Jest CBA, jest ciekawie. Krzysztof Żuk znowu walczy o fotel prezydenta
Zapowiadało się, że to będzie spokojny rok. Przyśpieszone bicie serca miały wywoływać co najwyżej konkursy na dofinansowanie z programów UE czy spory radnych na comiesięcznych sesjach. Tę samorządową codzienność zburzyło CBA. A nad głową prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka zawisła groźba utraty stanowiska.
W 2016 roku minął półmetek kadencji obecnych władz Lublina. I to zarówno tych stanowiących prawo - czyli radnych miejskich, jak i władzy wykonawczej - w tym wypadku prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO). Rok zaczął się od wypełniania „starych” obietnic wyborczych. M.in. rozbudowy systemu roweru miejskiego oraz przebudowy pl. Litewskiego, o której prezydent Żuk mówił od 2010 roku.
Nic nie zapowiadało większych wstrząsów w życiu samorządu. I tak było do listopada. No może poza brakiem rozstrzygnięcia w sprawie udzielenia absolutorium prezydentowi Żukowi z wykonania budżetu za 2015 rok. W czerwcowym głosowaniu padł remis 15 do 15. Przy czym na dobrą sprawę ta sytuacja nie rodziła żadnych - poza prestiżowymi - konsekwencji.
Gdy wkracza CBA to się dopiero dzieje
Na początku listopada Centralne Biuro Antykorupcyjne złożyło wniosek o wygaszenie mandatu Krzysztofowi Żukowi. Powód? Złamanie ustawy antykorupcyjnej. Chodzi o zasiadanie prezydenta (do początku tego roku) w radzie nadzorczej państwowej spółki PZU Życie. Tymczasem prawo zabrania prezydentom miast być członkami „zarządów, rad nadzorczych lub komisji rewizyjnych spółek prawa handlowego”. Przy czym - i to należy podkreślić - ustawa antykorupcyjna przewiduje wyjątki. Zakaz nie dotyczy osób zgłoszonych np. do rad nadzorczych przez Skarb Państwa i „inne państwowe osoby prawne”. Kolejnym warunkiem jest to, że musi to być np. firma, w której udział Skarbu Państwa przekracza 50 proc. udziałów.
CBA stwierdziło: prawo zostało złamane. I wystąpiło do radnych o wygaszenie mandatu Krzysztofowi Żukowi, czyli pozbawienie go stanowiska.
Prezydent Żuk zapewniał, że prawa nie złamał i dysponuje dwoma opiniami, które to potwierdzają, a zostały sporządzone zanim jeszcze zasiadł w radzie nadzorczej PZU Życie.
Akcja wygaszania mandatu na razie spełzła na niczym. Radni się na to nie zgodzili i tylko niepoprawny optymista mógł liczyć, że wynik głosowania będzie inny. Żuk dysponuje większością głosów w Radzie Miasta. Trudno było oczekiwać, że „prezydenccy” radni przychylą się do argumentacji CBA, a nie tej zaprezentowanej przez Krzysztofa Żuka.
Akcja CBA miała też swoją „uliczną” odsłonę. W czasie gdy w ratuszu radni debatowali nad uchwałą stwierdzającą wygaszenie mandatu Żukowi, przed magistratem trwała manifestacja poparcia dla prezydenta Lublina. Główne jej hasło „Murem za Żukiem” zrobiło później ogólnopolską karierę. W modyfikacji „Murem za Hanką” zostało użyte w Łodzi - prokuratura zarzuciła Hannie Zdanowskiej (PO), prezydent tego miasta, wyłudzenie kredytu.
„Mandatowy” serial jeszcze potrwa. Bo CBA wystąpiło do wojewody lubelskiego o wygaszenie mandatu Żukowi. A ten musi o to zapytać radnych miejskich. Później ewentualnie sam wygasi mandat, a od tej decyzji będzie mu przysługiwało odwołanie. To oznacza, że sprawa przez co najmniej dwa lata będzie „na tapecie”.
