Jeśli prezes MZK nie odejdzie, kierowcy grożą strajkiem
Łukasz Niedźwiecki jednak odchodzić nie zamierza. Czy autobusy i tramwaje zostaną dziś w zajezdniach?
Związkowcy z MZK żądają odejścia obecnego prezesa i powrotu poprzedniego, którym był Paweł Czyrny. - Jeszcze kilka lat temu spółka borykała się z problemami finansowymi. Tymczasem po rządach prezesa Czyrnego MZK ma obecnie wynik korzystny, a sytuacja wśród załogi znacznie się poprawiła - mówi Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej.
Zdaniem związkowców, czasy przejazdów, jakie obowiązują kierowców, są „brane z księżyca”.
- Na niektórych odcinkach jeżdżą więc 10 kilometrów na godzinę, a na innych pędzą jak szaleni - twierdzi Andrzej Arndt.
Na zdjęciach i filmach przedstawiciele związków pokazują też błędne odczyty gps-ów zamontowanych w miejskiej komunikacji. - Jeden pokazał na przykład, że nasz autobus jest w Szubinie. A za każde opóźnienie bądź przyspieszenie potrąca się 10 złotych - dodają.
Wczoraj związkowcy ostrzegali, że dziś sytuacja może wymknąć się spod kontroli, chociaż oni odradzają kierowcom zaostrzenie protestu.
Łukasz Niedźwiecki, nowy prezes MZK, tłumaczy, że ma konkretne plany co do swojej pracy w spółce. Moim najważniejszym na dzisiaj zadaniem jest zapewnienie obsługi tramwaju do Fordonu, a ciągle przed nami podpisanie stosownych umów i szereg kwestii technicznych - wymienia.
Co do błędnych odczytów gps-ów, Niedźwiecki obiecuje, że sprawą się zajmie. - Muszę się jednak o tym najpierw dowiedzieć od pracowników, a nie od dziennikarzy i przygotować argumenty do dyskusji z ZDMiKP - dodaje.
Jeśli chodzi o stawki, jakie MZK przedstawił zarządowi dróg, prezes Niedźwiecki chce najpierw poddać je analizom i negocjacjom. - Oczekiwania ze strony miasta, żeby stawki były konkurencyjne, są zrozumiałe, ale traktuję je na razie jako propozycję ZDMiKP. Wymagają one analizy, która do tej pory nie została zrobiona - tłumaczy.
Prezes MZK rozmawiał dwukrotnie ze związkowcami, w piątek i poniedziałek. Mówi, że wysłał do nich pismo, z prośbą o przedstawienie obaw i wątpliwości na piśmie, ale na razie nie otrzymał odpowiedzi.
Wczesnym popołudniem Michał Sztybel, doradca prezydenta Bydgoszczy mówił, że ratusz nie będzie komentował całej sprawy, bo do urzędu miasta nie wpłynęło oficjalne pismo od związkowców.
Po godz. 16 w oficjalnym komunikacie Mirosław Kozłowicz, zastępca prezydenta miasta poinformował, że 30 listopada ok. godz. 15 wpłynęło pismo podpisane przez przedstawicieli organizacji związkowych działających w MZK. - Po zebraniu niezbędnych materiałów z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej koniecznych do wyjaśnienia wszystkich uwag, zaproponuję termin spotkania z przedstawicielami związków - dodaje Kozłowicz.