Jeśli wpadniesz na maturze z komórką, masz rok w plecy
Po unieważnieniu matury nie można w tym samym roku przystąpić do poprawki. Przedmiot można zdawać dopiero za rok. Pozostałe egzaminy można zaliczać jeszcze w tej majowej sesji.
Pisaliśmy, że pierwszego dnia matur, podczas obowiązkowego egzaminu z języka polskiego w LO z Oddziałami Dwujęzycznymi w Boguchwale, unieważniona została praca jednej uczennicy. Dziewczynie dostała sms na telefon, który wniosła przez nieuwagę do sali. Siedziała w pierwszym rzędzie, naprzeciw komisji, a sygnał wiadomości był wyraźny.
Zbigniew Kalandyk, dyrektor szkoły, tłumaczył, że po powiadomieniu dyrektora Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie, musiał przerwać zdającej pracę i unieważnić egzamin, choć praca była już na ukończeniu, a dziewczyna zarzekała się, że nie korzystała z telefonu na egzaminie.
- Maturzystka była przekonana, że zdeponowała telefon z torebką w sali do tego przeznaczonej, ten jednak znajdował się w kieszeni jej żakietu. Smartfon stanowi dziś dla młodzieży rzecz tak częstego, ciągłego użytku, jak zegarek dla mojego pokolenia - mówi dyrektor. - Zabiera się go bezwiednie wszędzie, nie odczuwając jego obecności. Za roztargnienie przyjdzie jednak absolwentce ponieść surową karę.
Choć inne przedmioty może zdawać, to unieważniony polski - dopiero za rok. O studiach może pomarzyć dopiero za kilkanaście miesięcy. M.in. na naszym forum internetowym rozgorzała dyskusja, czy tak dotkliwa kara jest adekwatna do wagi przewinienia i czy nie lepiej jednak dopuścić takiego maturzysty do sierpniowej poprawki. Zdania są podzielone.
Andrzej Szymanek, dyrektor II LO w Rzeszowie kilka lat temu miał podobną sytuację. Maturzysta wniósł na salę telefon, a ten pod koniec obowiązkowego egzaminu, niestety zadzwonił. Tato ucznia był ciekaw, jak synowi poszło na egzaminie.
- Nie było wyjścia. Decyzja była jednoznaczna: unieważnienie pracy - mówi dyrektor. - W takim przypadku nie ma dyskusji, czy tłumaczeń: nie zrzynałem. Nie wolno mieć na maturze telefonu i koniec. Wiem, że uczeń i rodzice byli rozgoryczeni. Musiałem jednak tak postąpić. Tu nie ma mowy o ustępstwie.
Gdyby telefon wypadł, czy zadzwonił, a komisja i dyrektor nie zareagowali, a sprawa wyszła na jaw, cała sala mogłaby mieć unieważnioną maturę. A dyrektor - spore problemy.
Kara nie jest zbyt surowa?
- Myślę, że procedura jest tak rygorystyczna, żeby jednak ten proceder korzystania z telefonów, czy pisania niesamodzielnie ukrócić - sądzi Andrzej Szymanek. - Musimy mieć świadomość, że jednak gigantyczny rozwój technologiczny i miniaturyzacja wszelkich nośników dających możliwość oszukiwania są dość duże. Gdyby nie było rygorystycznych obwarowań, mogłoby doprowadzić do tego, że ktoś mógłby zaryzykować na maturze, próbował kombinować. Z nadzieją, że najwyżej zda poprawkę za kilka miesięcy. A tak, pokusa jest jednak mniejsza.
Praca może być też unieważniona z powodu niesamodzielności, w czym Podkarpacie niechlubnie popisało się w 2014 r. Matury unieważniono wtedy aż 118 absolwentom. Z polskiego, biologii i matematyki. Najwięcej - w dynowskim technikum i liceum. Kara była dotkliwa, a sprawa, którą zainteresowała się prokuratura opisywana w mediach. Może to poskutkowało, bo przed rokiem nie było już żadnych unieważnień.
Zakłócanie przez absolwenta prawidłowego przebiegu egzaminu w sposób utrudniający pracę pozostałym zdającym też może skutkować unieważnieniem egzaminu.
Dla kogo zatem jest poprawka? Dla zdających, którzy przystąpili do egzaminu maturalnego ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych i nie zdali tylko jednego z nich w części ustnej albo pisemnej. W tym roku część pisemna będzie 22 sierpnia, a ustna 23-25 sierpnia.
Wcześniej, w czerwcu, jest tzw. termin dodatkowy. Wyłącznie dla tych, którzy z przyczyn losowych nie mogli zdawać w maju i uzyskali zgodę dyrektora OKE.