- Po co ten show? To pytanie zostawiam bez odpowiedzi. Sam nie odpowiadam, bo mnie to nie interesuje - komentował w listopadzie wojewoda Przemysław Czarnek.
Za dwa lata, czyli w 2018 roku, odbędą się wybory samorządowe. Żuk deklaruje, że w nich wystartuje. A jego kontrkandydatem reprezentującym PiS może być właśnie Przemysław Czarnek.
Całą sytuację - i to w odniesieniu do obu stron - można skomentować frazą: My mamy rację, bo jesteśmy My, Oni nie mają racji bo są Oni.
Wynik: 16 za, 15 przeciw
- Patronami dzisiejszych obrad są tradycyjnie liczby 16 i 15 - spuentował Marcin Nowak, radny Wspólnego Lublina, wyniki głosowania nad budżetem Lublina na 2017 r. Za było 16 radnych, przeciwko - 15. Taki sam wynik był w głosowaniu nad budżetem na 2016 r. i na 2015 r. Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że z takim wynikiem zostanie przyjęty budżet na 2018 rok, choć to głosownie odbędzie się dopiero za rok.
Nic w tym dziwnego. Prezydencka koalicja, w skład której wchodzą Platforma Obywatelska i Wspólny Lublin liczy 16 rajców. Opozycyjny PiS ma 15 reprezentantów.
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego - dokument, który precyzyjnie wskazuje przeznaczenie, warunki zagospodarowania i zabudowy, lokalizacje obiektów m.in. oświatowych.
Efektem tej najmniejszej z możliwych, bo wynoszącej jeden głos, przewagi liczebnej koalicji nad opozycją jest niemal 100-procentowa obecność radnych na głosowaniach. Rajcy PO i WL nie mogą opuścić obrad, bo prezydent straci większość i nie przeforsuje swoich uchwał. Opozycja też musi stawiać się w komplecie, bo przy absencji tylko jednego z radnych koalicja ma szanse na zablokowanie niechcianych uchwał. Parafrazując tytuł powieści E.M. Remarque’a „W Radzie bez zmian”.
Koalicja wytyka, że PiS jest przeciwko inwestycjom, bo nie popiera kolejnych budżetów Lublina. Opozycja zarzuca prezydentowi wysokie zadłużenie miasta (na koniec tego roku ma sięgnąć 1,27 mld zł).
- Czy nie z tego powodu nauczyciele nie otrzymają w grudniu zapłaty za nadgodziny? Praktyka od lat była taka, że pieniądze otrzymywali na zakończenie miesiąca - dopytywał wczoraj Tomasz Pitucha, przewodniczący klubu radnych PiS.
Chodzi o ok. 2 mln złotych.
- Płatność będzie przesunięta o ok. 2 - 3 dni, a zatem wypłaty nastąpią w pierwszych dniach stycznia - poinformowała Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina. Tłumaczyła, że sytuacja jest pochodną wzrostu poziomu wynagrodzeń w lubelskiej oświacie, związanego m.in. z uzyskiwaniem przez nauczycieli awansów zawodowych.
- W skali roku wzrost wyniósł ponad 8 mln zł w stosunku do planu budżetu na 2016 rok - wskazywała Krzyżanowska.
Mijający rok odcisnął się też tragicznym piętnem na Radzie Miasta. W czerwcu zmarł Wojciech Krakowski, przewodniczący klubu radnych PO. W ławach rajców zastąpiła go Ewa Stadnik.
Gdy umilkło Echo, zabrzmiało TBV
Gdyby zebrać w jednej książce artykuły prasowe napisane na temat zagospodarowania górek czechowskich, to miałaby ona grubo ponad tysiąc stron. Głównym jej bohaterem przez lata było Echo Investment. W marcu okazało się, że na scenę wszedł nowy aktor - TBV. Lubelski deweloper odkupił od EI dawny poligon liczący 105 hektarów. I chce tam budować mieszkania.
W przedstawionej w czerwcu koncepcji przedstawiciele spółki mówili nawet o 3 - 4 tysiącach nowych mieszkań. Miałyby powstać w wydzielonych na terenie poligonu sześciu „enklawach” o łącznej powierzchni 41 hektarów. Pozostałe ok. 64,5 hektara TBV chciałby przeznaczyć na ogólnodostępny park z elementami rekreacyjnymi i sportowymi.
