znalezienie środków finansowych na wsparcie innych przedsięwzięć. A my nie mamy czasu na czekanie – dlatego nie oglądając się na instytucje ani kościelne, ani państwowe, robimy to, co uznaliśmy za konieczne i do czego wzywało nas sumienie.
Wsparcie dla ofiar księży oferowała też fundacja „Nie lękajcie się”, która ma problemy. Jej szef miał wyłudzić pieniądze, w fundacji prowadzona jest kontrola finansowa i zawieszone zostały wszystkie zbiórki. Czy nie boi się pan, że wasza inicjatywa będzie porównywana do tej fundacji?
Od początku podkreślamy, że nasza inicjatywa jest inna: chrześcijańska, z ducha katolicka - choć nie kościelna. Jest podjęta przez świadomych, świeckich katolików, którzy są zatroskani o bliźnich skrzywdzonych przez przedstawicieli Kościoła. Przewidywaliśmy, i to się potwierdziło, że na nasz numer będą dzwonić ludzie, którzy usiłują swoją traumę przepracować, ale nie chcą odejść ze wspólnoty Kościoła. Chcemy im pokazać, że w tej wspólnocie, której przedstawiciele ich skrzywdzili, mogą otrzymać bezinteresowne wsparcie. Przez pewien czas szef fundacji „Nie lękajcie się” prezentował ostrą linię antykościelną. Niektórym osobom trudno więc było zgłosić swoją sprawę właśnie tej organizacji. Tym osobom trzeba było zaoferować coś innego. I to właśnie zrobiliśmy.