- Jesteśmy spokojni o operację, leki i rehabilitację. Mamy już potrzebne 165 tys. zł - mówią rodzice chorej na serce dziewczynki.
- Nareszcie ją mamy w domu! – mówią wzruszeni rodzice maleńkiej, ale bardzo dzielnej Amelki Brzezińskiej, która urodziła się z ciężką wadą serca. – Od chwili jej narodzin musieliśmy na to czekać aż 142 dni! Teraz wierzymy, że będzie już tylko lepiej.
Amelka przyszła na świat 7 września ubiegłego roku w warszawskiej klinice. Lekarze stwierdzili u niej serce jednokomorowe, wspólny kanał przedsionkowo - komorowy, odejście naczyń tętniczych z prawej komory, przełożenie wielkich pni tętniczych, zwężenie pnia płucnego, wspólny przedsionek. Operacja w 17 dobie życia nie przebiegła tak, jak powinna i dziecko zostało w szpitalu.
Półtora miesiąca temu została przewieziona do szpitala we Wrocławiu, a do domu po raz pierwszy rodzicie przynieśli ją we wtorek, 26 stycznia. Maleństwo z bliznami po przebytych operacjach i z rurką tracheostomijną w szyjce jest jednak pogodne i bardzo spokojne.
Decyzja lekarza o tym, że mogą zabrać dziecko do domu była dla rodziców kompletnym zaskoczeniem
– Pięknie przespała całą noc i nie musieliśmy jej nawet odśluzowywać – cieszy się pani Joanna, mama dziewczynki. – Jesteśmy z mężem bardzo czujni, a w nocy czuwaliśmy na zmianę, bo Amelka płacze bezgłośnie. Słychać tylko lekki szmer z rurki.
Decyzja lekarza o tym, że mogą zabrać dziecko do domu była dla rodziców kompletnym zaskoczeniem. Pan Piotr twierdzi, że sobie to wyśnił. – Przez dwie noce śniło mi się, że Amelka jest w domu, że śpi między nami – opowiada. – To było tak realne, że po przebudzeniu szukałem jej w łóżku. Dwa dni później usłyszeliśmy od pani doktor, że możemy zabrać Amelkę do domu. Jednak nasza radość wymieszała się ze strachem, bo w domu nie mieliśmy dla małej nawet łóżeczka.
Głogowianie stanęli na wysokości zadania i w trzy dni przygotowali co trzeba na przyjęcie swojej kruszynki. Obok łóżeczka stanął też niezbędny sprzęt medyczny, między innymi pulsoksymetr i koncetrator tlenu.
Amelka ma 4,5 miesiąca i waży niespełna 4 kg. Po tym, co przeszła jest słabiutka, więc nawet jedzenie jest dla niej sporym wysiłkiem. – Musi wtedy często odpoczywać, a z wysiłku sinieje jej nosek – opowiada pani Joanna. – Ale ważne, że samodzielnie je, bo lekarze przekonywali, że córeczka nie ma na to szans. Właściwie kazali nam się żegnać z dzieckiem – wspomina ze łzami w oczach pani Joanna.
Choć maleńka głogowianka sporo już przeszła, to przed nią poważne operacje w niemieckiej klinice. – Ale musi nabrać sił i trochę ciałka – mówią rodzicie. – Tym bardziej, że będą to dwie operacje w jednym.
Ma ją przeprowadzić w Niemczech prof. Edward Malec, jeden z najlepszych kardiochirurgów w świecie. Państwo Brzezińscy są już po konsultacji z kardiologiem i mają jego zapewnienie, że się jej podejmie. – Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wielkie serce głogowian – mówią wzruszeni.
Operacja ma kosztować 165 tys. zł i mamy już tą kwotę – mówią. – Głogowianie są wielcy! W niespełna dwa miesiące, dzięki akcjom, zbiórkom i wpłatom ludzi o dobrych sercach. Dziękujemy! Jesteśmy spokojni o operację, leki i rehabilitację córeczki. Marzymy, by za kilka lat zabrać Amelkę do Warszawy i pokazać ją lekarzom, którzy mówili, że nie ma szans na przeżycie.
Autor: Grażyna Szyszka