- Zależy nam bardzo, aby znaczna część górek czechowskich była terenem zielonym, rekreacyjnym, z którego mogliby korzystać wszyscy mieszkańcy Lublina - podkreślał w grudniu Wojciech Dzioba, prezes TBV.
Aby ta wizja się zmaterializowała niezbędna jest zmiana planu zagospodarowania przestrzennego poligonu. Przeciwko tym pomysłom ostro protestują mieszkańcy.
Teraz wszystko w rękach ratusza, który początkowo był przychylny pomysłowi TBV. Obecnie jednak opowiada się za zachowaniem dotychczasowej powierzchni zabudowy górek czechowskich. Czyli 30, a nie 40 hektarów, jak chce deweloper.
- Ale jednocześnie dopuszczamy zmianę funkcji zabudowy z usługowej, rekreacyjnej na wielorodzinną - poinformowała Małgorzata Żurkowska, z-ca dyrektor Wydz. Planowania UM Lublin.
Na ostateczną wersję planu zagospodarowania dla górek czechowskich przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka miesięcy. I na pewno nie będzie to czas nudy.
Po drodze albo nie po drodze
Mijający rok mocno zapadnie w pamięć lubelskim - i nie tylko - kierowcom. Przede wszystkim ruszyła przebudowa skrzyżowania Sikorskiego - Solidarności - gen. Ducha. Kierowcy przeklinają roboty, bo tkwią od wiosny w długich korkach. Ale ostatecznie ma być lepiej. Skrzyżowanie zmieni się w dwupoziomowe, z dwoma estakadami umożliwiającymi przejazd nad nim w kierunku Warszawa - Zamość.
Podczas budowy nie obyło się bez wpadek. Przede wszystkim z jednej z estakad mieliśmy zacząć korzystać jeszcze w tym roku. Ale tak się nie stanie. Drogowcy nie zdążyli z robotami. Na estakady wjedziemy dopiero na przełomie kwietnia i maja 2017 r. Na otarcie łez wykonawca robót obiecał, że skróci czas trwania całej inwestycji. Pierwotnie miała się ona zakończyć do końca października przyszłego roku, teraz mówi się, że będzie zrealizowana dwa miesiące wcześniej.
Przebudowano też m.in. Narutowicza (i to w ekspresowym tempie), Kompozytorów Polskich czy Tysiąclecia.
W pamięci, no i w kieszeniach kierowców, zapisze się też powiększenie terenu strefy płatnego parkowania i podniesienie opłat w jej „starej” części.
Dla ruchu zamknięty został kolejny fragment Krakowskiego Przedmieścia. Odcinkiem od Kapucyńskiej do Kołłątaja kierowcy przejechali po raz ostatni w połowie maja. A wszystko przez przebudowę pl. Litewskiego, która zaczęła się w kwietniu.
Zyskali też cykliści. System wypożyczalni miejskich rowerów rozrósł się dwukrotnie i poza Lublinem obejmuje też Świdnik. Wykonano również ścieżkę rowerową wzdłuż Osmolickiej, co pozwala obecnie objechać dookoła Zalew Zemborzycki.
… i w telegraficznym skrócie
Juliusz Machulski kręcił w tym roku w Lublinie swoją najnowszą komedię „Volta”. Premiera jest planowana - oczywiście w Lublinie - w przyszłym roku jako jeden z elementów obchodów 700-lecia nadania miastu praw miejskich.
Do Lublina „wróciła” - po 14 latach od likwidacji - izba wytrzeźwień. Za pobyt pensjonariusze płacą 299,98 zł. Rekordzista miał 4 promile alkoholu we krwi.
Z Lublina zniknie jeden z jego symboli. Chodzi o baobab, czyli topolę czarną rosnącą na pl. Litewskim. Po przeprowadzonych w grudniu badaniach dendrologicznych okazało się, że drzewa nie da się uratować. Musi być wycięte.